czwartek, 3 kwietnia 2014

12 gniewnych ludzi


Generalnie ogólnie centralnie i seryjnie (ufffff) z założenia nie lubię starych filmów. Odkąd pamiętam interesowałam się filmem ale hardkor w stylu trzy filmy dziennie plus pięć odcinków serialu zaczęłam przerabiać dopiero na początku studiów. I po co komu ta wiedza? Otóż oglądałam filmy w miarę nowe. Na stare nie było czasu, chęci i czegoś tam jeszcze. W końcu postanowiłam - tak być dłużej nie może! Zasiadłam zatem (a raczej zależałam) i odpaliwszy 12 gniewnych ludzi odpadłam i przepadłam i tyle mnie widzieli. Mam słabość do filmów sądowych, do tych wszystkich adwokatów i winnych bądź niewinnych. Do tych zielonych lampek na stolikach i tych młotków i tego sądu, co proszę wstać,bo idzie. O ławie przysięgłych filmu jeszcze nie oglądałam. Myślałam, że będzie nudno. Flaki z olejem, makaron. A tu nic z tych rzeczy!
Otóż ławnicy udają się na szybkie (przynajmniej tak im się wydaje) obrady, winny, zabił, dziękujemy, idziemy do domu. Niestety, podczas głosowania jeden z ławników zaczyna się wyłamywać i podawać kolejne argumenty na to, że jednak chłopaczyna winna nie jest. No i tak po kolei, kłócąc się i obrażając, panowie powoli zaczynają wkręcać się w te całe obrady i rozkminiać minuta po minucie domniemane morderstwo. Wiadomo - kocham rozkminy. Klimat podkręca duszność, spocone pachy i sala zamknięta na klucz. Mało miejsca, klaustrofobia i ten irytujący koleś, który przejmuje się losem jakiegoś tam chłoptasia ze slumsów. Biorę to! O samego początku, kiedy przysięgli mają całe te obrady w nosie, chcą zagłosować i wyjść na mecz, aż po koniec, kiedy jeden po drugim zaczynają rozumieć, że los dzieciaka jest w ich rękach. Zaczynają też mówić o sobie, swoich słabościach, zaczynają się kłócić i wyzywać. Miałam wrażenie, że ten pokój zaraz połknie bohaterów, zeżre, poddusi nie wpuszczając ani grama powietrza. Że bohaterowie wydłubią sobie oczy i wyszarpią wnętrzności. A miało być tak łatwo...
Film jest z 1957 roku. Nie poczułam się, jakbym oglądała stary, nieaktualny film. Wręcz przeciwnie. Przywary ludzkie jak najbardziej na topie. + 1000 do klimatu. Polecam. Świetny powiew świeżości [sic!] przy tych wszystkich strzelanko-pościgo-zabiligoiuciekł-supermenach. Oglądajta!

5 komentarzy:

  1. Od czasu do czasu lubię odgrzebać jakiś staroć i rzadko się rozczarowuje. Jest w czym wybierać :) A film 9,5/10 :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przekonałam się. Będę sięgać częściej. Ja daję 9/10 :)

      Usuń
  2. Ten film robi wrażenie, widz niczego specjalnego się nie spodziewa, a tu się okazuje, że film nie tylko wciąga, ale i prowokuje do przemyśleń. Niby jest tu wątek kryminalny, ale nie chodzi o to, kto zabił, lecz o to, że jak pojawiają się wątpliwości, a fakty zmieniają się w spekulacje, to nie można na tej podstawie skazać człowieka na śmierć. Nieaktualne jest tylko to, że teraz rzadko stosuje się karę śmierci. Ale przesłanie i tak jest jasne i uniwersalne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. Człek siada i myśli "ookeeejjj ale będą nuuudy". A tu taki czad. Uwielbiam przegadane filmy. Nie potrzeba wtedy całej filmowej "otoczki", wystarczą dialogi. Dlatego też nie cierpię polskiego kina - cisza i cisza i jeszcze raz cisza przeplatana ciszą tylko po to, żeby nagle ktoś wydukał pseudofilozoficzne zdanie pod tytułem "jestemnieszczęśliwyżycieniemasensuzabijęsię". O!

      Usuń
  3. Sam też nie wiedziałem czego się po tym spodziewać i odpaliłem z ciekawości. A potem aż wgniotło mnie w fotel :)

    OdpowiedzUsuń