No to znowu się uzbierało. W zasadzie każdy film powinnam opisać w osobnym poście ale nie chce mi się. Do tego doszły jeszcze inne twory potwory książkowe i muzyczne i trza to teraz jakoś w całość skleić.
To sklejam.
Po pierwsze.
"Iceman. Historia mordercy". Genialny film, który obejrzałam jakiś miesiąc temu. Opowiada historię Richarda Kuklinskiego, seryjnego mordercy. Gość jest dobry w tym, co robi. Może to dlatego, że lubi swój fach. Przecież o to w życiu chodzi, co nie? Richard prowadzi podwójne życie, ma kochającą żonę, dzieci, dom, a w ramach pracy udziela się jako morderca, przyjaźni się z mafią i czasem wbije nóż w brzuch bezdomnego, co by nie było nudno. Jest to dla niego tak oczywiste jak dla mnie kawa z mlekiem i cukrem. Po filmie poczytałam trochę o prawdziwym Riczardzie, obejrzałam wywiad i cóż. Serio, bez emocji. Opowiada o zabijaniu, jak o wyjściu po bułki. Najmocniejszym elementem filmu jest aktor, którego polubiłam dzięki roli w "Boardwalk Empire"- Michael Shannon. Koleś tak brzydki, że aż ładny. Fest charakterystyczny. Kuklinskiego zagrał, w moim odczuciu, najlepiej jak się dało, ukradł tę postać. Ta zimna twarz bez emocji mnie urzekła. Gra tam jeszcze Winona Ryder ale nie lubię jej więc nie będę się rozwodzić. Pominę też Rya Liotta (Liottę?) bo znowu będzie, że się nie znam. Ale nie lubię go, kurde, nie wiem czemu. Nie i już. Film polecam. W ramach odpoczynku od superhiro. U mnie podziałało.
Po drugie.
"Czas patriotów". Kolejny, jak ja to nazywam, klasyczny film. Bez super mocy i super strojów w super 3D. Film o takim jakby Dżejmsie Bondzie, co to się zwie Jack Ryan i normalnie, wymiata. Jest świadkiem ataku na członka rodziny królewskiej. atak przeprowadza IRA, na czele z umierającym w każdym filmie, Seanem Beanem. Jack Harrison Ryan Ford ratuje księciunia, zabija przy okazji brata Szona, przez co naraża się na jego gniew i chęć zemsty. Ryyweeendżżżż!!! No i ta cała IRA zabija sobie tam różnych ludzi. Harrison w swoim CIA próbuję całą tę szajkę rozgryźć i wiadomo, że mu się udaje. Akcja na łódce - 007 jest przy tym pionkiem;). Poza tym chcę dom Jacka R., z tym widokiem na wielką wodę. Film na jeden raz ale warto zobaczyć. Harrison za młodu był całkiem, o Szonie nie wspominając, więc dla kobiecego oka też coś miłego się znajdzie. Oglądajta.
Po trzecie.
No długo się zabierałam za tego pana. Inaczej. Sama z siebie nigdy bym się nie zabrała. Ale po kolejnych namowach stwierdziłam, że co mi tam. Czytałam właśnie "Tajemniczy płomień królowej Loany" Umberto Eco i tak wiało nudą, żeby nie napisać ujem, że miałam dość. Sięgnęłam po Lehane i przepadłam. Co mnie przekonało? Po pierwsze "The Wire", czyli serial mego życia. Lehane pisał scenariusz. Po drugie "Gdzie jesteś, Amando"- świetny film Bena Afflecka na podstawie książki Lehane. Dziękuję. Starczyło. Książka wciągnęła mnie od pierwszej strony. Opowiada o parze detektywów - Patricku i Angie (dla mnie już zawsze będą mieć twarze Casey'a Afflecka i Michelle Monaghan, wszystko przez "Gdzie jesteś Amando"...), którzy na prośbę starego bogacza, biznesmena Stone'a, mają odszukać jego córkę Desiree. Po drodze wpadają na groźną sektę, do której Desiree należała...I tak szukają, szukają, napięcie rośnie. Najlepsze w tej książce jest to, że każdy ze świadków ma swoją wersję zdarzeń, którą z wielkim przekonaniem przedstawia. Dynamika niesamowita, ciągle jakieś nowe tropy, nowe osoby, a końcówka wymiata całkowicie. Desiree przebiegła, jak mało kto, wodzi tych biednych facetów za nos, robi z nimi, co chce. No i Bubba. Stary, dobry Bubba. Najlepszy bohater ever. Uwielbiam takie dynamiczne i trzymające w napięciu książki. Teraz czytam "Ciemności, weź mnie za rękę", fajna, spoko ale jednak już nie tak zarąbista jak "Pułapka...". Polecam bardzo. Bardzo bardzo.
Po czwarte.
Ten teledysk. Zaczęło się od tego, że w radiowej Trójce usłyszałam tę piosenkę. Myślę sobie "Rihanna" na Trójce? Nie!!!!!!!!! Nie wierzę! Ale im dalej w las, tym było lepiej. Usłyszałam chrypę, usłyszałam refren i zjadło, żeby nie powiedzieć, wpierdzieliło mnie w całości. Słuchałam cały dzień. Wieczorem obejrzałam teledysk i kiedy dowiedziałam się, że to 11sto letnia dziewczynka tańczy - umarłam. Bardzo mi się ten obraz podoba. Świetnie mi się to ogląda. Utalentowane wielce dzieci to jest to. Podziwiam i pokłony składam.
No i to by chyba było na tyle.
A nie, jeszcze jedno... zaczęłam oglądać serial HBO "Pozostawieni".
Wczoraj był czwarty odcinek. Na razie nie wiem, czy mi się podoba. Trzeci odcinek był świetny. Otóż pewnego dnia mieszkańcy pewnego miasta orientują się, że członkowie ich społeczności zniknęli. Ot, wyparowali. Nie ma. Córki, synowie, matki, babcie, pani ze sklepu i pan, co sprzedaje jajka. No i teraz pan reżyser pokazuje nam to wszystko, co dzieje się z tymi, którzy pozostali. Już wiadomo, z opisu serialu, że nie dowiem się czemu ludzie zniknęli, bez sensu, to by mnie trzymało w napięciu. A tak, to napięcia żadnego nie ma, oglądam bo oglądam, dooglądam ten sezon i zobaczymy. Nie sądzę jednak, by było to coś na miarę, przynajmniej, dobrego serialu ale może zaskoczy. Się zobaczy.
Teraz to już serio wszystko. Upalne joł!
(fotki pochodzą ze stron: www.filmweb.pl, www.starwarped.net, esensja.stopklatka.pl/, www.youtube.com, kultura.newsweek.pl)