poniedziałek, 22 czerwca 2015

Fortitude (sezon 1)


Cała moja wielka akcja pod tytułem "ojezukochamfilmy" rozpoczęła się bardzo dawno temu. Nie jestem w stanie określić kiedy, na pewno za poźno. Jeśli miałabym grubą kreską podzielić swoje życie na "przed" i "po" w głowie świta mi jeden tytuł: "Noi Albinoi". Kopnął mnie, trzepnął w łeb, utwierdził w przekonaniu, że to, co najlepsze dzieje się mniej więcej od listopada do lutego (choć czasem bywa i w maju). Że śnieg, mróz siarczysty, koce, kołdry i rękawiczki z jednym palcem to największy prezent, jaki mogłam od matki natury dostać. Od zawsze zima w filmach napawała mnie nadzieją, że coś w filmie mi się spodoba. Jeśli nie fabuła, jeśli nie bohater, to chociaż ten szczyt ośnieżony tudzież koleś wywalający się na chodniku. Z takim też nastawieniem, uśmiechem wręcz, podeszłam do serialu "Fortitude". Zima. Wieczna zima. Para z ust, bordowe policzki i małe miasteczko, gdzie każdy każdego zna, życie toczy się dość powoli, nie ma korporacji, nie ma wyścigu szczurów, nie ma deadlineów. Szczerze? Biorę. Wchodzę w to, pakuję się i lecę.   


Wszystko zaczyna się od tajemniczego morderstwa. Poznajemy bohaterów, wszystko ładnie, stopniowo jednak okazuje się, że każdy ma swoje za uszami. Jeden coś ukrywa, drugi o czymś myśli, a trzeci coś robi. Trochę przypominało mi to "Top of the Lake", czy "Broadchurch" jednak "Fortitude" momentami jest tak ohydne i obleśne, że głowa mała. Mamy oto panią gubernator - Hildur (Sofie Grabol znana z oryginalnego "The Killing"), która marzy o wybudowaniu lodowego hotelu w swoim spokojnym, małym i ulubionym miasteczku. Mamy też policjanta Dana (Richard Dormer), który walczy, kocha oraz znajduje się zawsze w odpowiednim miejscu i czasie. Mamy w końcu detektywa Mortona (łan end onli Stanley Tucci), który wprost z Londynu wpada w te wszystkie tajemnice, zawiłości i mrozy. Reszta bohaterów to naprawdę cały wachlarz osobowości i osobliwości. Jeden zdradza, drugi czaruje, trzeci chleje i robi dziwne zdjęcia, czwarta łamie męskie serca, a wszystko to w cieniu dziwnych kości, zwłok, które wprawiają w obłęd jednego z drugim.
Serial jest dość nierówny. Niby tylko 12 odcinków ale na jakże różnym poziomie. Raz fajerwerki raz średnio na jeża. Raz kryminał, raz sajfaj, raz dramat, raz naukowy bzdet. Mnóstwo sytuacji, które są z dupy i zwyczajnie śmieszą ale w ogólnym rozrachunku dałabym mocne 6 na 10. A może nawet i 7? Będzie drugi sezon, co mnie cieszy. Nie czekam z wypiekami na twarzy ale spoko, obejrzę.


Co od razu zwróciło moją uwagę to genialne wnętrza w stylu skandynawskim, Domy, mieszkania, w których mogłabym zamieszkać od zaraz. Oczywiście podczas oglądania co drugi (no dobra, każdy) mieszkaniec naszego pięknego kraju zakrzyknie "O! Szklanka z Ikei!Mam taką samą!". 
No i krew na śniegu. Mam słabość. Od czasów "Fargo" (filmu, nie serialu) i "30 dni mroku" napawam się wprost widokiem czerwonej krwi na białym śniegu. I nie chodzi mi o przeciągnięte zwłoki pozostawiające całe podwórko uwalone krwią. Nie. Chodzi mi o samotnego samobójcę strzelającego sobie w łeb, o krople porozrzucane tu i ówdzie, o ten kontrast i tę przejmującą ciszę bijącą od śniegu. O jeden, smutny ślad. Dostałam to w tym serialu. Ojjj jak ja to dostałam.
Podoba mi się również to ciągłe zachodzenie w głowę, zastanawianie się o co chodzi. Nie nastawiałam się na jakieś spektakularne rozwiązanie bo często jest średnio. I kiedy odrzuciłam już własne nadęcie, spięcie pośladków i ą ę bułkę przez bibułkę nawet zeżarło. 
W głowie zostaną mi na pewno wszelkie ohydy, na które patrzyłam przez palce. Wymiociny, jelita i rozgrzebywane brzuchy. Całe te brudne włosy i zapite ryje. I ten czysty śnieg kontrastujący z brudnym życiem bohaterów. Parujące kubki i wełniane swetry skrywające tajemnice. Nawet w sumie polecam. 

23 komentarze:

  1. Ten serial jest znakomity. Najbardziej podoba mi się w nim niesamowity klimat, który udało się wykreować twórcom w tak niesprzyjającym miejscu. Dla mnie bomba

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Według mnie miejsce jest wielce sprzyjające. Co może być bardziej klimatyczne? Śnieg, mróz, biel i niedźwiedzie. Ajlowyt!

      Usuń
  2. Jeden z lepszych seriali, obok Detektywa, Fargo czy finału Zakazanego Imperium, ubiegłego roku

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja bym dodała The Fall, który podobał mi się przebardzo. No i Peaky Blinders. Detektyw jest poza wszelką konkurencją :)

      Usuń
  3. Dla mnie True Detective też jest poza konkurencją i to nie tylko dla tego, że to jedyny serial, jaki oglądałem w ciągu ostatnich X lat :D
    Teraz zacząłem oglądać drugi - jak się słusznie domyślasz, jest to True Detective 2. Staram się - na tyle, na ile to możliwe - podchodzić do sprawy bez uprzedzeń i konfrontacyjego ( względem jedynki ) nastawienia - no i tak na chłodno patrząc , wygląda to średnio. Oczywiście po jednym odcinku nie ma żadnego sensu prorokować ( po pilocie jedynki było tak zajebiście , że zwrot ,, po jednym odcinku nie ma sensu prorokować'' goniłem od siebie precz, jak burą sukę :D ), no nic, poczekajmy jeszcze.
    Bohatery i grający ich komedianci :
    Vaughn o dziwo całkiem niezły , a tu się obawiałem najbardziej , jest naturalny i dość wiarygodny . Ten aktor ma tępą gębę z natury, zatem doceniam efektywny wysiłek grania przeciwko własnej facjacie.
    Farrell póki co - enigma. Dobrze, ze mu wąsy wymyślili. Mam nie najlepsze przeczucia, anyway.
    Laska brzydka , czy raczej ,, fizycznie nudna'' - za to kapitalnie wypada jej rodzinka i w ogóle cala otoczka wokół niej, ten trafiający w próżnie impact zawodowej waleczności wystudiowany z Hagakure i błędnie reazlizowany w życiu . Ona nie potrafi odczytywać znaków podsyłanych przez rzeczywistość ale w klamrze od paska ma ukryty sztylet naciskowy ( push dagger ) , siostra po nieudanym nalocie mówi jej , że już nie ćpa , a ona do niej rozpaczliwie ,, to zacznij'' . Najszczerszy, najpiękniej charakteryzujący zagubienie walecznej ale głupiej jak but bohaterki dialog - zadatek na przeciekawy rozwój postaci.
    Motocyklista z drogówki - mój faworyt do beki i to konkretnej. Zgroza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi się pierwszy odcinek przepodobał. Poczynając od czołówki. Fakt, piosenka z pierwszego Detektywa była o niebo lepsza ale cała reszta - miazga.
      W ogóle na ten drugi sezon nie czekałam bo bardzo nie lubię Farrella i tej całej McAdams. Vince jest spoko, aż dziw, że nie miał koszulki z jakimś słowem po polsku...
      "Motocyklista z drogówki - mój faworyt do beki i to konkretnej. Zgroza."
      Doookładnie. Koleś od viagry wymiata. Jeden pieron wie, co mu na wojnie zrobili...
      Ja w każdym bądź razie po pierwszym odcinku jestem zaintrygowana wielce. Próbuję jakoś zapomnieć o pierwszym sezonie, nie chcę porównywać ale kurde, nie umiem... jednak wciąż gdzieś tam widzę Rusta robiącego ludziki z puszek po piwie...
      Zobaczymy, co będzie....ciut się podniecam.

      Usuń
  4. Mogą być miłe muzyczne niespodzianki - w końcu T Bone czuwa nad całością.
    Rust wypadł genialnie, bo był w ciul opanowanym erudytą - wykolejony , pierwszoplanowy loser powinien być erudytą , prostych, szczerych klocków mentalnych to już mam powyżej uszu. Zwłaszcza tych nadpobudliwych , a tu mamy trzy takie same typy smutnych, nerwowych , agresywnych ludzików ( Vaugn jeszcze trzyma fason , na razie... ) I to mnie martwi, bo grozi ludzką. monotonią . Cała nadzieja w highwaypatrolmanie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja już jedną perłę mam. Laska z gitarą, scena w barze. Vince i Colin siedzą w ciszy. Mam słabość do śpiewających dziewcząt więc pewnie miłość mnie ciut zaślepia ale trudno. Świetna scena i świetna piosenka:
      https://www.youtube.com/watch?v=QOqzziWdVzk

      Usuń
  5. Za to finałowy zoom od półzbliżeń aż do niemal kawałka mapy zatoki - still in my mind :) Takie momenty dają nadzieję .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak. Było to fest smaczne. Czekam na drugi odcinek. Nie towarzyszą mi takie emocje jak przy pierwszym sezonie ale kto wie? Może jeszcze będę sikała ze szczęścia.

      Usuń
  6. Ostatnio pracuję dość intensywnie i nie mam wiele czasu na filmy i seriale, ale w te wakacje spróbuję zaliczyć dwie produkcje telewizyjne. Pierwszą jest miniserial historyczny "Texas Rising", bo uwielbiam produkcje History Channel, a ta zapowiada się wyśmienicie. Druga to oczywiście "True Detective 2". Obejrzałem pilot i trudno mi na razie cokolwiek powiedzieć. Pierwszy sezon nie od razu polubiłem, z dwójką może być podobnie. Mamy tu inne typy osobowości, zarysowane w dodatku mniej subtelnie niż w jedynce. Dla mnie to plus, bo mamy przez to inne podejście do tematu, inne spojrzenie na postać detektywa. A także inny schemat fabularny (podstawowa wada seriali kryminalnych to podobny schemat i związana z tym przewidywalność, tej produkcji raczej to nie grozi). Co do obsady to mam inne odczucia niż Simply. Według mnie Farrell rządzi, Vince póki co mnie nie przekonuje. Soundtrack na razie nie powala, ale akurat ta laska z gitarą w scenie barowej faktycznie wyróżnia się pozytywnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja się wczoraj tak wkurzyłam.....obejrzałam ten drugi odcinek i wynudziłam się jak mops. Kurde! Śledzić, a nie zwierzać się! Poza tym Colin gra jedną miną, ciągle podpiera głowę ręką, po czym odsuwa łeb jakby chciał powiedzieć "heelllooooooo". Strasznie mnie to irytuje....
      Nie będę spoilerowała ale gdyby nie jeden moment, po którym przez jakiś kwadrans leżałam wgapiona w sufit z wielkim "WTF?!?!!?!?!?!?" w mózgu to chyba bym już odpuściła....
      Nie chcę oceniać od razu, wiadomo, że wszystko jeszcze może się zmienić ale jeśli tak ma wyglądać ten serial to ja dziękuję, postoję. A Vince, co go to zawsze lubiłam, jest jakiś taki ziemniakowy. No i Rosati...30 sekund w Holiłód. Brawo. Tak, marudzę, tak, jestem wkurzona, tak, chcę Rusta!

      Usuń
    2. Przynajmniej jej nie wycięli (mówię o Rosati). Co do serialu to sama nie ukrywasz, że jesteś wpatrzona bezkrytycznie w Mefju i pierwszy sezon, ale przypominanie na każdym kroku jak wspaniały był to sezon jest wg mnie złą strategią (ale większość osób jednak ją stosuje). Jestem po drugim odcinku i jak na razie dobrze mi się ogląda, choć do zachwytów daleko. Pojawiają się tu pytania, na które chcę poznać odpowiedź, pojawiają się tu sceny, które wzbudzają niepokój, dają do myślenia (jak finał odc. 2, scena z kastetem w odc. 1 oraz nietypowa relacja Velcoro z synem).

      Usuń
    3. Ja nie jestem bezkrytycznie wpatrzona w Mefju. Był czas, że jego świecenie gołą, opaloną klatą doprowadzało mnie do szału i powodowało skurcz twarzy (coś na kształt "a fuuuu tylko nie on"). Rust. Wpatrzona bezkrytycznie jestem w Rusta. Postać kompletna.
      Tak jak niżej napisał Simply - trza dać spokój już z tą jedynką. I ja daję. Już nie porównuję bo to jest skazywanie drugiego sezonu na niepowodzenie. Pierwszemu Detektywowi nie dorówna nic. Ustalone, załatwione, można z czystym sumieniem oglądać Rosati w roli prostytuty.
      A trzeci odcinek podobał mi się przebardzo, szczególnie scena otwierająca. Miód na me zbolałe serce.

      Usuń
  7. A ciul znajet, czy to jego syn, podobieństwo raczej z tych szczątkowych :D
    Trzeci odcinek już za mną i widzę jedno : najwyższy czas dać sobie święty spokój z tymi wszystkimi porównaniami czy oczekiwaniami co do jedynki. Jedynka była czymś wyjątkowym , wychodzącym ostro poza konwencję , a to jest po bożemu typowy policyjniak i cześć.
    Miło , że w epizodach śmignęli Fred Ward i Lolita Davidovich a w tv ,, Detective Story'' Wylera z 51' . Za to nie dobrze, ze rżną z innych - cały wątek ,, zastrzelenia'' Collina był zbyt ostentacyjnie twinpeaksowski.
    A bohaterem , którego autentycznie polubiłem, jest Frank Semyon ; Vince dobrze balansuje między godnością, wkurwieniem i załamką . Nie trawiłem nigdy tego aktora , ale tu na prawdę się postarał , no i postać świetnie napisana , z szekspirowskim sznytem.
    I jak pięknie skasował tego portorykańskiego schaba !
    A tego Kitscha, to kurwa powinni wymienić na kogoś innego , jeszcze w trakcie sezonu. Chłopina jest tak drewniany, że nawet mnie nie ciekawi ta jego wojenna tajemnica.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widocznie gwałciciel był rudy. Ale Colin kocha, jak swoje, trzeba mu przyznać. Który ojciec przywali kastetem za buty? No który?
      Ja na razie nie lubię nikogo. Bohaterowie są mi obojętni, czekam na jakieś bliższe poznanie - pewnie wtedy sympatyzować będę z tym i owym, chociaż kto ich tam wie.
      Przyznaję, że Vince spoko, ale ja go tam zawsze trochę lubiłam. Mimo kartoflowatości. Czekam aż włoży koszulkę z jakimś orłem białym tudzież hasłem o polaczkach. No czekam!
      Ja z kolei od zawsze nie cierpię pani Rachel. Te wszystkie jej role w dziwnych komediach romantycznych, nie e. Trochę mnie boli kolejne stereotypowe ukazanie kobiety - policjantki (szeryfki w tym wypadku) - włosy z odrostem, makijaż taki, że niby go nie ma, koszula i gacie. Mogliby raz przełamać stereotyp i ukulać jakąś zajebistą policjantkę na miarę Beyonce w klipie If ajj łeerr eeee boj (ok, poniosło mnie).
      Kitsch jak samo nazwisko wskazuje prezentuje kicz. Stoi z rękami splecionymi na kroczu, łypie na co młodszego typka wzrokiem w stylu "spod byka" i wciąż rozmyśla i rozmyśla, ale o czym? Może w końcu się dowiem.... nie wiem, czy chcę ale byłoby miło. Jedno jest pewne - jest gejzerem.
      A jak już wyżej pisałam do Mariusza - scena otwierająca trzeci odcinek mnie zjadła. Trudno, że Lynch aż trzeszczy. Piosenka gościa w niebieskim wdzianku, cały ten żółty klimat, ej mniam.
      https://www.youtube.com/watch?v=JZ2jNGRXIIw taki kicz mnie bierze od czubka głowy aż po stopę.

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Niby kocha, chce być jego ojcem, ale można było też wyczuć, że trochę nim gardzi, wstydzi się tego, że ma tak słabego syna. Dlatego przywalenie kastetem było dla niego raczej sprawą honoru, trudno powiedzieć czy to dowód na ojcowską miłość. Mam jednak nadzieję, że motyw walki o opiekę nad dzieckiem nie będzie tu zbyt istotny, bo to już zbyt oklepane. To ja już wolę typowego policyjniaka. A coś czuję, że postać Kitscha może okazać się gejem i zamiast trzymającego w napięciu kryminału otrzymamy coś co trudno będzie nazwać. Obym się mylił. Trzeci odcinek dobry, Vince coraz lepszy, a Colin próbuje przyćmić swoje wąsy (czasem mu się to udaje :D). Co do Kitscha to się zgadzam, za Rachel nie przepadam, ale do roli policjantki mi akurat pasuje. Lubię za to Kelly Reilly i chciałbym, by odegrała tutaj większą rolę.

      Usuń
  8. Podczas misji w Afganie zgwałciło go stado capów na oczach własnych kóz. Ich pełne pogardy beczenie rezonuje w głowie Kicza przez cały czas i nigdy już się od niego nie uwolni . ,,Silence of Goats'' ery transhumanizmu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tudzież wódka wypita wespół z polskim kontyngentem dokonała nieodwracalnych zmian w świadomości.

      Usuń
    2. Ściesie chłopaka uczepili, a on przecież jest taki uroczy.... i zrobił TO z aktorką. Same plusy.

      Usuń
  9. Z Casperem w oczodoły też zrobił . W końcu to on znalazł zwłoki . Chyba że..??????????
    .... to nie przypadek!!!!!!!!!!!!!!! Kicz wcześniej zajebał Caepere'a na zlecenie kogoś , kto szantażował go znając , jego mroczny sekret. A swoją drogą, kto powiedział , że jego trauma bierze się stąd, że to jemu coś zrobili ? Może go te capy nie zgwałciły, tylko on je i ktoś to sfilmował ? Kicz wygląda raczej na typa z poczuciem winy niż krzywdy.
    Rozkminy zacząć czas :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Tak go ruchał, ze aż sie Vince'owi zacieki na suficie porobiły .

    OdpowiedzUsuń