czwartek, 26 grudnia 2013

Wilk z Wall Street


Czekałam na ten film. Długo i cierpliwie. Nawet przez chwilę nie pomyślałam, że może być kiepski, bo recenzje wszelakie wskazywały iż film będzie dobry, bardzo dobry, genialny i że każdy facet na ziemi chce być brokerem. Powodzenia. 
Po pierwsze. Genialne dialogi. Uwielbiam, kiedy mnie tak wkręcają, kiedy mi się wydaje, że reżyser powiedział "słuchaj no, Leo, siedzisz na jachcie, przychodzi FBI i coś tam z nimi pogadaj". I Leo gada. Taka naturalność, przegadywanie się, rozkminy, jakże genialne. Dyskusja na temat karłów powinna być pokazywana polskim scenarzystom. Kocham gadanie, gadanie, gadanie. Leo i Jonah są po prostu mistrzami. To naprawdę duża sztuka grać tak, jakby się nie grało. Skoro już jestem przy Leo i Jonah...
Po drugie. Obsada. Męska część obsady czochra. Najsłabszym elementem jest pani Margot R. ale ona po prostu miała wyglądać więc nie spodziewałam się aktorstwa na poziomie. Ujdzie. Jonah Hill wyrasta na mistrza ceremonii, coraz go więcej w filmach (NA SZCZĘŚCIE!). O Leonardo pisać nie będę, bo wiadomo, że jest mistrzem od dawna i koniec. Matthew McConaughey. Jezusie! Pojawia się jakoś na kwadrans ale miażdży. Scena w knajpie - mistrz. W ogóle cała męska ekipa brokerów wymiata.
Po trzecie. Piosenki idealnie dobrane do sytuacji, chcę je mieć i słuchać od rana do nocy i znów od początku. Tutaj na myśl przychodzą mi "Moulin Rouge" i "Wielki Gatsby". Piosenki potęgujące daną scenę, nie zostające gdzieś na drugim planie, głośne, wykrzyczane, potrzebne po prostu. 
Po czwarte. Golizna damska (wiadomo), ćpanie, chlanie, imprezowanie. No kto, jak nie Scorsese? Ludzie, koleś jest dziadkiem i potrafi robić takie rzeczy. Że człowiek patrzy i myśli - kurde, ja też tak chcę! Że człowiek, pomimo, że gdzieś pod kopułą czuje, ze zaraz wszystko szlag trafi i będzie zonk, czuje, że warto, że tak trzeba i że  życie jest tu i teraz (zdanie sponsorowane przez spójnik "że"). 
Po piąte. Kto nie pójdzie do kina, ten trąba. 
Od początku wiadomo, że cały ten biznes skazany jest na porażkę ale dla tych tłustych lat, warto. Dla tych kobiet, drinków, jachtów i tony białego proszku. I ja też bym tak zrobiła. Kto bogatemu zabroni? Nie da się nie lubić głównego Leo, nie da się nie lubić całej jego ekipy. I to jest właśnie to. A co to za sztuka, ooo patrzcie, pokazujemy przekręty, chlanie, ćpanie, i jeszcze inne anie, bo to jest złe, niedobre, nie można tak, a fe! A w "Wilku..." właśnie nie. Właśnie lubię i mogę się zaprzyjaźnić. W ogóle uśmiałam się dziś czytając recenzje na różnych blogach, portalach. Wszyscy faceci, jednym chórem, kończąc swój wywód, piszą "JA TEŻ CHCĘ BYĆ BROKEREM!!". I ja się im nie dziwię. Amen.
PS A gadającej gimbazie, blondynce żrącej popcorn i kolesiom spoconym na widok cycków dziękuję za umilanie seansu! 

(zdjęcie pochodzi ze strony news.film.studentnews.pl)

4 komentarze:

  1. Widzę że mam sporo do nadrobienia. Niezła obsada, chociaż jak czytam o całym tym imprezowaniu to myślę, że gdzieś tam zabrakło Charliego Sheena :D :D

    Swoją drogą, bardzo mi się podoba twój styl pisania, jest pełen emocji i entuzjazmu, tak że nawet gdybyś pozytywnie zrecenzowała Hanę Montanę , to pewnie też bym się skusił :) Chociaż brokerem i tak chyba nie będę chciał zostać, wolę być kowbojem :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nieeee nieeeee tylko nie Charlie ;) on już swoje przeżył:). Dzięki za miłe słowa, Hany raczej (NA PEWNO!!;) ) nie będę recenzowała, chociaż...kto wie;) oglądałam ostatnio film o Katy Perry ;), wszystko przede mną;)
      Zobacz Wilka, będziesz pierwszym brokerem kowbojem:))

      Usuń
    2. Charlie będzie miał 90 lat i będzie jeździł na wózku z cycatą dziwką na kolanach, podłączony do kroplówki z kokainą! :D Dzięki takiej kuracji dożyje chłopina setki! :D

      Na pewno zobaczę "Wilka" :)

      Usuń
    3. Haha, czyli cóż, trza zacząć chlać i ćpać co by długo i szczęśliwie żyć. Ciężko :) ale czego się nie robi:)
      Po "Wilku" pokochasz Leo szczerą i czystą niewinną miłością :):):)

      Usuń