wtorek, 17 czerwca 2014

Muzyka w filmach

To będzie dziwny post. Nie wiedziałam jaki nadać mu tytuł. Będzie i o soundtrackach i o pojedynczych utworach bądź piosenkach, które kocham. Czasem też o scenach filmowych, które piosenki, utwory i inne melodie dopełniają. I jeśli tylko nie dostanę kur...nerwicy spowodowanej wiertarką sąsiadki - dotrwam, dopiszę i zamknę. Tak. Kocham remonty. Zarówno swoje jak i cudze.
 Ale ale...Drodzy moi parafianie. Za godzinę idę do dentysty, co powoduje u mnie palpitacje, dodatkowo wiertarka podkręca mnie tak, że zaraz wyjdę z siebie, w ramach zatem rozluźnienia trochę sobie powspominam.
Zaczęło się od tego, że na początku studiów tak pokochałam i zachłysnęłam się muzyką filmową, iż postanowiłam napisać o tym jakże cudowną pracę magisterską. Orka na ugorze, panie! Zero materiałów, zero pomocy, tylko ja, internet i raptem pięć książek. Promotorka była bezsilna. Ale cóż, nieskromnie mówiąc, dałam ci ja radę. Wyszło, udało się i już nikt o tym nie pamięta. Na co to komu było? Nie wiem.
Do hymnu!
Uwielbiam soundtracki piosenkowe. Mam straszną słabość. I tak na przykład, moim jednym z naj naj jest soundtrack z zajebistego filmu "500 dni miłości". Począwszy od Reginy Spektor, skończywszy na The Smiths. I ta scena w windzie, kiedy on słucha "There is a light that never goes out", a ona podśpiewuje pod nosem. Miód! I ta scena, kiedy on, nawalony, śpiewa na karaoke "Here comes your man". Do dziś mnie to bierze. Fest. Cały soundtrack jest kompletny, piękny i mogłabym go słuchać bez końca. A tu, o, mój przyszły mąż: 



Dalej. Myślę oczywiście o "Moulin Rouge". Po pierwsze genialny film. Oglądałam go milion razy i obejrzę jeszcze ze dwa. Śpiewający Ewan jest dla mnie tym, czym dla gołębi mój balkon, dla kawy mleko, a dla kota patelnia - wszystkim!. Nie, nie napiszę, że "Roxanne" śpiewane przez Toma Waitsa jest cudne, bo to oklepany wałek jest i już nudny. No ale "Come what may". Nie powiem ile razy zaśpiewałam to w duecie z pewnym długowłosym panem. Nie powiem, ile razy byłam Nicole Kidman. Uwielbiam stare piosenki, które na potrzeby filmu odżywają, przeżywają renesans. Zresztą w "Wielkim Gatsby'm" jest to samo, acz soundtrack (poza jedną piosenką) mnie nie powalił. 
Kocham muzę z filmu "Batman Forever". Tu już nawet nie chodzi o Seala. Tu chodzi o U2. Jak ja nie lubię tego zespołu, ludzie! Ba! Jak ja nie lubię tego filmu! Ale TA piosenka to jest jakaś kapa. Nie wiem, może jestem jakaś dziwna ale erotyzm aż kipi. Mniam. 



Lubię też piosenki z "Króla lwa", z sentymentu. Był to pierwszy film, na którym byłam w kinie. 4 klasa podstawówki, wyłam jak bóbr. 
Teraz przyszedł czas na muzycznych mastachów. Zacznę od tego, że nie przepadam za patosem i pogłosem jaki proponują nam Zimmery, Williamsy i inne. Ale ale. W zeszłym roku, niespodziewanie pokochałam motyw przewodni z "Parku Jurajskiego". Tak, jak filmu bardzo nie lubię, tak motyw wielbię. Wszystko przez tę dwójkę:

No co za dziecioki! Ooppaaan Gangnam Styylle! A potem było tylko gorzej. Zgrałam to, w sensie oryginał, w sensie ten cały, długi motyw, te całe 8 minut zajebistości i słuchałam non stop! Wszędzie. Uwielbiam, czapkę z głowy zdejmuję przed panem Dżonem W.!

Dalej, kolejny przekoleś. Ennio Morricone. Mam słabość, oj jaką ja mam słabość. Te wszystkie oboje, orkiestry, a przede wszystkim chóry. Jestem fanką chórów, a muzyka cerkiewna przyprawia mnie o dreszcze. Chóry u Morricone są najlepsze! Na przykład taki motyw z "Misji": 


No Boże złoty! Słyszycie te kobity, jak tam wyją? Rozkosz. W ogóle cały soundtrack z "Misji" jest w pytę. 
I Zimmer, kiedy odpuszcza tym wszystkim orkiestrom na sto skrzypiec, chwyta mnie za serce. Kolejny film, za którym nie przepadam, za to ten motyw... : 

 

Tak. Naprawdę jestem wyznawcą chórów wszelakich. Chóry na przykład takiego Bregovica. Taki utwór "Dreams" z "Arizona Dream". To mi wystarcza do szczęścia. Taki jeden utwór. Taki jeden chór. 
Nie chcę się rozpisywać, nie lubię pisać długich postów. Napomknę jedynie jeszcze o filmie "Little Miss Sunshine", który widziałam, podobnie jak "500 dni miłości" milion razy. Genialna muza zespołu Devotchka. 
A teraz, uwaga, szok, niedowierzanie, widzę to, przecieracie oczy ze zdumienia. Tak, jestem wrogiem polskiego kina. Tak, podoba mi się meeega wałek "Siedem życzeń" mimo, że nie znoszę kotów, nawet tych, które ponętnym głosem mówią "Dariuuszuuuuu". 
A na sam koniec, coś, co już kiedyś tutaj było. W jakimś muzycznym poście. Ale musi być znowu.

I niech reszta pozostanie milczeniem. 

19 komentarzy:

  1. Komedie romantyczne to u mnie raczej rzadko na wokandzie lądują, ale ,,500 Days of Summer'' to jedna z moich ulubionch , choc widziałem tylko raz. Gostek z tym Pixies nieżle poleciał , na trzeżwo by poległ , jak nic. A bejbe też ładnie zapodało wcześniej ,, Sugar Town'' Nancy Sinatry. BTW - Pixies idealnie ,,podsumował '' Fight Club ( Where is My Mind? ) , a evergreen o butach, co kiedyś przejdą po tobie, Nancy pojawił się w ,,Full Metal Jacket'' .
    Za to przyznam sie szczerze, że nie trawie muzyki do ,,Misji'' , podobnie, jak samego filmu. Cała ta parafiańszczyzna jakoś żle na mnie działa. A Morricone ma z tysiąc sto razy lepszych soundtracków na koncie. On ukończył Akademię Muzyczna w dwóch klasach ; trąbki i chóru właśnie - a to, jak wykorzystał dziecięcy chór w pewnym nieco obskurnym giallo z 72' dowodzi, że się na studiach nie opierdalał :
    http://www.youtube.com/watch?v=OteaM8LD5OE

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jestem anty komedia romantyczna. "500 dni..." jest idealnie wyważone, słodkie, gorzkie, a Joseph tańczący z niebieskim tłumem jest tak dosłowny, że bardziej nie można. Uwielbiam. A na trzeźwo śpiewa całkiem nieźle. Popełnili kilka numerów z Zoe, bo są ponoć funflami. "Sugar Town" spoko, zgadzam się.
      Jeśli idzie o The Pixies. Ehhhhhhhhhhhhhhhhhhhh. Tylko tyle mogę napisać. "Where is my mind" to mój niegdyś hymn życia był. Potem zrobiło się ciut średnio, a teraz znowu uwielbiam.
      "Full metal jacket" nie widziałam, bo po pierwsze wojenny, a po drugie Kubricka;). Piosenka Nancy wymiata, a sukienka Nancy wymiata podwójnie.
      Przeraził mnie ten wałek z Twojego linka. Inaczej. Obraz podparty wałkiem. Chyba chcę to zobaczyć.
      Co do chórów. Ciary mam też tu: https://www.youtube.com/watch?v=J1gH_cjdb60, tu: https://www.youtube.com/watch?v=WYeDsa4Tw0c i jeszcze tu bo miałam okazję śpiewać ;) : https://www.youtube.com/watch?v=F9j2fZ1IDLA. Ufffff. Kopalnia:):)

      Usuń
  2. Trudno lubić komedie romantyczne, bo większość w tym gatunku to pretensjonalne, pozbawione uroku, badziewia. Ale dawniej, dzięki takim twórcom jak Billy Wilder, kom-romy były zabawne, urzekające, pomysłowe.
    "Misja" zrobiła na mnie ogromne wrażenie, ciekawa opowieść osadzona w ciekawych realiach historycznych, okraszona świetną muzyką Morricone. Szczególnie motyw grany na oboju bardzo mi się podoba.
    "Full Metal Jacket" to mój ulubiony film Kubricka. Nie należę do fanów reżysera, ale tym filmem mnie przekonał. Piosenki Nancy się tu nie spodziewałem, ale to jak najbardziej pozytywne zaskoczenie. Film jeszcze bardziej zyskał dzięki tej piosence, która stała się tak jakby wizytówką filmu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tam trudno, moje znajome uwielbiają:)
      Dla mnie "Misja" też była w trąbkę. Nie wiem jak teraz, oglądałam to bardzo dawno temu. Ryczałam na widok Dżeremiego idącego z krzyżem. Ach, człowiek młody był i głupi;).
      Jeśli idzie o Kubricka zmuszono mnie do oglądania "Mechanicznej pomarańczy" i na tym moja "miłość" do tego pana się skończyła. Szybciej niż się zaczęła...

      Usuń
  3. Tak, chór ma coś w sobie. Coś, na co nie ma właściwie surogatu. Prawie zawsze kojarzy mi się z plątaniną nagich ciał strącanych do piekła , na dawnych obrazach.
    ,,Chi La Vista Morire'' ( Kto Widział Jej Śmierc ? ) reż. Aldo Lado , to zajebiste giallo , są wprawdzie lepsze, ale i tak plasuje się blisko czołówki gatunku.
    Gdybym ja robił film i montował soundtrack, na pewno znalazło by się w nim to :
    https://www.youtube.com/watch?v=WYeDsa4Tw0c
    ... i to :
    http://www.youtube.com/watch?v=QHQ6zxOvXSM

    OdpowiedzUsuń
  4. Błąd mi się wkradł . Ten pierwszy kawałek z moich zaprojektowanych życzeń, to miało byc to :
    http://www.youtube.com/watch?v=2GtjbYwYxBQ

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. MMmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmark:) Mmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmniam:). Ten drugi wałek też całkiem wporzo. Jeśli idzie o Marka, nie znam jego twórczości od deski do deski, dosłownie pojedyncze wałki, szkoda. Uwielbiam: https://www.youtube.com/watch?v=EYhzz4JQ6g4&list=RDEYhzz4JQ6g4
      Dobra, pomału składa nam się ekipa filmowa. Ja napiszę scenariusz, Ty zrobisz muzę, jeszcze tylko reżysering, namówienie Bejla albo Fassbendera na główną rolę (spoko, poświęcę się, biorę to na siebie;) ) i mamy to! Już widzę te czerwone dywany... ;) ja bym tylko jeszcze strzeliła to: https://www.youtube.com/watch?v=4NrXi6BzhQk i holiłudy są nasze:)

      Usuń
  5. Jak chodzi o Marka Lanegana, to dwie pierwsze płyty z Isobel Campbell ( Sunday of the Devil's Dirt'' i ,, Ballad of Broken Seas '' ) = lektura obowiązkowa . Po prostu, jak nie przyswoisz, to kiblujesz :D Solowa ,, Bubble Gum'' też jest dobra w ciul.
    Ale tak do imentu , rozkurwiło mnie to , zwłaszcza filmowo :
    http://www.youtube.com/watch?v=-oSeY6uwzT4

    Skan spod mojego dekla :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty mje tu kiblem nie strasz;) Ej, jak zobaczyłam trailer do "Kaznodziei..." to największe wrażenie zrobił na mnie ten wałek! Przeprzezajebisty! Filmu widziałam trochę, poszłam spać ale numer uwielbiam.
      Ostatnio mi jeszcze kazano słuchać tego: http://www.youtube.com/watch?v=YP90TQHd7kI
      (wiem, że nie w temacie ale przeżywam właśnie żenadę życia...Kevin Costner reklamuje tuńczyka!!!!!!!!!!!!)

      Usuń
    2. A tak w ogóle zapomniałam w poście napisać, że genialna muza jest w "28 dni później". Czadzicho!!

      Usuń
  6. Ci kazano to słuchaj. Jak się znudzisz to wróc do ,, Screaming Trees''.
    Przypomniałem sobie soundtrack do ,, 28 Days Later'' . Film bardzo lubię ( oblubienica w rytualnej czerwonej sukni w oczekiwaniu na oprawców w mundurach , for ex. ) , muza o tyle fajna , bo raczej delikatna - rządzi oczywiście Brian Eno . Nie lubię darcia ryja po próżnicy :czasem wystarczy zwykła pozytywka i już nic więcej nie potrzeba :
    http://www.youtube.com/watch?v=MecSlkWMHPY

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brrrrr, horror:) oczywiście, że darcie ryja po próchnicy nie ma sensu. Otwiera się szeroko buzię i widać te wszystkie plomby. Weź, fuj ;).
      W ogóle powinnam od nowa pisać posta bo mi się milion wałków przypomniało. Choćby ten: https://www.youtube.com/watch?v=e_mcplFhU6c ... od początku mój ulubiony, a potem jeszcze dodali do "Fightera" i życie stało się piękne.
      Jestem ciapa bo przecież soundtrack życia jest w "Zabójstwie Jesse'ego Jamesa...". Klimat mistrzowski. "Song for Bob" mnie rozwala. No ale czego Nick się dotknie zamienia się w złoto. Tak już ma.

      Usuń
  7. O Nicku Cave, to by można na prawdę długo. Ale Warren Ellis, to mu zrobił taką robotę, że masakra - dzięki niemu Cave się odrodził ; obydwa Grindermany to powrót do formy, jakiej nie miał od lat. W ich pierwszym soundtracku, do ozploiterskiego westernu , Proposition'' 2005 ( który z całym szacunkiem, ale zjada ,, Jesse Jamesa..'' na raz - mówię o filmach, nie o muzie ) , mamy taką oto perełką :
    http://www.youtube.com/watch?v=DZtHXFZd7-4
    Ale największego czadu dali przy ,, Lawless'' ; zaprosili Lanegana, Emmylou Harris i jakichś dziadków pamiętających Wielki Kryzys, nazwali się the Bootleggers i przyjebali na rednecką nutę :
    http://www.youtube.com/watch?v=U8uddNIIlDs
    http://www.youtube.com/watch?v=KHVG1QEyCvE
    mamy tu nawet Lou Reeda w wersji bezzębnej :
    http://www.youtube.com/watch?v=77lc1yxBtFE

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja lubię łagodną wersję Nicka. Różnego rodzaju "People ain't no good" albo "Into my arms" i inne cukierki. Pierwszy Twój link podoba mi się w związku z tym przebardzo.
    Jeśli idzie o "Lawless" film średnio mi się podobał z naciskiem na - nie pamiętam nic a nic. Muza spoko, podobała mi się, a jednak soundtrack z "Zabójstwa Jess'ego..." sto razy bardziej. Albo i milion.
    http://www.youtube.com/watch?v=LGHiew5fDZA no jaki pyszny Nick.

    OdpowiedzUsuń
  9. Trudno porównywac te soundtracki . Nick Cave na każdej niemal płycie ma rzeczy liryczne i drapieżne. Ja lubię taką deprechę z czasów , kiedy już wszyscy odliczali, kiedy kipnie. Kiedy Anita Lane go rzuciła w trąbę, a gośc stoczył się w rynsztok. I w takim stanie nagrał płytę ,, Tender Prey'' 88' z której pochodzi takie coś , o smutnym podglądaczu :
    http://www.youtube.com/watch?v=3y4inbt-5Yc
    Na Grindermenach raczej nie przesadazał z liryzmem, ale na jedynce zapodał to :
    http://www.youtube.com/watch?v=4PcAO1YBYt4
    ..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Grindermany mam ale nie słuchałam. No dobra, wczoraj, jednego wałka posłuchałam. Łał:).
      Jeszcze mi się z rana taki wałeczek przypomniał, który chętnie usłyszałabym w jakimś filmie: https://www.youtube.com/watch?v=Dt-wPXTkkNI i jeszcze to: https://www.youtube.com/watch?v=qKr9m7-MyLE
      Na razie zaś męczę sobie pojedyncze wałki The Pixies, Sonic Youth no i nieśmiertelny soundtrack "500 days of summer".

      Usuń
  10. Ajmmm eee luuzeerrr bejbeeee soł łaj donczjaaa killl miiii;) Beck jest spoko.
    A to pierwsze to taki Horhe Regula:) podobne w klimacie:)
    http://www.youtube.com/watch?v=ZWir6wUkPtw a tutaj wygar jak najbardziej uzasadniony. Jack może drzeć kapcia ile chce. Pyszny!

    OdpowiedzUsuń
  11. Uwielbiam soundtracki. Ostatnio słucham nałogowo muzyki z Nietykalnych. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Film mi się podobał ale nie kojarzę zupełnie muzyki. Muszę zrobić małe odświeżenie :):):)

      Usuń