tag:blogger.com,1999:blog-66902346281826998582024-03-13T07:30:54.132+01:00FomoHabermadalenahttp://www.blogger.com/profile/06729250166661011231noreply@blogger.comBlogger61125tag:blogger.com,1999:blog-6690234628182699858.post-64958042493709120532018-03-20T12:27:00.001+01:002018-03-20T12:27:48.284+01:00Collateral <div style="text-align: justify;">
Nie nadążam. Za dużo filmów, seriali. Za mało czasu. Staram się oglądać tylko dobre produkcje jednak nie zawsze jest tak, jak sobie zaplanowałam. Tak było w przypadku tego serialu. Lubię w brytyjskie, lubię Carey Mulligan, lubię Netflixa i lubię miniseriale. Powinno do szczęścia wystarczyć...teoretycznie...<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjMwM-lc1RyK6oCGCeVtbfLNF05H5WX8Vfm9Smk59HsFCImLzEPoQqxMbViE6rVwG4LQ1EMyd0-MV2Ra6fcUpNxqTEBFXiPUkBLPtkOYtNjbKxIP4smUFpHsLL2eoa92CVq2z_fMnysmxw/s1600/collateral-trailer-netflix-carey-mulligan.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="464" data-original-width="825" height="179" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjMwM-lc1RyK6oCGCeVtbfLNF05H5WX8Vfm9Smk59HsFCImLzEPoQqxMbViE6rVwG4LQ1EMyd0-MV2Ra6fcUpNxqTEBFXiPUkBLPtkOYtNjbKxIP4smUFpHsLL2eoa92CVq2z_fMnysmxw/s320/collateral-trailer-netflix-carey-mulligan.jpeg" width="320" /></a></div>
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
"Collateral" to dziwny serial. To tylko cztery odcinki, które przelatują przez palce, mimo, że chwilami się dłużą i przynudzają. Mamy morderstwo, mamy panią detektyw i mamy całą gamę postaci, które w jakiś sposób z owym morderstwem się łączą. Mamy uchodźców, mamy Londyn, mamy polityków. Dużo tego, nie? No właśnie. A to TYLKO cztery odcinki. Nie lubię za mało, nie lubię za dużo. Lubię, kiedy jest w sam raz. Kiedy serial jest wielosezonowy i każdy wątek jest rozciągany do granic możliwości - męczę się. Kiedy jednak jest dużo wątków, a mało czasu - nie wiem po co i na co.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg1zK12Ov3ho_7nV3kW1toDYJg7Ko2NniUtKrwCAmzHC-3YG2zIO0wPkZQlmZsCi1orPGAViOATfw5YYmXauuE40yrl3WPRY8eg6nP-bbjXqpcEC8rKNwJpvVyrMFN1k4sJ2UbJo_goKUg/s1600/carey-mulligan-begins-filming-collateral-in-london-02.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="650" data-original-width="1025" height="202" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg1zK12Ov3ho_7nV3kW1toDYJg7Ko2NniUtKrwCAmzHC-3YG2zIO0wPkZQlmZsCi1orPGAViOATfw5YYmXauuE40yrl3WPRY8eg6nP-bbjXqpcEC8rKNwJpvVyrMFN1k4sJ2UbJo_goKUg/s320/carey-mulligan-begins-filming-collateral-in-london-02.jpg" width="320" /></a></div>
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Najmocniejszą stroną tego serialu są kobiety. Pierwsza - Kip Glaspie (Carey Mulligan). Pani detektyw. Nie wiem o niej nic. Widać, że jest w ciąży, chociaż śmiga po schodach jak zwinna sarenka (ta...chciałabyś...). Była nauczycielką, miała jakiś epizod sportowy, ma męża. Tyle. Słabo. Chcę więcej. Chcę widzieć, co robi w domu, kiedy w końcu wróci ze służby. Chcę poznać jej męża i zobaczyć przygotowania do pojawienia się na świecie nowego członka rodziny. Chcę zobaczyć jak mieszka i co je na śniadanie. Cokolwiek. Naprawdę. Cokolwiek. Niestety panią detektyw mogłam zobaczyć tylko w akcji. Lubię Carey Mulligan. Cieszę się, że jest jej coraz więcej i mam nadzieję, że pozostanie "cichą" gwiazdą Holiłódu.<br />
Druga - Sandrine Shaw (Jeany Spark). Pani w mundurze. Pani żołnierz. Pani z pozoru robot, w środku jednak krucha istota walcząca ciągle z przeszłością. Twarda dziewczyna próbująca zmyć ze swoich włosów kawałki z przeszłości. Dosłownie. Kobieta w męskim świecie. Córka żołnierza. Siostra żołnierza. Trochę mi jej żal i trochę ją rozumiem.<br />
Wokół tych dwóch głównych bohaterek krążą inne kobiety. Ksiądz lesbijka, była żona lubiąca nielegalne rozrywki, młoda dziewczyna z pizzerii i Fatima, która przypłynęła na łódce i próbuje jakoś żyć. Mężczyźni są, owszem, ale odnoszę wrażenie, że to serial o kobietach i to one grają tutaj pierwsze skrzypce.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhUd8WLNWpEtb-HczwRHkhiCDVAyLm6pGZ56NZWm3zRL0NLYRCQMujqegqWI70yu1O4isVLTJEHg5pyCvoFfcZp6G59df3QKuyDT9t5Or0MidDXRvtu52CpmJ_ciN__CtR0gv1j3EXNvmg/s1600/14838018-low-res-collateral.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="912" data-original-width="1368" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhUd8WLNWpEtb-HczwRHkhiCDVAyLm6pGZ56NZWm3zRL0NLYRCQMujqegqWI70yu1O4isVLTJEHg5pyCvoFfcZp6G59df3QKuyDT9t5Or0MidDXRvtu52CpmJ_ciN__CtR0gv1j3EXNvmg/s320/14838018-low-res-collateral.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
Jeśli chodzi o zarzuty, jest jeden. No nie da się w czterech odcinkach rozwiązać sprawy, zapoznać widza z bohaterami (samo "Hej, jestem Kip" mi nie wystarczy, sorry), stworzyć jakiejś więzi na linii widz - bohater. Mam wrażenie, że fabuła to takie liźnięcie, taki przedskoczek, z tym, że Stocha niestety nie ma. I nie będzie. Dwie dziurki w nosie, skończyło się. I tak siedziałam w fotelu, oglądałam, nie towarzyszyły mi żadne emocje.... Za szybko to wszystko, zdecydowanie za szybko. Nie wiem, czy taki był zamysł, czy pieniędzy zabrakło, czy może Carey rzeczywiście była w ciąży i wody jej odeszły. W każdym razie czuję niedosyt i takie traktowanie tematu po łebkach to nie dla mnie. A mogło być tak pięknie. Mógł być Londyn pełen uchodźców radzących sobie (lub nie) z nową sytuacją. Mogła być sprawa grająca detektywom na nosie. Mogła być Kip pijąca kawę z mężem.<br />
Co mi się podobało? Wyżej wspomniane panie. Carey jest świetna i zawsze wypada dobrze. Uwielbiam jej niski głos i chcę jej ciągle słuchać. Generalnie aktorzy wypadli bardzo wporzo.<br />
Fajne zagranie z piosenkami otwierającymi każdy odcinek. Jestem tutaj nieobiektywna. Puśćcie mi Queen na początku "M jak miłość", a zostanę psychofanką.<br />
Klimat Londynu zawsze mnie bierze.<br />
I tyle. Nie wiem, czy polecać, czy nie. Jeśli ktoś cierpi na nadmiar czasu może obejrzeć ale czy to coś zmieni? Czy coś wniesie do życia? Czy będzie prowokowało do dyskusji? Średnio. Czy mogłoby być czymś lepszym? Zdecydowanie. Więcej odcinków, więcej obyczaju, więcej trudności w rozwiązywaniu sprawy i byłby piękny serial. A tak... jest po prostu serial. Amen.<br />
<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
madalenahttp://www.blogger.com/profile/06729250166661011231noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6690234628182699858.post-73353754372308374222017-01-04T13:23:00.000+01:002017-01-04T13:23:30.148+01:00Aktorki, którym zazdroszczę <div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
Monica Belluci</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjrSO_4Sy12ticE0VHeeSQ5rc6jNKUpk9ueOiS2JbDxsW5ucz_SHlxEzCbRsy4a08XdwejC2XWk9G1CEbdB7BgIfslf8Wk40QoHFIRIgJ_ihCnqfXnjjy4E0MJOutOGcDSBXTXmME9u-uo/s1600/Monica_Bellucci_Dolce_and_Gabbana.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjrSO_4Sy12ticE0VHeeSQ5rc6jNKUpk9ueOiS2JbDxsW5ucz_SHlxEzCbRsy4a08XdwejC2XWk9G1CEbdB7BgIfslf8Wk40QoHFIRIgJ_ihCnqfXnjjy4E0MJOutOGcDSBXTXmME9u-uo/s320/Monica_Bellucci_Dolce_and_Gabbana.jpg" width="219" /></a></div>
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
W zasadzie powinnam tę panią zostawić bez komentarza. Jeśli jest na świecie kobieta, która jej nie zazdrości, chcę ją poznać i wybić jej ów brak zazdrości z głowy. Jak można tak ociekać klasą? Chciałabym być damą ale z Monicą łączy mnie tyle, co nic. Jestem pewna, że tuż po przebudzeniu wygląda równie pięknie, jak po nałożeniu tony makijażu. Jestem pewna, że kiedy robi jajecznicę (je rajt, na pewno to właśnie robi) to jest przy tym tak dostojna, piękna, odrzucająca włosy do tyłu, że białko ścina się bez użycia gazu. No chyba, że ma kuchenkę elektryczną. To sorry. Czas w przypadku tej pani nie ma żadnego znaczenia. Od zawsze jest piękna i tak już pozostanie. Najbardziej zazdroszczę jej klasy. Tak bym chciała damą być ale cóż, nie w tym życiu. Szkoda, że tak jej mało. Mogłaby zagrać w jakiejś totalnej porażce, oglądałabym dla samego widoku.<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
Uma Thurman</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhvhVKASk576nP8QnvEaggsXznkH85lpVD5Du2XYrPjDjH7nMjGTU4PERS7Yb-MT2sDxTVc_d5IFZpWLX008cqRkxcGB8OpRfnBCTGrG569sOLfhAjOwCugKOVP-zvHp2TKx3V0hM-BUew/s1600/NKqnO297.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhvhVKASk576nP8QnvEaggsXznkH85lpVD5Du2XYrPjDjH7nMjGTU4PERS7Yb-MT2sDxTVc_d5IFZpWLX008cqRkxcGB8OpRfnBCTGrG569sOLfhAjOwCugKOVP-zvHp2TKx3V0hM-BUew/s320/NKqnO297.jpeg" width="320" /></a></div>
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Tutaj sprawa rozbija się o Quentina. Jeśli miałabym jedną, jedyną okazję zagrać w filmie, chciałabym, żeby Quentin reżyserował. Żeby mnie ubrał w żółty kombinezon i wsadził do cipkowozu. Żeby włożył mi w rękę papierosa i zaproponował czarną grzywkę i białą koszulę. Przebolałabym nawet Travoltę. Poza tym Uma miała za męża Garego Oldmana. Sorry, nie da się nie zazdrościć. No i ma 180 cm wzrostu. Szacun. Podoba mi się, jak Czesi mówią, że oto przed państwem Juma Derman.<br />
<div style="text-align: center;">
Millie Bobby Brown</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhId40bsINGXLsCtx4vzPe-eNF2irGrVHXpVtiv7ruW6sJDUa_uURF5NOQRt-2rjBUoTtpj5ualECSfDkSTuV8O5Riv63-eaJOilhgGRPBDWi1rTuxl5WckY4jc8OBo0-rqyZC3N6flrlQ/s1600/millie-bobby-brown-w-magazine-001.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="159" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhId40bsINGXLsCtx4vzPe-eNF2irGrVHXpVtiv7ruW6sJDUa_uURF5NOQRt-2rjBUoTtpj5ualECSfDkSTuV8O5Riv63-eaJOilhgGRPBDWi1rTuxl5WckY4jc8OBo0-rqyZC3N6flrlQ/s320/millie-bobby-brown-w-magazine-001.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
Uwielbiam utalentowane dzieci. Nie, żebym gardziła tymi "zwykłymi" (o ile takie w ogóle są) ale od zawsze ogromny szacun i podziw kieruję w stronę czteroletnich perkusistów i dwuletnich tancerzy i innych malarzy, tapeciarzy, tynkarzy. Millie Bobby Brown, czyli, umówmy się, Eleven. Odkąd zobaczyłam ją w Stranger Things jestem jej największą fanką. Czego jej zazdroszczę? Ogromnego talentu. Tyle emocji wyrażonych gestami, twarzą, ciałem. Takie smutne oczy potrafiące zmienić się nagle w wesołe. Umiejętność rozkochania w sobie wszystkich tych, którzy serial oglądali. Dzieci w filmach i serialach zazwyczaj są dziećmi (może poza Christianem Balem, który w Imperium Słońca był geniuszem i dziś używa dokładnie tego samego zestawu min i nie mogę się temu przestać dziwić), dobrze się bawią, a że mają naturalną skłonność do wcielania się w role wychodzi to przeważnie dobrze. U Eleven wyszło prześwietnie. Mądrze, dojrzale. Śledzę jej poczynania. Jest mądrą, śmiałą dziewczynką. Ostatnio widziałam ją w klipie Sigmy ft. Birdy do piosenki "Find me" i znowu się zachwyciłam. Ta twarz jest niesamowita. Zazdroszczę jej talentu i każdej jednej miny wyprodukowanej przez tę miłą, łagodną twarz. Mam nadzieję, że sodówa ominie Millie szerokim łukiem i w przyszłości będę ją oglądała w wielu filmach. Tymczasem czekam na Stranger Things 2.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
Emma Stone</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjumOymVrtplZBpK5KMI8E6MVCTLW38juxww_wKhyLIncQ6W5jblOmaBdiH8MMjp15jrOTDqq4rVHdnaN3REFyfog5j3MOFTkRMUZqDnHqk2tIBaM3ZBGJ6CyQhWRHYX0g-Azlr_J9whdU/s1600/emma-stone-1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="212" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjumOymVrtplZBpK5KMI8E6MVCTLW38juxww_wKhyLIncQ6W5jblOmaBdiH8MMjp15jrOTDqq4rVHdnaN3REFyfog5j3MOFTkRMUZqDnHqk2tIBaM3ZBGJ6CyQhWRHYX0g-Azlr_J9whdU/s320/emma-stone-1.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
Tutaj zazdroszczę umiejętności, którą chciałabym posiadać ale, kurde, nie umiem. Połączenie bycia chłopczycą i wyluzowaną laską z elegancką i seksowną damą. Tak. Emma to potrafi. Wystroi się niesamowicie, wyczesze, wymaluje, strzela tym swoim seksem na prawo i lewo, po czym siada na kanapie u Fallona czy innego Kimmela i jest taka klawa, luźna i kumpelska, że aż chce się z nią zaprzyjaźnić. Podobnie ma Jennifer Lawrence z tym, że ta jest bardziej wulgarna, zbyt głośna i ogólnie jej nie lubię. Czekam na La La Land, mam nadzieję, że kiedyś uda mi się zobaczyć, czuję, że będzie przedobrze. Trochę nie mogę przeboleć Garfielda u boku ale cóż, miłość jest ślepa i najwidoczniej lubi głowy z toną włosów :).<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
Krystyna Janda</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhVQyuczjv7YUtXIHZx5MLUxoRxpPBnIvQbjuZrGD2TutYPGah5j_OTynPvkeSdj0ABr1fXjGOgni3Q97dh_h6JhRCHMdxjTc2cU_Aew2TChqtCJnpt6cuQ9xG5Co5aiV2vrazLP9DQL_k/s1600/25945.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhVQyuczjv7YUtXIHZx5MLUxoRxpPBnIvQbjuZrGD2TutYPGah5j_OTynPvkeSdj0ABr1fXjGOgni3Q97dh_h6JhRCHMdxjTc2cU_Aew2TChqtCJnpt6cuQ9xG5Co5aiV2vrazLP9DQL_k/s320/25945.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
Mój stosunek do polskiej kinematografii, polskich aktorek i aktorów oraz reżyserów jest jaki jest. Nie lubię, jestem uprzedzona i szkoda mi czasu. Krystyna Janda to osobna para butów. Czego jej zazdroszczę? Odwagi. Pewnie to kwestia wieku, pozycji na rynku, mądrości. Nieważne. Zazdroszczę odwagi. Krystyna Janda nie boi się mówić o aborcji, o prawach kobiet, o partii wspaniale nam rządzącej i o całym syfie, który przetacza się właśnie przez nasz kraj. W nosie ma, czy komuś się to spodoba, czy nie i za to ogromny szacun. Mogłaby to olać. Dzieci odchowane, mnóstwo filmów na koncie, teatr, reklama. Ale nie. Od wielu, wielu lat zapytana o autorytet odpowiadałam:"yyyy nie mam". Myślę, że teraz jest to Krystyna Janda. Taką mądrą, dojrzałą, inteligentną i potrząsającą głową kobietą mogłabym być.<br />
<div style="text-align: center;">
Alicia Vikander</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhZnZgMwOZyFOycO46O_U2b0DqblYm8_r8LC49PdgmoipyRx9Dph0V2xRJT9lovbanvVFsCfc8VA9EjZM6aborxi3GFAiU5cme9kICSutww-l8aOJImzQEpaXwFBrrKIBTMVZxxlJu5EJ8/s1600/Alicia-Vikander-Face-Wallpaper.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="180" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhZnZgMwOZyFOycO46O_U2b0DqblYm8_r8LC49PdgmoipyRx9Dph0V2xRJT9lovbanvVFsCfc8VA9EjZM6aborxi3GFAiU5cme9kICSutww-l8aOJImzQEpaXwFBrrKIBTMVZxxlJu5EJ8/s320/Alicia-Vikander-Face-Wallpaper.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
Krótka piłka. Alicii zazdroszczę Michaela Fassbendera. :)<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
madalenahttp://www.blogger.com/profile/06729250166661011231noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6690234628182699858.post-63395218910383247852016-12-16T12:41:00.004+01:002016-12-17T10:07:21.439+01:00Długa noc<div style="text-align: justify;">
Mam wrażenie, że od jakiegoś czasu toczy się cichy i nieoficjalny pojedynek pomiędzy HBO, a Netflixem. Nawet nie same stacje, co fani, wypisują różne dziwne zarzuty, prześcigają się w kolejnych obejrzanych tytułach i nie wiem czemu to wszystko ma służyć. Dla mnie lepiej - być może dzięki temu poziom pójdzie w górę i jeszcze bardziej w górę, aż w końcu osiągnie szczyt szczytów i będę jakże najszczęśliwsza. Na razie korzystam ile wlezie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Kilka seriali i filmów za mną ale jakoś ten jeden siedzi mi ciągle w głowie. Dlatego na tapetę idzie "The Night off" co w naszym wspaniałym, polskim tłumaczeniu oznacza "Długą noc". Niech i tak będzie.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg4e3EQSj_WqR__7T7DJH2HR2VVbVN2RM2TWVErPg2PS5JfBZEOLiSIe-O_wVQHpseIqZulU-bfCOP83d9u_L_ULx5j8g4vcC7BvuqreuGUdXymFSwgmZC5eyllq-aOF_YkKlqsQgxkh9E/s1600/the_night_of_still_h_2016.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="180" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg4e3EQSj_WqR__7T7DJH2HR2VVbVN2RM2TWVErPg2PS5JfBZEOLiSIe-O_wVQHpseIqZulU-bfCOP83d9u_L_ULx5j8g4vcC7BvuqreuGUdXymFSwgmZC5eyllq-aOF_YkKlqsQgxkh9E/s320/the_night_of_still_h_2016.jpg" width="320" /></a></div>
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
"Długa noc" to opowieść o młodym studencie z Pakistanu o imieniu Nazir, który wraz z rodziną mieszka w Nowym Jorku. Pewnego wieczoru podbiera ojcu taksówkę i jedzie na imprezę. Po drodze musi się gęsto tłumaczyć kolejnym pasażerom, że on nie jest taksówkarzem i mają spadać bo nigdzie ich nie zawiezie, aż w końcu do taryfy wsiada młode, piękne, całe na czarno dziewczę i sytuacja się lekko odmienia. Dziewczę ma w oczach seks, dzikość i trochę depresji, na co Nazir reaguje rozbieganymi oczkami i wgapianiem się w lusterko. Laska mówi, że chce nad wodę, jadą zatem nad wodę. Po drodze mają kilka przygód, które zrobiły mi z mózgu wodę powodując analizę każdej postaci (coś jak w True Detective, oczywiście na końcu okazało się, że i tak nie miałam racji....). Koniec końców lądują u młodej w domu, zarzucają jakieś tam dragi, piją alkohol i bawią się w zabawy z nożem. Od noża do seksu krótka droga. Wiadomo. Po wszystkim nasz bohater budzi się na kuchennym stole, trochę nie ogarnia, szuka koleżanki, wchodzi do sypialni, a tam zonk. Krew, denatka, krew i więcej krwi. No i tutaj serial się zaczyna. Młody zostaje oskarżony o morderstwo.</div>
<div style="text-align: justify;">
Do akcji wkracza mój ukochany John Turturro (ponoć najpierw postać adwokata miał grać James Gandolfini ale nie doczekał, potem Robert DeNiro, w końcu padło na Johna i całe szczęście), czyli adwokat Jack Stone, który generalnie jest wyznawcą chodzenia na ugodę, ma w nosie klientów i chce tylko zarabiać. Smaczku postaci dodaje choroba - egzema. Trencz, koszula, aktówka, sandały i stopy owinięte folią spożywczą. Do tego patyczek służący do drapania. Mniamuśniej być nie mogło. Mamy jeszcze kumpla z więzienia - Freddie'go (Michael Kenneth Williams, którego uwielbiam za The Wire), młodą panią adwokat - Chandrę (Amara Karan), no i to w zasadzie tyle. Są jeszcze inne postaci ale te, które wymieniłam najbardziej zostały mi w pamięci.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEilGUqM2YGcyhGwiD6kZYjLURg3R6qQ4I9zxHctCMy4ftghPVU6QZ-3I8ESEiEAxMpWCg7HBPWm2aA1SeT_MJn6c5hjAZnwW0iRmdRZTyejV-NNZ546q4P65kgnBJcHq0u4SENDko8Ma6c/s1600/Screen+Shot+2016-07-16+at+12.31.16+AM.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="168" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEilGUqM2YGcyhGwiD6kZYjLURg3R6qQ4I9zxHctCMy4ftghPVU6QZ-3I8ESEiEAxMpWCg7HBPWm2aA1SeT_MJn6c5hjAZnwW0iRmdRZTyejV-NNZ546q4P65kgnBJcHq0u4SENDko8Ma6c/s320/Screen+Shot+2016-07-16+at+12.31.16+AM.png" width="320" /></a></div>
<br />
Serial ma minusy. Dość dużo zapychaczy dziur, które sprawiały, że momentami odcinki się dłużyły. Jest to typ powolniaka, mięsistego rozwleczonego flaka z olejem ale, kurde, bez przesady. Nie interesuje mnie brat Nazira i syn Stone'a. Skoro ich wątki nie zostały rozwinięte, po co siać zamęt Naprawdę, 8 odcinków to niewiele i nie trzeba wprowadzać niepotrzebnych bohaterów i sytuacji nie mających związku z tematem serialu.<br />
"Długa noc" idealnie wpasowuje się w dzisiejszą beznadzieję związaną z walką z systemem. No nie ma na dziada sposobu. Wszędzie (służba zdrowia, policja, oświata, kultura itd.) rządzą koneksje, lenistwo, wykonywanie roboty od do i olewanie potencjalnego pacjenta, klienta, ucznia. Są jakieś tam dowody, w sumie byle jakie, ale są. Emerytura za pasem, kolejna sprawa za pasem, po co się wgłębiać i analizować. Winny. I koniec tematu. Lecimy z kolejnym. Sam Nazir też jakoś nie za bardzo się stara, wsiąka w więzienne środowisko i poznajemy jego nową (a może prawdziwą?) twarz. Mam takie wrażenie, że w "Długiej nocy" nikomu na nikim nie zależy, są jakieś pojedyncze przebłyski ale nie mają siły przebicia. Jednak jest coś, co przyciąga w stronę telewizora i chce się tę beznadzieję i powolność oglądać. Nie ma nagłych zwrotów akcji, zaskakujących sytuacji (nie czuję, że rymuję) ale coś trzyma na tyłku i zmusza do dalszego oglądania.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJvVxFAOwrPOy0h0ZAGcOA-N31t7nmAeI2YQOPBl6zYCb0CFk1E3iNPnZed1GZldta4-9BYYjI0ySeA3EFLPGE8AMLVqyut0jdaQHnM1X11PoXd2Y2t_HMdl3wShFnMhNVwvv4HlAmfSM/s1600/The-Night-of-Naz-Parents.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJvVxFAOwrPOy0h0ZAGcOA-N31t7nmAeI2YQOPBl6zYCb0CFk1E3iNPnZed1GZldta4-9BYYjI0ySeA3EFLPGE8AMLVqyut0jdaQHnM1X11PoXd2Y2t_HMdl3wShFnMhNVwvv4HlAmfSM/s320/The-Night-of-Naz-Parents.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
W sumie polecam, chociaż nie każdy będzie usatysfakcjonowany. Na długie, zimowe wieczory w sam raz. Ciekawa jestem, czy serial zgarnie jakieś nagrody. Przeszedł chyba bez echa i jest za cichy na te wszystkie "Gry o tron" (uwielbiam) i "House of cards" (Frank, jesteś największą świnią).<br />
Gdybym miała oceniać dałabym 6 na 10. Niech ma. Jeden punkt jest za oczy Nazira. 4 punkty za zdjęcia. 1 za Johna T. Amen.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
madalenahttp://www.blogger.com/profile/06729250166661011231noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-6690234628182699858.post-2458088487526895192016-04-17T14:24:00.001+02:002016-04-17T14:32:00.158+02:00Kup pan książkę (ewentualnie komiks)!<div style="text-align: justify;">
Jest niedziela, są ogłoszenia parafialne. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Stało się tak, że potrzebuję miejsca. W związku z tym sprzedaję książki i kilka komiksów. Gdyby ktoś, coś zapraszam do kontaktu na fejsie (wystarczy wpisać w wyszukiwarkę "fomohaber" i gotowe), lub mailem: fomohaber@gmail.com, lub w komentarzu of kors. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Zapraszam, pozdrawiam i inne serdeczności. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjwn5npUTiv3aexAULKQcZevJzQlHJI_RSVZ5A_3QldW6lRVQPD1RDDIWuYYDgD0fdLJbAotuIvyrbk5cd0Dpk5vIjnociBpGqQkTkrgGNtw95wvpaDG9IrkJMV3pZgdJFlajtdSf43b8o/s1600/DSC_3989.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjwn5npUTiv3aexAULKQcZevJzQlHJI_RSVZ5A_3QldW6lRVQPD1RDDIWuYYDgD0fdLJbAotuIvyrbk5cd0Dpk5vIjnociBpGqQkTkrgGNtw95wvpaDG9IrkJMV3pZgdJFlajtdSf43b8o/s320/DSC_3989.JPG" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiksCF1uVaieUMKJb92CC7BRELBWb9mjWKoUKM_aB9SaUyUPl5Dvo3I7myuU-ZA9FMuIbGCBn_-5Fm5M1F0t_4DoFxKG-6VDc19tob2fPoUnLD3YLhSthBez0tEXUYK2lgz6DSuEx1DLDc/s1600/DSC_3990.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiksCF1uVaieUMKJb92CC7BRELBWb9mjWKoUKM_aB9SaUyUPl5Dvo3I7myuU-ZA9FMuIbGCBn_-5Fm5M1F0t_4DoFxKG-6VDc19tob2fPoUnLD3YLhSthBez0tEXUYK2lgz6DSuEx1DLDc/s320/DSC_3990.JPG" width="213" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhzw3P6SFFqh3qZy-qRkFiJag1q-2ibVhZXgSRzcjk0ZCiIeW6_FUfAZ7pWN3bAP7rfmuhZQXi90KtdHAREBSmOSgD8ja0UvfdCuXc3c0UZkgrhhMyA45_CmMkZMsVpShzQqLycfmaaDhc/s1600/DSC_3991.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhzw3P6SFFqh3qZy-qRkFiJag1q-2ibVhZXgSRzcjk0ZCiIeW6_FUfAZ7pWN3bAP7rfmuhZQXi90KtdHAREBSmOSgD8ja0UvfdCuXc3c0UZkgrhhMyA45_CmMkZMsVpShzQqLycfmaaDhc/s320/DSC_3991.JPG" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjFfcStdty3XcOnxfcpipKuqEvx9K8wmq2HQGTBy2NDDetPOSTXhRvMSKytXkSaDhw4h_pP0fAeMA00hAujBF4bBDwOKTLm_lQBZiGmme0yGynzeQiqgu_1n_Sbbylz92zab_wvfLNFvZg/s1600/DSC_3992.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjFfcStdty3XcOnxfcpipKuqEvx9K8wmq2HQGTBy2NDDetPOSTXhRvMSKytXkSaDhw4h_pP0fAeMA00hAujBF4bBDwOKTLm_lQBZiGmme0yGynzeQiqgu_1n_Sbbylz92zab_wvfLNFvZg/s320/DSC_3992.JPG" width="213" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
madalenahttp://www.blogger.com/profile/06729250166661011231noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6690234628182699858.post-67956332881335311512016-04-13T13:07:00.003+02:002016-04-13T13:07:52.393+02:00Show me a hero<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEicvI5YwPiAEXSFkDVhcy0HAE_JOJMvs-EeLCpj-yYMnX4ZD9zuVA7sFctkh7OCrLNgnmvaNYfSCis2uR2290yfSSi8G2e-E3TgBbGDVIiBeDaAaadUO4Gj3EPyXnXt4GsVvfJ9wMKFY68/s1600/6ffdad4b-839f-4a24-aeeb-101a984ba183-2060x1236.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="192" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEicvI5YwPiAEXSFkDVhcy0HAE_JOJMvs-EeLCpj-yYMnX4ZD9zuVA7sFctkh7OCrLNgnmvaNYfSCis2uR2290yfSSi8G2e-E3TgBbGDVIiBeDaAaadUO4Gj3EPyXnXt4GsVvfJ9wMKFY68/s320/6ffdad4b-839f-4a24-aeeb-101a984ba183-2060x1236.jpeg" width="320" /></a></div>
<br />
Jakoś tak się złożyło, że zaprzyjaźniłam się z serialami. W kinie ostatnio byłam na "Zjawie". Daaaawno temu. Zupełnie nie wiem, z czego to wynika, może z faktu, że w moim odczuciu najlepsze kino mam już za sobą. Lata 90te nie wrócą, Harvey Keitel, Gary Oldman, Robert De Niro i Willem Dafoe młodsi nie będą, a Ben Affleck, Chris Hemsworth i Chris Evans wybijają mi oczy swoimi klatami, a ja tego o nie, nie lubię (no dobra, Evans ma plus za "Sunshine" ale to dzięki genialności filmu, nie jego grze).</div>
<div style="text-align: justify;">
Tak więc seriale. Wybór jest przeogromny i tak naprawdę każdy znajdzie coś dla siebie. Jak ktoś lubi po turecku włączy sobie tvp, a jak ktoś woli z wąsem włączy sobie HBO GO. Ja wolę z wąsem.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEixCGA_8OeUKVW2keNOt4SQCOy9hmIIrTqiSDt6C-nwV3p1yUv5OMOnIph1NJvH5U6F1xh1iC4BjW6sCJeehyphenhyphenN02Zn9zVnKR2WmAdg18vGIP97Bd3qFEaWna3X5bhxqp7C6BM3gc0e2Yzc/s1600/ShowMeAHero.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEixCGA_8OeUKVW2keNOt4SQCOy9hmIIrTqiSDt6C-nwV3p1yUv5OMOnIph1NJvH5U6F1xh1iC4BjW6sCJeehyphenhyphenN02Zn9zVnKR2WmAdg18vGIP97Bd3qFEaWna3X5bhxqp7C6BM3gc0e2Yzc/s320/ShowMeAHero.jpg" width="320" /></a></div>
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
"Show me a hero" to serial (w zasadzie miniserial) opowiadający historię Nicka Wasicsko - człowieka, który w wieku 28 lat obejmuje stanowisko burmistrza Yonkers (Juesej). Zadanie przed chłopakiem niełatwe, prawdę mówiąc ciut się wkopał, jednak młodość, wiara w siebie i w możliwość zmiany świata są tak silne, że Nick prze do przodu niczym kombajn podczas żniw. Otóż! Sąd federalny orzekł - trzeba wybudować mieszkania komunalne dla biedniejszej części społeczeństwa, przeważnie są to czarnoskórzy, przeważnie ćpają lub dilują, przeważnie mają dzieci z lewego łoża, przeważnie skończyli edukację na zerówce. Przeważnie. Nie zawsze. Mieszkania mają zostać wybudowane w dość ekskluzywnej dzielnicy co spotyka się z ogromnym protestem mieszkańców Yonkers. Powiedzmy sobie szczerze - białych, bogatych mieszkańców. Zaczynają się protesty, wrzaski, obelgi rzucane pod adresem Nicka i jego wąsa. Rady miasta sprowadzają się do pyskówek, interwencji policji, śliny tryskającej na prawo i lewo oraz głosowań, które za każdy razem przynoszą taki sam skutek - rada na budowę się nie zgadza, sąd budowę nakazuje. I weź tu bądź burmistrzem i miotaj się między ludem, a sądem. Przykro się na to wszystko patrzy. "Show me a hero" pokazuje, że wśród przyszłych mieszkańców nowych osiedli są samotna matka wychowująca trójkę dzieci, starsza pani tracąca wzrok z powodu cukrzycy, młoda dziewczyna starająca się wyjść na prostą (jednak ze zdebilałym chłopakiem u boku jest to dość trudne zadanie). Są zwykli ludzie, którym w życiu się nie udało i zasługują na pomoc i życzliwe słowo. I tak z odcinka na odcinek obserwujemy rozwój sytuacji, przeboje i podboje Nicka, problemy mieszkańców. W rezultacie osiedla zostają wybudowane, burmistrzem zostaje kto inny, a Nick... trzeba zobaczyć. Oczywiście mogłabym napisać wszystko bo serial jest na faktach. Każdy kto umie w wyszukiwarkę wpisać dwa słowa :"Nick Wasicsko" w ciągu minuty zapozna się z historią życia tego pana, jednak jak pokazuje forum filmwebu nawet w przypadku obrazu o prawdziwej postaci nie należy wychodzić przed szereg aby nie spotkać się z atmosferą bliską atmosferze podczas rad miejskich w Yonkers.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhj62h-oKBIw3u_q7YIBJ2vzfwRR2OW8qlHCkZfFHAqiFQbl9uuMj1oTSIX-D9W8w4FUW69h9fkJdMppwV3lWY6o5jMhhYzx8QpfSBOLZxVqL0xIqFMMvJAnqQIeSxpFLKomuy6dwXJwDw/s1600/herokeener.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhj62h-oKBIw3u_q7YIBJ2vzfwRR2OW8qlHCkZfFHAqiFQbl9uuMj1oTSIX-D9W8w4FUW69h9fkJdMppwV3lWY6o5jMhhYzx8QpfSBOLZxVqL0xIqFMMvJAnqQIeSxpFLKomuy6dwXJwDw/s320/herokeener.jpeg" width="320" /></a></div>
<br />
Jak ja lubię filmy i seriale społeczne. Wiem, że dla wielu są to nudy na pudy i flaki z olejem. Jak ja lubię Davida Simona, który jest scenarzystą idealnym. "The Wire" wciąż jest u mnie na pierwszym miejscu, jest serialem mojego życia i chyba nic tego nie zmieni. Teraz "Show me a hero". I znowu ludzie, różne punkty widzenia i to, co najbardziej lubię - nie wiem tak naprawdę kogo polubić, a kogo znielubić na amen. I zawsze ten jeden jedyny ostatni odcinek, gorzki, powodujący długą ciszę tuż po emisji, skłaniający do dyskusji, że nic nie jest tak, jak się nam wydaje. Że wszystko ma swoje dobre i złe strony. Że Nick miał rację ale też jej nie miał. Że społeczeństwo miało rację ale jakże się myliło. Że biedniejsi mieszkańcy wykorzystali szansę ale też ją cholernie zaprzepaścili. Za to kocham Cię Davidzie S. Spróbuj napisać coś pod jakiegoś superbohatera, spróbuj pójść tym modnym nurtem i nie wybaczę Ci tego nigdy.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEikXjCYEgp6pAbWByEar1FYNpl7YUIe2op87ke1tACu0jvzhk7tV4pRX7-MQaYKDZFtOFLUWJqTNIiHhnVoZb_SbLuVrieOyGf_SYW0J73-RlWSaWGpGOcMMOjj8fHRMQAA_HA0fFWW3zE/s1600/show-me-a-hero-oscar-isaac-winona-ryder.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="229" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEikXjCYEgp6pAbWByEar1FYNpl7YUIe2op87ke1tACu0jvzhk7tV4pRX7-MQaYKDZFtOFLUWJqTNIiHhnVoZb_SbLuVrieOyGf_SYW0J73-RlWSaWGpGOcMMOjj8fHRMQAA_HA0fFWW3zE/s320/show-me-a-hero-oscar-isaac-winona-ryder.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
Aktorsko serial oczywiście wymiata. W roli Nicka mój nowy ulubieniec - Oscar Isaac. Ładny pilot z "Gwiezdnych wojen" i tańczący Nathan z "Ex Machiny". Naprawdę koleś godny uwagi, przechodzi metamorfozy niczym uczestniczki programu "Sablewskiej sposób na modę".<br />
Pojawia się też Winona Ryder, co mnie cieszy. Nie chcę o niej zapomnieć i mieć przed oczami tylko "Soku z żuka" (choć jest genialny, come mister tally man, tally me banana). Jest też Jon Bernthal, Alfred Molina i Catherine Keener, jednak całość skupia się wokół pana burmistrza i to on tutaj gra pierwsze skrzypce.<br />
Całość przypada na wspaniałe lata 80te. Za duże marynarki, bufiaste rękawki i te piękne trwałe na kobiecych głowach. Ehhh, dzieciństwo, wróć.<br />
Oczywiście bardzo polecam, to tylko (niestety) 6 godzin oglądania, warto się skusić.<br />
<br /></div>
madalenahttp://www.blogger.com/profile/06729250166661011231noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6690234628182699858.post-84329246994965909472015-11-20T10:13:00.001+01:002015-11-20T10:13:07.508+01:00Bone Tomahawk<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEghhZORJvI21pmyCck_hyphenhyphenV-d3Hb_KzTU0x4DZeKn7WkVQa99wFHVar_tej9xrYmKQnAl1m1J80mU-R1IzHMP2OMiMYIS047kC_lwW8IPeO3gkZfbd4o9c-7mOR57QaRzITmMemn7l4Xepc/s1600/7697587.3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEghhZORJvI21pmyCck_hyphenhyphenV-d3Hb_KzTU0x4DZeKn7WkVQa99wFHVar_tej9xrYmKQnAl1m1J80mU-R1IzHMP2OMiMYIS047kC_lwW8IPeO3gkZfbd4o9c-7mOR57QaRzITmMemn7l4Xepc/s320/7697587.3.jpg" width="216" /></a></div>
Nie lubię się bać. Wkurza mnie uczucie ciągłego niepokoju, jednak życie pokazuje, że filmy, podczas których robię w gacie są moimi ulubionymi filmami. Gryzę pazury, zatykam uszy i odwracam wzrok ale tak naprawdę cholernie to lubię. Tak też było tym razem.</div>
<div style="text-align: justify;">
Rzadko się zdarza, żebym nie wiedziała, co oglądam. Zawsze coś tam czytam, widzę trailer, zdjęcie. Tym razem nie wiedziałam nic. Zasiadłam, włączyłam i ryp. </div>
<div style="text-align: justify;">
Film to historia szeryfa (Kurt Russel), jego prawej ręki, Chicory (Richard Jenkins), męża Arthura (nasz polski Patrick Wilson) oraz tajemniczego Johna Broodera (Matthew Fox), którzy udają się na ratunek żonie Arthura (lekarka co to zniknęła sobie w niewyjaśnionych okolicznościach).</div>
<div style="text-align: justify;">
Postaci zarysowane są genialnie i kapitalnie i lubię ich. Mam słabość do Richarda Jenkinsa. Jego Chicory jest dobrym, poczciwym, żyjącym wspomnieniami (a kto nimi nie żyje?), zwalistym i wiernym psem. Przy nodze szeryfa zawsze i wszędzie. Arthur, mąż jak mąż, nie lubi, kiedy żona jest u góry i nie może znieść swojej sytuacji, którą to jest chora noga uziemiająca naszego bohatera i pozbawiająca go zwinności, szybkości oraz spontaniczności. Ciepła kluska, przynajmniej na początku, bo potem, poooootemmmm...... </div>
<div style="text-align: justify;">
No i w końcu mój ulubiony - Brooder. Ej, tak nie lubiłam tego Fox'a. Wszystko przez serial "Lost", przez jego dziwną grę w tym tworze, który osiągał szczyty popularności, a który z sezonu na sezon był coraz bardziej o niczym. Brooder jest facetem z klasą. Wysoki, dumny i wyprostowany. Bardzo honorowy, wręcz rycerski. Wezwał żonę Arthura na pomoc, żony nie ma, żonę trzeba odnaleźć. I nie ma, że to nie moja żona, że co mnie to obchodzi - kobiecinę ratować trzeba. Brooder się nie pierdzieli, strzela bez ostrzeżenia, a na swoim koncie ma 116 indiańskich denatów, hell yeah! Swoją drogą, jakim trzeba być pedantem, żeby liczyć swoje ofiary? Kocham gościa.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhyjVr3bU_IhQpgxqHf3qQQYwquKa3YQQ9hUu2UcxX5QyXEBR2K8NxxZaBB6yBJhyjGnAA2zuJUms9-3TyvRtIyH61AkkJQTTRSgeTLW29wgZtAkUAJkmsi_C2Bi02DbQPExgDAa44bmlk/s1600/Bone-Tomahak-Movie.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="180" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhyjVr3bU_IhQpgxqHf3qQQYwquKa3YQQ9hUu2UcxX5QyXEBR2K8NxxZaBB6yBJhyjGnAA2zuJUms9-3TyvRtIyH61AkkJQTTRSgeTLW29wgZtAkUAJkmsi_C2Bi02DbQPExgDAa44bmlk/s320/Bone-Tomahak-Movie.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
Film jest konkretny, bez ckliwych historii, bez tego całego "jak byłem mały to tata robił mi brzydkie rzeczy". Nikt się nie zwierza, nie otwiera paszczy, kiedy nie ma takiej potrzeby. Wyjątkiem jest Chicory, jednak jest to w moim odczuciu reakcja na sytuację dość stresową, żeby nie powiedzieć sytuację przejerąbaną. Każdy z bohaterów dokładnie wie, co ma robić i mimo, że są razem, mam wrażenie, że każdy jest sam sobie.<br />
I kiedy wydawało mi się, że będzie to snuj, jakich wiele, nagle oczom moim ukazało się zgrabne stadko kanibali. Nigdy, powtarzam, nigdy obraz tychże nie zniknie z mojej głowy. Każda modelka zamiast wkładania palców do gardła powinna nad kiblem powiesić zdjęcie jednego z tych czubów. Poszłoby bez problemu.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi2OTL6n7ynxaYiyO9pp9kSGEOZAb9Zcpm5YLo8AUOqTudgMU9nvVscNMUpXrfAO4y_729vLWvfyG02B-TYv9eCCCDja99HFPf8IzPFuZss4AgayDXCt8RFTlmCWOpxQ9W8JW33M_QLbpk/s1600/BoneTomahawk.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi2OTL6n7ynxaYiyO9pp9kSGEOZAb9Zcpm5YLo8AUOqTudgMU9nvVscNMUpXrfAO4y_729vLWvfyG02B-TYv9eCCCDja99HFPf8IzPFuZss4AgayDXCt8RFTlmCWOpxQ9W8JW33M_QLbpk/s320/BoneTomahawk.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
Jednak tym, co zrobiło na mnie największe wrażenie, tym, co zapamiętam do końca życia jest ten jeden, jedyny, charakterystyczny dźwięk. Kiedy słyszę gdzieś coś podobnego zaczynam nerwowo się rozglądać. Nie wiem, czy to alarm i zaraz dopadnie mnie jakiś koleś mający ochotę na moją polędwiczkę, czy może zwykły klakson samochodu. I kiedy okazuje się w jaki sposób dźwięk ten jest wydobywany.... bleh... nie chcę sobie tego nawet przypominać.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjkOR84oSaKvEZ86SUxbLqCqdTGG4J9YmyRfp9HbPD9kirF5aVxKYNuGyh20BtNLGlkvZFuOyUaBaCiJWaqwcYvWelCTmG7CzeOfOg5KhB1GBIi-wGMwnprE_wUGrMHvuzaGrMxs9b4G68/s1600/Bone-Tomahawk-2015-after-credits-hq.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="180" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjkOR84oSaKvEZ86SUxbLqCqdTGG4J9YmyRfp9HbPD9kirF5aVxKYNuGyh20BtNLGlkvZFuOyUaBaCiJWaqwcYvWelCTmG7CzeOfOg5KhB1GBIi-wGMwnprE_wUGrMHvuzaGrMxs9b4G68/s320/Bone-Tomahawk-2015-after-credits-hq.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
Fajnie jest nic o tym filmie nie wiedzieć. Patrzeć na tę powolność, na tę zbyt gorącą zupę i żonę opiekującą się swym kulawym mężem. Być z bohaterami podczas ich wędrówki, trzymać kciuki za powodzenie akcji. Wejść do jaskini i patrzeć na tę masakrę, ohydną, ociekającą krwią i czuć ból nóg podczas łamania ofiarom kości. Fajnie jest dostać nagle po mordzie, a potem patrzeć przez palce, bo ciekawość jest silniejsza od strachu. A strach jest. Wziął mnie pan reżyser z zaskoczenia. Za taką małą kasę taki film? Naprawdę? Dlaczego w polskich kinach dziennie jest kilkanaście seansów tych pieprzonych "Listów do M.", a nie ma miejsca na choćby jeden seans "Bone Tomahawk"?. Żal.<br />
Ode mnie 10/10. Kto nie widział ten trąba. </div>
madalenahttp://www.blogger.com/profile/06729250166661011231noreply@blogger.com38tag:blogger.com,1999:blog-6690234628182699858.post-25763089064746549382015-11-10T21:09:00.003+01:002015-11-10T21:09:35.041+01:00Cop Car<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhfU4gwNvB4qrjUeEcEIL18ugYV4TvIMbq8l6WH5RqcgW4uyKjoETqtrCl2VMF_-D-VTL38UPzdvK2epRuDnjZ2LPeZqvNrZTiArbayLyZRdO9mma5HDAFi4EwsshQymBKKUIH1BbyVv44/s1600/CopCar_Poster_BaconHead.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="180" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhfU4gwNvB4qrjUeEcEIL18ugYV4TvIMbq8l6WH5RqcgW4uyKjoETqtrCl2VMF_-D-VTL38UPzdvK2epRuDnjZ2LPeZqvNrZTiArbayLyZRdO9mma5HDAFi4EwsshQymBKKUIH1BbyVv44/s320/CopCar_Poster_BaconHead.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
Robiłam w dzieciństwie różne rzeczy. Czasem genialne - zupa z trawy, ślub w zbożu tudzież mecz rugby na ściernisku (boso). Czasem głupie i bezmyślne - ubzduranie sobie, że jak zjem obiad w przedszkolu na pewno będę wymiotować, podmianka zniczy na cmentarzu, czy obcięcie włosów kuzynce (sama chciała). Każdy ma swoją banię.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgNgYy8o5XsIS2mJ7oqtWHHPSwflYJwLWbbIaZx_uUvFteyltb9RvJV93acAT4WElfMrEFbAtldap5wt_MHaAK8GzqU6wTq2hyphenhyphen7oEiGBNwAbUIaCcuPQnf8QEW7tiH6-oExqrQWuOHCPYE/s1600/Cop-Car-5.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="180" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgNgYy8o5XsIS2mJ7oqtWHHPSwflYJwLWbbIaZx_uUvFteyltb9RvJV93acAT4WElfMrEFbAtldap5wt_MHaAK8GzqU6wTq2hyphenhyphen7oEiGBNwAbUIaCcuPQnf8QEW7tiH6-oExqrQWuOHCPYE/s320/Cop-Car-5.jpg" width="320" /></a></div>
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
"Cop Car" to historia dwóch chłopców, których bania polega na łażeniu po łąkach, przeklinaniu i bawieniu się patykami. Dnia pewnego chłopcy znajdują ukryty gdzieś na polance wóz policyjny. Postanawiają wsiąść za kierownicę i pobawić się w policjantów. Początkowa powolna jazda po łące zamienia się w brawurową jazdę po szosie. Głupota aż trzeszczy. Co prawda chłopcy nie mają jakichś autorytetów do naśladowania. Z tego, co pamiętam (film oglądałam jakiś czas temu) są z rozbitych rodzin, nie usprawiedliwia to jednak głupoty z jaką ci dwaj dżentelmeni idą przez świat. Przecież każde normalne dziecko wsiadłoby do opuszczonego radiowozu i pojechałoby ponad stówę po szosie. No przecież. </div>
<div style="text-align: justify;">
Wszystko może i byłoby dobrze, gdyby nie fakt, iż wóz ów należał do niejakiego Szeryfa Kretzera (Kevin Bacon). Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie fakt, że szeryf w bagażniku ukrywa zwłoki, które skrzętnie ukrywa w dziurze na polance, uprzednio pakując je w gustowny, czarny wór. Wszystko może i byłoby dobrze, gdyby nie fakt, że szeryf po zakopaniu denata chce spokojnie wrócić do domu, jednak, ups, nie ma czym.</div>
<div style="text-align: justify;">
Potem następuje szereg zdarzeń - usuwanie dowodów przez pana Bacona (nie do końca wiadomo, co się stało ale usuwa ostro), próba nawiązania łączności z chłopaczkami przez radio, przypadkowy świadek widzący małoletniego za kierownicą radiowozu, wreszcie przerażający krzyk dobiegający z bagażnika, zabawy z bronią itd.</div>
<div style="text-align: justify;">
Akcja to za duże słowo. Kto z Was widział "Blue Ruin", "Cold in July" lub "The Rover" ten wie, że główną zaletą tych filmów jest powolność, snujstwo, sceny długie jak spaghetti, a zarazem takie napięcie i gryzienie pazurów, że na miejscu usiedzieć się nie da. Taki też jest "Cop Car". Powolny, ciągnący się jak gil z nosa, żółty, cichy. Krew jest bardziej ohydna niż kiedykolwiek, a cisza sprawia, że czeka się na najgorsze.<br />
Duże brawa dla Bacona. Szacun. Nie wiem jak z oglądalnością, ale "Footloose" to to nie jest. Fajnie było zobaczyć Shea Whigham'a. Powoli, powoli, myślę, że ten pan nam wszystkim jeszcze skopie tyłki.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiIs9H7BO73zsbd8ng0WMNxsS1ZWO65XHcEJ4NjzxAWSq4okfRy1Ak1mKL80xI2MoO52-hZSW4Hc8B3xwckZU5ChyphenhyphenOL3MnGiZTTQ3DUjsWnoGs0NNSVtX8ggRxeu0e_ySq8adxAwsfgdow/s1600/copcarsheawighamframedgood.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiIs9H7BO73zsbd8ng0WMNxsS1ZWO65XHcEJ4NjzxAWSq4okfRy1Ak1mKL80xI2MoO52-hZSW4Hc8B3xwckZU5ChyphenhyphenOL3MnGiZTTQ3DUjsWnoGs0NNSVtX8ggRxeu0e_ySq8adxAwsfgdow/s320/copcarsheawighamframedgood.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
Jedynym minusem filmu są dla mnie te dwa małe przygłupy. Naprawdę nie mogę przeboleć rzucania pistoletem lub podawania go koledze lufą do twarzy. Przedszkolaki zrobiłyby to lepiej. Już nie wspomnę o tym, że film dzieje się w Juesej, gdzie w każdym domostwie znajduje się jakaś broń. Cóż. Za głupotę trzeba płacić. Ale o tym cicho sza.<br />
Film oczywiście polecam. Rzadko zdarza się taki wąs u mężczyzny. </div>
madalenahttp://www.blogger.com/profile/06729250166661011231noreply@blogger.com14tag:blogger.com,1999:blog-6690234628182699858.post-52650972850800208332015-09-19T22:13:00.001+02:002015-09-19T22:13:07.987+02:00Sicario<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhSx9RPRHggzxfKiV2bc1spC1RdsUYmqllqKb-VWVO3sNhMBQCaDPq_J44cu7Iu72-AVx5XLbQagp_jyLs4bGYIJjD6nhfATbJtEpTsk8N3Az4GO6G76az7Gclzta4OsV1o4KelXosR8ZM/s1600/sissss.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="180" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhSx9RPRHggzxfKiV2bc1spC1RdsUYmqllqKb-VWVO3sNhMBQCaDPq_J44cu7Iu72-AVx5XLbQagp_jyLs4bGYIJjD6nhfATbJtEpTsk8N3Az4GO6G76az7Gclzta4OsV1o4KelXosR8ZM/s320/sissss.jpg" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
"Where's my fucking column?" ryknął mój redaktor naczelny, czym zmusił mnie do spędzenia sobotniego wieczoru przed komputerem. Cwaniak siedzi teraz, pije piwo i suszy zęby, a ja się zastanawiam bo rzadko się zdarza, żeby brakowało mi słów. Ciut mi brakuje.</div>
<div style="text-align: justify;">
O Denisie Villeneuve pisałam już kilkakrotnie, za każdym razem plasując go w czołówce moich ukochanych reżyserów. Wczorajszy wieczór utwierdził mnie w przekonaniu, że ten człowiek jest mistrzem walenia moją szczęką o podłogę. Żadna laska żrąca popkorn i koleś ciągnący wódę z flaszki nie byli w stanie mi przeszkodzić. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhPAd_mkdVyqhzDxbe55CA2E-sTYgnZpFIm3EMwfY6IkcRC_a0S9qBQ3xGZOT6w9af6fAdB1F7nZCcaHRWFRl5omrvjWT0prAXWAzVcdetLTNNNmbkK4G1Ns6auMRtuaLMdbA4pMnShN3g/s1600/sicario.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="218" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhPAd_mkdVyqhzDxbe55CA2E-sTYgnZpFIm3EMwfY6IkcRC_a0S9qBQ3xGZOT6w9af6fAdB1F7nZCcaHRWFRl5omrvjWT0prAXWAzVcdetLTNNNmbkK4G1Ns6auMRtuaLMdbA4pMnShN3g/s320/sicario.jpg" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
"Sicario" to historia agentki FBI - Kate (Emily Blunt), która zostaje wciągnięta w akcję pod tytułem "zgarniamy szefa meksykańskiego kartelu narkotykowego". Akcja śmierdzi, owiana jest jakąś tajemnicą, grubą ściemą ale Kate brnie. Musi wiedzieć i tyle. Skoro już dała się zrobić chce się przekonać, czy było warto. Leci zatem do El Paso, które jednak okazuje się być Juarez. Towarzyszą jej (a raczej ona im) dwaj dżentelmeni - Matt (Josh Brolin) oraz Alejandro (Benicio Del Toro). </div>
<div style="text-align: justify;">
Ostatni raz tak się bałam, hmmm, nie pamiętam kiedy. Żaden horror, żaden wypasiony thriller nie zrobił ze mną tego, co ów film. Od samego początku, od wjazdu na chatę, po ostatnią scenę bolał mnie brzuch, serce waliło jak oszalałe, a mózg podsuwał mi najgorsze scenariusze. Trzy razy zatykałam uszy, dwa razy wbiłam pazury w towarzyszące mi ramię. </div>
<div style="text-align: justify;">
Jezus Maria. Całą drogę powrotną do domu miałam wrażenie, że z samochodu obok wyskoczy łysy, wytatuowany koleś i przystawi mi spluwę do głowy. W nocy śnił mi się mały chłopczyk (z Meksyku naturalnie), który celował mi w stopy, a ja leżałam nieruchomo i czekałam, kiedy mnie zabije. I taki jest ten film. Ciągłe czekanie w niewyobrażalnie wielkim napięciu. Cisza, przydługie spojrzenie w oczy, przejście tunelem i broń, która w każdej chwili może wystrzelić. Nie, nie wtedy, kiedy się spodziewałam. Wtedy, kiedy nie spodziewałam się w ogóle. Jeżeli chodzi o budowanie napięcia Villeneuve jest moim mistrzem i nie ma bata, żeby ktoś zajął jego miejsce. Za każdym razem kiedy oglądam jego film jestem tak bardzo zdenerwowana i nie gotowa i tak bardzo kocham to uczucie, że, mimo dziwnego mrowienia w brzuchu, chcę więcej i więcej. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEixcZbTvvJTRfBrddZ90rXF8BVFEHDNlUGUNpg9K662FQgfBTPYunF5s0eDB-n8zkYvVmXYiklTp-Y8mbfDUoYN5q6-ppG6l9mtPDWfmYVDBJXyn-9ogU3tQhEM1oxfgSiKLQNTNKfGh9Q/s1600/blaa.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="180" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEixcZbTvvJTRfBrddZ90rXF8BVFEHDNlUGUNpg9K662FQgfBTPYunF5s0eDB-n8zkYvVmXYiklTp-Y8mbfDUoYN5q6-ppG6l9mtPDWfmYVDBJXyn-9ogU3tQhEM1oxfgSiKLQNTNKfGh9Q/s320/blaa.jpg" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Byłam Kate. Patrzyłam jej oczami i myślałam jej mózgiem. Czułam się wyalienowana, odstawiona na bok i potraktowana jak piąte koło u wozu. Czułam się oszukana, a przede wszystkim kolejny raz (dzięki Denis, zawsze mi to robisz) pozbyłam się jakichkolwiek złudzeń.</div>
<div style="text-align: justify;">
Villeneuve się nie pieprzy. Pokazuje jak jest. Nie ma miłych zakończeń. Są trzej główni bohaterowie, których nie jestem w stanie ocenić. Tacy po prostu są i koniec. Tak jest w Juarez i koniec. Dzieci grają w piłkę, nagle słychać strzały, mecz zostaje przerwany, strzały cichną, mecz zostaje wznowiony. Tak jest i koniec. Nikt tego nie tłumaczy, nikt się temu nie dziwi. Cały Denis. Wychodzę z kina zmielona, wypluta i zaczynam rozumieć, że ten szary i brązowy kolor to nie tylko kurtka i kolor ścian. Odechciewa mi się starać i dążyć bo jest jak jest. I będzie nadal. </div>
<div style="text-align: justify;">
Aktorsko wymiotło. Emily Blunt lubię od zawsze. Za scenę z kowbojem lubię jeszcze bardziej. Josh Brolin w końcu zaczyna wychodzić na salony, jak wino, im starszy tym lepszy. Cwaniacki uśmieszek i japonki. Prawda ukryta gdzieś tam, pod kopułą. I wreszcie - Benicio Del Toro. To jest jego film. To jest film jego obślinionego palca włożonego w ucho kowboja. To jest jego spojrzenie, wilcze i złe. Sprawiające, że duzi chłopcy płaczą, a drobnym kobietom trzęsą się ręce. To jest, czarno na białym, definicja stwierdzenia "iść po trupach do celu". </div>
<div style="text-align: justify;">
Nikogo nie polubiłam, nikogo nie znielubiłam. Nic nie było złe, nic nie było dobre. Za to wielbię Denisa V. Jest jak jest, tak, a nie inaczej. Patrzę na sytuację i po prostu ją przeżywam i nie mam w ogóle ochoty na ocenę postępowania kogokolwiek. Czuję się oblepiona tym filmem. Chcę już pomyśleć o czymś innym ale nie umiem. Czuję brud, syf, krew. Boję się, chociaż w zasadzie nie wiem czego. Jestem wywrócona na lewą stronę, wyjęta z pralki i wygnieciona jak pościel po upojnej nocy.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhZ2GdBNymuMo_166iHIiV3Znq2omGBD0Drk-b7dLr0xqEsbJjNaziNcTNrkTd0mmuLEV2pmRwLnkCAhkBzeS_mJUJDbOF_GxZuEKwojbX7SA9CYgHbU_ihNYl1nFu5dkZJi59-ZAzc0nQ/s1600/emmmm.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="180" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhZ2GdBNymuMo_166iHIiV3Znq2omGBD0Drk-b7dLr0xqEsbJjNaziNcTNrkTd0mmuLEV2pmRwLnkCAhkBzeS_mJUJDbOF_GxZuEKwojbX7SA9CYgHbU_ihNYl1nFu5dkZJi59-ZAzc0nQ/s320/emmmm.jpg" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nienawidzę tego uczucia wiecznego spięcia i strachu, a jednak wciąga mnie to cholerne bagno i z każdą minutą chcę bać się bardziej. I ta cisza, której tak często potrzebuję w "Sicario" jest największym wrogiem. Cisza, spojrzenie i ryp. Jesteś trupem. </div>
<div style="text-align: justify;">
I ta, kurde, Kate odarta z jakiejkolwiek nadziei. Widzę siebie i pewnie większość ludzi, którym kiedyś wydawało się, że świat będzie leżał u ich (moich) stóp. Ja będę ostatnim sprawiedliwym, królową życia i człowiekiem z misją. Wszystko się zmieni, kiedy tylko zostanę lekarzem, policjantką, nauczycielką. Spod mojej ręki wyjdą najmądrzejsze zdania, a świat przekona się o mojej genialności. I tutaj dostaję między oczy wielkim fakiem posłanym mi przez Denisa Villeneuve. Amen. </div>
<br />madalenahttp://www.blogger.com/profile/06729250166661011231noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-6690234628182699858.post-57150568549098120922015-09-18T09:18:00.002+02:002015-09-18T09:20:26.774+02:00Aktorzy i aktorki w teledyskach, część 1.<div style="text-align: justify;">
Najlepsze połączenie? Film i muzyka. Taki duet. Jeśli mogę popatrzeć na aktora, aktorkę w teledysku (ktoś jeszcze używa słowa "teledysk"?) - super. Jeśli do tego wszystkiego wałek mnie bierze - I'm in heaven babe. Jak to zwykle ze mną bywa, 10 minut po opublikowaniu tego posta będę miała w głowie jakieś 20 klipów, które przecież uwielbiam, a o których zapomniałam ale fuck it. Pierwsza myśl zawsze najlepsza. Podobno. Lecim.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Anthony and the Johnsons swego czasu należał do moich ulubieńców. Kiedy przeszłam z melancholii w wieczne adhd trochę mi minęło ale czasem lubię wrócić. Willem Dafoe to aktor, którego uwielbiam. Podoba mi się także jako mężczyzna, bardzo nawet. W klipie pojawia się także spoko performerka Marina Abramovic, oraz pani, której nie znam, choć może powinnam - Carice van Houten. Piękny wałek, piękny klip, piękny Willem:</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/U9a1C1qXHfM/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/U9a1C1qXHfM?feature=player_embedded" width="320"></iframe></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Alan Rickman. Wystarczy, że otworzy paszczę i już u stóp ma cały świat (a przynajmniej wszystkie kobiety). Lubię gościa. Lubię też zespół Texas choć czasem przynudza. Rickman pojawiał się już w klipach Texasu, jednak ten ów jeden bierze mnie najbardziej. Wokalistka taka ładna, Alan taki białowłosy (Geralt?!?!?!), pies taki przytulny. Mniam:</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/SJIaRnsyaIc/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/SJIaRnsyaIc?feature=player_embedded" width="320"></iframe></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Dobra. Jestem pewna, że każdy facet będący moim rówieśnikiem lub prawie rówieśnikiem sikał oglądając "Crazy" Aerosmith. Live Tyler i Alicia Silverstone są takie piękne, młode i długowłose. Są tą wolnością, wiatrem we włosach i tym marzeniem o życiu. Mają te figury, te ciuchy i ten samochód. Trochę z sentymentu, trochę drę łacha, a trochę chciałam kiedyś być Liv Tyler:</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/NMNgbISmF4I/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/NMNgbISmF4I?feature=player_embedded" width="320"></iframe></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Ok. Ten wałek szczerze kocham. Uwielbiam, kiedy Chevy Chase jedzie samochodem na europejskie wakacje i wypowiada nie wiem ile razy "O! Łuk Triumfalny!". Jak to mawia młodzież "dobra nuta" (tak? mawia tak?):</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/uq-gYOrU8bA/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/uq-gYOrU8bA?feature=player_embedded" width="320"></iframe></div>
<div style="text-align: center;">
<br />
<div style="text-align: justify;">
Teraz będzie wiśnia na torcie, kleks śmietany na zupie, słoik nutelli zjedzony łyżką oraz beza - David Bowie. Nie będę tutaj pieśni pochwalnych ku czci uskuteczniać, gdyż każdy wie, zna i (mam nadzieję) uwielbia. Ale ten klip. O matkobosko! Gary Oldman to kolejny aktor mieszczący się w 10tce mych ukochanych, Marion Cotillard również zamiata (czekam na "Makbeta"). Katechetka mnie znielubi ale jestem gotowa stracić tę jedną duszę na rzecz podziwiania teledysku jeszcze.... i jeszcze..... i jeszcze:<br />
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/7wL9NUZRZ4I/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/7wL9NUZRZ4I?feature=player_embedded" width="320"></iframe></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Mumford and Sons już mi się przejadło ale klip ten powstał w momencie, kiedy jeszcze zazdrościłam Carey Mulligan iż pojęła za męża Marcusa Mumforda. Za każdy razem uśmiecham się ciut pod nosem i uwielbiam te doklejone brody. Uwielbiam też film "Dar", w którym to świetnie zagrał Jason Bateman. Polecam zatem obejrzeć klip dwa razy - pierwszy raz rzucając okiem na ogół, drugi raz rzucając okiem na Batemana (jakże on zjada te łzy...). Propsuję!</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/rId6PKlDXeU/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/rId6PKlDXeU?feature=player_embedded" width="320"></iframe></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Na koniec coś, co zna każdy. W zasadzie nie leży mi ten wałek, ale kiedy spytałam źródło doradcze o pierwsze skojarzenie z aktorem w teledysku usłyszałam "Christopher Walken!". No ładny obrazek, nie powiem, Nawet bardzo ładny, jednak Fatboy Slim nigdy mi nie leżał (nie siedział mi też). Ktoś nie zna tego klipu? Wątpię. Ale warto sobie przypomnieć:<br />
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/wCDIYvFmgW8/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/wCDIYvFmgW8?feature=player_embedded" width="320"></iframe></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Miłego weekendu i tak, będzie część druga. Wielkie joł. </div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
madalenahttp://www.blogger.com/profile/06729250166661011231noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-6690234628182699858.post-77338589952416288122015-08-14T11:09:00.000+02:002015-08-14T11:09:00.665+02:00"Sometimes your worst self is your best self" <br />
"Never do anything out of hunger, not even eating". Zrobię sobie taki tatuaż.<br />
<br />
Kończąc temat:<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe width="320" height="266" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/uKTpW4n2XgQ/0.jpg" src="https://www.youtube.com/embed/uKTpW4n2XgQ?feature=player_embedded" frameborder="0" allowfullscreen></iframe></div>
<br />
Paolo C. byłby dumny.madalenahttp://www.blogger.com/profile/06729250166661011231noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6690234628182699858.post-65463428782893844402015-07-16T15:00:00.003+02:002015-07-16T15:53:02.338+02:00"True Detective" - moje wrażenia po 4 odcinkach 2 sezonu. <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhEtLsBos5NvXc6Tzk-YY8Vw7VlLyPVy2b352EVTAR6CciUfkzA8xAvjDxm9rNlzWutVNAURBubHxzAohubzP6hvvAPGK1S_iyUXoNZDgxYWHInb6AJzVkDwx7PTmh_UMuDGdqbZPXiPdw/s1600/tru4.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="296" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhEtLsBos5NvXc6Tzk-YY8Vw7VlLyPVy2b352EVTAR6CciUfkzA8xAvjDxm9rNlzWutVNAURBubHxzAohubzP6hvvAPGK1S_iyUXoNZDgxYWHInb6AJzVkDwx7PTmh_UMuDGdqbZPXiPdw/s320/tru4.jpg" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Cztery odcinki drugiego sezonu "True Detective" za mną. Nigdy nie oceniam książki po okładce, ale tym razem zrobię wyjątek. W końcu cztery odcinki to połowa sezonu i można już parę zdań uszyć. </div>
<div style="text-align: justify;">
Niestety należę do osób pamiętliwych. Oj, jak ja pamiętam... Nie potrafię podejść do drugiego sezonu tego serialu, ot tak, jakby nie było Rusta i Harta, króla w żółci i całej tej onirycznej otoczki. Noł. Tak mi się przynajmniej wydawało na początku. Po trzecim odcinku powiedziałam sobie twardo "Daj se siana dziewczyno" i próbowałam spojrzeć na losy bohaterów jakbym się wcale od wielu miesięcy nie napalała, nie czekała i nie liczyła godzin i lat. Ale muszę napisać jedno. Pierwszy sezon "True Detective" jest genialny. Nie znajduję słabego punktu, zdjęcia, dialogu. Nie znajduję sekundy nudy. Wszystko jest tak, jak ma być. Wszystko jest tak bardzo dla mnie. Obejrzałam w swoim życiu mnóstwo seriali i mam nadzieję, że jeszcze więcej przede mną. Wiem jednak, że "True Detective" zawsze będzie w pierwszej trójce, a może nawet dwójce. </div>
<div style="text-align: justify;">
Sezon drugi. Jestem zołzą. Marudzę, jęczę i faflam pod nosem. Zobaczyłam ten nieszczęsny trailer, nieszczęsnego Colina z jeszcze bardziej nieszczęsną Rachel i stwierdziłam, że chyba kogoś fest pogięło ale może ja się nie znam i dam szansę. I dałam. I siedzę co tydzień na kanapie i nudzę się jak mops oczekując na jakiejś pierdolnięcie, którego ani widu ani słychu. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjUhCYguk0lNG28GOyfNg19cJiThRPHdhJf5L7nSmpx36HuDPhc0capRo7AHdR5r-ni4L3H5ddyqYvPlmzb4J_FNCpwXZsdcuG8HS2PUyRxb1b4KeNP91kHvQQdyGUBPKyIq1RdZAP_x3w/s1600/true2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjUhCYguk0lNG28GOyfNg19cJiThRPHdhJf5L7nSmpx36HuDPhc0capRo7AHdR5r-ni4L3H5ddyqYvPlmzb4J_FNCpwXZsdcuG8HS2PUyRxb1b4KeNP91kHvQQdyGUBPKyIq1RdZAP_x3w/s320/true2.jpg" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
W punktach mi będzie łatwiej:</div>
<div style="text-align: justify;">
1. Bohaterowie. Jezusie z Lipowca. Takie to wszystko jest smutne, załamane i wyrzygane przez życie, że mam ochotę pójść tropem Karola i pociąć sobie twarz. Velcoro (Colin zbity pies Farrell). Ojciec lejący kastetem po pysku, pali, chleje, żona go zostawiła (oczywiście została zgwałcona), życie nie ma sensu, a włosy myje raz na dwa tygodnie. Szeryf Ani (Rachel McAdams). Chłopczyca (nie, nie jest stereotypową policjantką, nie) z nawiedzonym ojcem i siostrą, która swej wenie twórczej daje upust kręcąc tyłkiem przed kamerą zabawiając się przy tym swoją waginą. Ani także spławia chłopców z prędkością światła, beng, beng. Paul (Kitsch). Na samym początku miałam wielką nadzieję, że ta postać się fajnie rozwinie, okaże się, że podczas wojny zmienili mu płeć i tak naprawdę jest smukłą blondynką (chociaż wolę brunetki). Ale nie. Paul jest gejem, któremu się wydaje, że nim nie jest, patrzy spod byka i wiecznie trzyma dłonie splecione na kroczu (taki zły policjant). Jest przystojny, ok, ale taki ciapowaty i płaczący, że ból. No i wreszcie Frank (Vince Vaughn), który na razie jest moim ulubionym bohaterem, chociaż akcja ze spękanym sufitem pod tytułem "moje życie spękane niczem ów sufit jest" wywołała u mnie śmiech, bo przecież nie współczucie. Ale ale i tak, pośród tej galerii dziwaków Vince na razie rządzi. I ma żonę wyglądającą jak elf. To też jakiś plus jest.</div>
<div style="text-align: justify;">
2. Fabuła. Yyyyy. Co? Ok, zamordowano kolesia, zabrano mu oczęta i? Ciągnie się to wszystko jak flaki z olejem, makaron. Zero ładu i składu, bo przecież ważniejszy jest płaczący Paul niż jakieś tam śledztwo. Za dużo o bohaterach, za mało historii. A ta wija w czwartym odcinku? Trup się gęsto ściele ale naszych bohaterów zło nie tyka. Samo życie, panie, samo życie...</div>
<div style="text-align: justify;">
3. Czołówka. Świetna. Świetny wałek otwierający, acz ciągle przed oczami mam tę nagą kobietę, co to w pierwszym sezonie kucała wbijając sobie czarne szpilki w tyłek. Mniam. </div>
<div style="text-align: justify;">
4. Klimat. Bierze mnie. Trochę czasem jakbym oglądała "Social Network" (tak żółto, zielono i brązowo) ale da się wytrzymać. Niezły sen Velcoro z kiczowatą piosenkę, co mi serce skradła. Koleś z głową ptaka i bronią w ręku - także na plus. Dziewczę śpiewające w barze - mhm, poproszę częściej.</div>
<div style="text-align: justify;">
5. Napięcie. Ok, jakiekolwiek emocje. Złość, smutek, radość, strach. Nic. Oglądam to i nie czuję nic. Nikomu nie kibicuję, nikomu nie życzę źle. Nic mnie nie dziwi, niczego się nie boję, nic mnie nie zastanawia i mam w nosie kto zabił i dlaczego Państwo Semyon nie mogą mieć dziecka. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhw5fhhw2eL7aMISvaLZx6XMqyTIntFAZc1IcirajfwXbK_1Me-HDoIZGtUs5JGp3DxiTUAoNc7ASWCa9yGlQGclJv6mMMK1B0uhec0rQRFWYICf4UwFR34lsg3cXJBeWkhE4zxj5eb808/s1600/true1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="160" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhw5fhhw2eL7aMISvaLZx6XMqyTIntFAZc1IcirajfwXbK_1Me-HDoIZGtUs5JGp3DxiTUAoNc7ASWCa9yGlQGclJv6mMMK1B0uhec0rQRFWYICf4UwFR34lsg3cXJBeWkhE4zxj5eb808/s320/true1.jpg" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Tyle. Obejrzę do końca, żebym już z ręką na sercu mogła powiedzieć, że nie tym razem Panie Pizzolatto. I nawet traktując ten sezon jak zupełnie inną bajkę (w końcu tak ponoć jest) nie mogę powiedzieć, że mi się podoba. Policyjniak, czy nie - bezjajeczny, nijaki, nudny, oleisty i zawiesisty. </div>
<div style="text-align: justify;">
A Wy jak? Ze mną, czy raczej w opozycji?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
madalenahttp://www.blogger.com/profile/06729250166661011231noreply@blogger.com31tag:blogger.com,1999:blog-6690234628182699858.post-72080037757407528642015-06-22T17:52:00.004+02:002015-06-22T17:52:45.624+02:00Fortitude (sezon 1)<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjLr6LgShTMUpYC05MSv6Wc9KkelwEQBSKXOm3Gf80o-eRFeS_xpvsTCZDnCJSkItTrfp2Odds72TLuefvlUu6KXcvGMu9ANFonINrF204XEJTj2I5sDA7qq-39g2Vc2uiXHFLiNLA7Zfk/s1600/for1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="163" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjLr6LgShTMUpYC05MSv6Wc9KkelwEQBSKXOm3Gf80o-eRFeS_xpvsTCZDnCJSkItTrfp2Odds72TLuefvlUu6KXcvGMu9ANFonINrF204XEJTj2I5sDA7qq-39g2Vc2uiXHFLiNLA7Zfk/s320/for1.jpg" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Cała moja wielka akcja pod tytułem "ojezukochamfilmy" rozpoczęła się bardzo dawno temu. Nie jestem w stanie określić kiedy, na pewno za poźno. Jeśli miałabym grubą kreską podzielić swoje życie na "przed" i "po" w głowie świta mi jeden tytuł: "Noi Albinoi". Kopnął mnie, trzepnął w łeb, utwierdził w przekonaniu, że to, co najlepsze dzieje się mniej więcej od listopada do lutego (choć czasem bywa i w maju). Że śnieg, mróz siarczysty, koce, kołdry i rękawiczki z jednym palcem to największy prezent, jaki mogłam od matki natury dostać. Od zawsze zima w filmach napawała mnie nadzieją, że coś w filmie mi się spodoba. Jeśli nie fabuła, jeśli nie bohater, to chociaż ten szczyt ośnieżony tudzież koleś wywalający się na chodniku. Z takim też nastawieniem, uśmiechem wręcz, podeszłam do serialu "Fortitude". Zima. Wieczna zima. Para z ust, bordowe policzki i małe miasteczko, gdzie każdy każdego zna, życie toczy się dość powoli, nie ma korporacji, nie ma wyścigu szczurów, nie ma deadlineów. Szczerze? Biorę. Wchodzę w to, pakuję się i lecę. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEihyphenhyphenDTTYsJVWJv3QPV_JQOvTJqMiBNxxtAbldqHymMADa7uu8F630z_81wqkIv7EhFEYkBmYOS37fLqYXrxTLuVWrJvCgJj5et6P2ccnFfenamuavRHJd3uXaXwWuRaWPgY225z39kU45s/s1600/for2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEihyphenhyphenDTTYsJVWJv3QPV_JQOvTJqMiBNxxtAbldqHymMADa7uu8F630z_81wqkIv7EhFEYkBmYOS37fLqYXrxTLuVWrJvCgJj5et6P2ccnFfenamuavRHJd3uXaXwWuRaWPgY225z39kU45s/s320/for2.jpg" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wszystko zaczyna się od tajemniczego morderstwa. Poznajemy bohaterów, wszystko ładnie, stopniowo jednak okazuje się, że każdy ma swoje za uszami. Jeden coś ukrywa, drugi o czymś myśli, a trzeci coś robi. Trochę przypominało mi to "Top of the Lake", czy "Broadchurch" jednak "Fortitude" momentami jest tak ohydne i obleśne, że głowa mała. Mamy oto panią gubernator - Hildur (Sofie Grabol znana z oryginalnego "The Killing"), która marzy o wybudowaniu lodowego hotelu w swoim spokojnym, małym i ulubionym miasteczku. Mamy też policjanta Dana (Richard Dormer), który walczy, kocha oraz znajduje się zawsze w odpowiednim miejscu i czasie. Mamy w końcu detektywa Mortona (łan end onli Stanley Tucci), który wprost z Londynu wpada w te wszystkie tajemnice, zawiłości i mrozy. Reszta bohaterów to naprawdę cały wachlarz osobowości i osobliwości. Jeden zdradza, drugi czaruje, trzeci chleje i robi dziwne zdjęcia, czwarta łamie męskie serca, a wszystko to w cieniu dziwnych kości, zwłok, które wprawiają w obłęd jednego z drugim.</div>
<div style="text-align: justify;">
Serial jest dość nierówny. Niby tylko 12 odcinków ale na jakże różnym poziomie. Raz fajerwerki raz średnio na jeża. Raz kryminał, raz sajfaj, raz dramat, raz naukowy bzdet. Mnóstwo sytuacji, które są z dupy i zwyczajnie śmieszą ale w ogólnym rozrachunku dałabym mocne 6 na 10. A może nawet i 7? Będzie drugi sezon, co mnie cieszy. Nie czekam z wypiekami na twarzy ale spoko, obejrzę.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEinrvrtKdSCoSjqNWp2LJkhB0AjsDtv9k9Rr7EFY1wFk08ecL2FLhbUX1Nbfdon0lkh2H00XENbVnELi-7NsU_Ii9NVcozNzAQLqCdVjE05tmoUKTSABDLdJjhFEWEDda6fXWuCg1RB7LE/s1600/for3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="179" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEinrvrtKdSCoSjqNWp2LJkhB0AjsDtv9k9Rr7EFY1wFk08ecL2FLhbUX1Nbfdon0lkh2H00XENbVnELi-7NsU_Ii9NVcozNzAQLqCdVjE05tmoUKTSABDLdJjhFEWEDda6fXWuCg1RB7LE/s320/for3.jpg" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Co od razu zwróciło moją uwagę to genialne wnętrza w stylu skandynawskim, Domy, mieszkania, w których mogłabym zamieszkać od zaraz. Oczywiście podczas oglądania co drugi (no dobra, każdy) mieszkaniec naszego pięknego kraju zakrzyknie "O! Szklanka z Ikei!Mam taką samą!". </div>
<div style="text-align: justify;">
No i krew na śniegu. Mam słabość. Od czasów "Fargo" (filmu, nie serialu) i "30 dni mroku" napawam się wprost widokiem czerwonej krwi na białym śniegu. I nie chodzi mi o przeciągnięte zwłoki pozostawiające całe podwórko uwalone krwią. Nie. Chodzi mi o samotnego samobójcę strzelającego sobie w łeb, o krople porozrzucane tu i ówdzie, o ten kontrast i tę przejmującą ciszę bijącą od śniegu. O jeden, smutny ślad. Dostałam to w tym serialu. Ojjj jak ja to dostałam.</div>
<div style="text-align: justify;">
Podoba mi się również to ciągłe zachodzenie w głowę, zastanawianie się o co chodzi. Nie nastawiałam się na jakieś spektakularne rozwiązanie bo często jest średnio. I kiedy odrzuciłam już własne nadęcie, spięcie pośladków i ą ę bułkę przez bibułkę nawet zeżarło. </div>
<div style="text-align: justify;">
W głowie zostaną mi na pewno wszelkie ohydy, na które patrzyłam przez palce. Wymiociny, jelita i rozgrzebywane brzuchy. Całe te brudne włosy i zapite ryje. I ten czysty śnieg kontrastujący z brudnym życiem bohaterów. Parujące kubki i wełniane swetry skrywające tajemnice. Nawet w sumie polecam. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
madalenahttp://www.blogger.com/profile/06729250166661011231noreply@blogger.com23tag:blogger.com,1999:blog-6690234628182699858.post-8643404593690069782015-05-26T14:15:00.001+02:002015-05-26T14:15:04.369+02:00Mad Max: Na drodze gniewu. <div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjyW0bCqkBWARHadjnJoUnekxAX-4Dn8vCqjIoW7j9g6ccBr89ENCDcRVXskXHQ-7wUqdy2rwmy8pPIwMcm6a_nM03JfrfTX2vOPtXnpVg3uBjasRaHVVKdQOry97JPH8YiAMv459VbcgU/s1600/mad4.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjyW0bCqkBWARHadjnJoUnekxAX-4Dn8vCqjIoW7j9g6ccBr89ENCDcRVXskXHQ-7wUqdy2rwmy8pPIwMcm6a_nM03JfrfTX2vOPtXnpVg3uBjasRaHVVKdQOry97JPH8YiAMv459VbcgU/s320/mad4.jpg" width="213" /></a></div>
<br />
Wiedziałam, że albo dostanę kopa jak stąd do Gdańska albo całkiem ciepnę tym w kąt i tyle bloga widzieli. Kop nie chciał nadejść. Albo jakieś seriale, które, owszem, bardzo mnie uwiodły (chociażby "The Fall", "Galavant" czy "Fortitude") ale nie zrobiły mi z mózgu papki (a to lubię najbardziej). Albo filmy, świetne, nie powiem (chociażby "The drop", "Citizenfour", "Foxcatcher" czy "A most wanted man"), którym jednak zabrakło tego czegoś i nawet smutne oczy Toma Hardy'ego nie były w stanie mi tego dać. Na szczęście posucha wiecznie trwać nie może.</div>
<div style="text-align: justify;">
Na początku myślałam, że napiszę po prostu jedno, niecenzuralne słowo, które określi film ów, jednak potem stwierdziłam, że nawet najbardziej soczysta k*%$# nie odda chwały temu dziełu. Oto"Mad Max: Na drodze gniewu". Jezus Maria. Ja nie wiem, kim trzeba być, żeby dać mi na tacy tak piękny, trzymający w napięciu, chrzęszczący piaskiem między zębami film? Kim trzeba być, żeby zamienić żółty, pustynny pościg w moje zgryzione wargi i obskubane skórki? Odpowiedź jest jedna. 70cio letnim maderfakierem.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhfgQUkEqsUBnmn0P8B21vjEmdz_GokDuLc-OYaVOFikvQXOTBYIMkCuYc-w1Et0oz3maPUkPuIgR7p-h6l2ESi4rtFL714IvR_miVc320r2tuT9eeoKgB9fo6QqqjSoP7jxQfB8vNFRcU/s1600/mad1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="161" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhfgQUkEqsUBnmn0P8B21vjEmdz_GokDuLc-OYaVOFikvQXOTBYIMkCuYc-w1Et0oz3maPUkPuIgR7p-h6l2ESi4rtFL714IvR_miVc320r2tuT9eeoKgB9fo6QqqjSoP7jxQfB8vNFRcU/s320/mad1.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
Do hymnu. W wielkim skrócie, bo historia historią ale to wszystko, co poza nią kręci mnie najbardziej. Samotny i nieco popieprzony Max (Tom Hardy) wydobywając się ze szponów obleśnego Immortana Joe przyłącza się do Furiosy (Charlize Theron) i jej ekipy (największego skarbu Immortana, zresztą kto by nie chciał młodych, wysokich, szczupłych i długowłosych panien w zwiewnych strojach), która postanawia zwiać swemu panu i władcy (tak, tak, znowu Joe) i udać się do krainy wiecznej szczęśliwości, gdzie trawy zielone, a kwiaty pachnące i wody pod dostatkiem, jest słoń z trąbami dwiema, i tylko...wysp tych nie ma. Cóż. Szybki plan, szybka decyzja i zuruck do Cytadeli. Mamy więc pościg. Jeden wielki, w jedną i drugą stronę. I jakby mi ktoś powiedział, że kiedykolwiek, jakikolwiek pościg wbije mnie w fotel to bym mu powiedziała, że ma się puknąć w czoło. Tyle o fabule.<br />
Ludzie. Rację ma ten, który powiedział mi niedawno, że dzisiejsze blockbustery nie trzymają w napięciu. Są niby jakieś akcje, pościgi, momenty nerwowe ale gdzie tam do prawdziwych, podnoszących ciśnienie historii. Wszystko to jakieś takie przydługie, przynudne i o niczym. Postaci blade, wręcz przezroczyste, bez jaj. A tu. Tutaj dostałam film kompletny. Film, który ma wszystko, za co kocham kino.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiROELs-nzY1pXp5Q1v9lbOIrQbBBAp8ZZqT192xZcB0HNm9Fe_UGxCsIRhhLndAPO4mgqoDOWgwT8zjKtN2ORTJQ_lS-Tj3KVsgAppeaMHw8QXqVBh7kc5oQrQZboP5xdgyzFtcrnW6v0/s1600/mad2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="209" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiROELs-nzY1pXp5Q1v9lbOIrQbBBAp8ZZqT192xZcB0HNm9Fe_UGxCsIRhhLndAPO4mgqoDOWgwT8zjKtN2ORTJQ_lS-Tj3KVsgAppeaMHw8QXqVBh7kc5oQrQZboP5xdgyzFtcrnW6v0/s320/mad2.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
Po pierwsze genialną charakteryzację, momentami obleśną, dopracowaną w najmniejszym szczególe. Od razu zapragnęłam przeniesienia tego wszystkiego na deski teatru, ale nie w tym życiu, nie z tymi pieniędzmi i nie z tą grupą wiekową ;). Chcę patrzeć na te postaci, na te plecy w bąblach i te stopy przerośnięte. Chcę poczuć srebrny spray na moich zębach i spojrzenie Immortana. Chcę poczuć pod palcami te wyryte w skórze labirynty i chcę skosztować mleka matek rodzicielek. Jak długo żyję, nie widziałam jeszcze tak zrobionych postaci i jeśli Oscar za charakteryzację nie zostanie wręczony przerzucę się z kina na haft krzyżykowy.<br />
Dalej. Zdjęcia. Ten piach, te burze, to niebo i te gwiazdy. Ta Furiosa klęcząca na piasku, płacząca (a ja razem z nią) i bezsilna.<br />
Barwy, których normalnie nie cierpię. Wolę obracać się wśród śniegu i sopli lodu i widzieć świat pokryty nieskazitelną bielą. Tutaj jednak żółć, piasek i upał nabrały nowego, lepszego znaczenia. Tu czułam pragnienie wraz z bohaterami i oddałabym wszystko za kroplę wody.<br />
Bohaterowie. Jakże się cieszę, że Tom Hardy nie ma parcia na szkło i był wtedy, kiedy być powinien. Nie oglądałam poprzednich Mad Maxów i nie mam zamiaru, gdyż z zaufanego źródła wiem, że są o dupę roztrzaść, Nie będę więc porównywała Toma do Mela chociaż nie chcę nigdy w życiu już zobaczyć innego Maxa i albo Tom albo nikt. Smutne oczy z psycholem w źrenicach i jestem kupiona. Do tego sos z poczucia humoru (ot, choćby piłowanie kagańca czy słynny już kciuk przerobiony na milion gifów), zwalistość i zmierzwiony włos i dziękuję proszę pana, tak, mogę nawet zacząć gotować obiadki!<br />
Charlize Theron jest jedną z moich ulubionych aktorek więc z góry miała ze mną dobrze. Świetna, mocna, silna postać. Nie zgadzam się z tym, jakoby film miał być feministycznym manifestem (what?!?!?!). To, że kobieta nie chodzi w szpilkach i lubi czasem walnąć w jeden lub drugi ryj nie znaczy, że faceci są be i należy wszystkich usunąć z powierzchni ziemi. Mało tego. Furiosa jest w tej silności dobra i łagodna i ma mądre oczy. I szerokie bary. I długie nogi. No ideał, panie. Taka trochę Ripley, trochę panna młoda z Kill Billa. I te oczy. Widzę do teraz.<br />
Upatrzyłam też sobie pana gitarzystę w czerwonym wdzianku, w ogóle co za genialny pomysł! Wisi koleś i gra na gitarze elektrycznej! Bo tak. Bo tak miało być i tak było.<br />
Świetne, młode, zdrowe kobiety jako przeciwwaga do tych bladych, pozbawionych życia wymoczków czekających na spełnienie w Walhalli. Babcia z torbą pełną nasion i oczami ufnymi jak u szczeniaka.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj0LfrMoDRelai7dx69A0EPo8DPqjGqOUMMsRSLt-ersnnBw-75ax7V1MG0m0loHb7ayHdqOAqn7dqEHIocO08NrFFaKuhgxLLxVU0F2LS1pqIoq6L3TBy_uE3dB6Z9_GClX1SqGtCUeL4/s1600/mad3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="167" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj0LfrMoDRelai7dx69A0EPo8DPqjGqOUMMsRSLt-ersnnBw-75ax7V1MG0m0loHb7ayHdqOAqn7dqEHIocO08NrFFaKuhgxLLxVU0F2LS1pqIoq6L3TBy_uE3dB6Z9_GClX1SqGtCUeL4/s320/mad3.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
No i wreszcie napięcie. Emocje. Nerwowość i oczekiwanie na to, co będzie dalej. Chciałabym zobaczyć siebie z boku podczas oglądania filmu. Jeśli pracownicy kina mają możliwość podglądania twarzy widzów - gratuluję! Musieliście się nieźle ubawić! Proszę, nie pokazujcie tego nikomu! Siedziałam wbita w fotel. Zmiażdżona każdą jedną sekundą tego filmu. I to nie jest tak, że się podniecam, bo ledwo co wyszłam z kina. Specjalnie odczekałam swoje ale nic się nie zmieniło. Emocje, jakby to było przed chwilą. Ciągle czuję piasek pod powiekami i suchość w gardle. Ciągle chcę krzyczeć "What a lovely day!!" zachrypniętym głosem. Chcę gryźć wargi i podskakiwać w fotelu przy każdym zwrocie akcji ( czyli ciągle).<br />
Kto nie był w kinie musi błąd ów jak najszybciej naprawić. Tylko wara mi od 3D bo po łapach! Polecam bez względu na upodobania filmowe, płeć, czy wadę wzroku (to najpiękniejsze cierpienie oczu jakie można sobie wymarzyć). I jeśli Walhalla to rzeczywiście kraina wiecznej szczęśliwości to chcę tam być wraz z tymi wszystkimi freakami. Amen. </div>
madalenahttp://www.blogger.com/profile/06729250166661011231noreply@blogger.com17tag:blogger.com,1999:blog-6690234628182699858.post-82884568199792336402015-02-24T10:29:00.001+01:002015-02-24T10:29:07.227+01:00Peaky Blinders (sezon drugi)<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEimUUpyrVmOQIi5DIzbI2WN4zCVlTqtDroVV3_hzCQVDveqgrqucjZcmCW0ncyKcbPbKexE8BS-nfwon8MzYTc-hYOOZyadpqRigV68Up_L9aatwrrgeFIog-CGy2QdxRB_uFoNFnsYnCw/s1600/1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEimUUpyrVmOQIi5DIzbI2WN4zCVlTqtDroVV3_hzCQVDveqgrqucjZcmCW0ncyKcbPbKexE8BS-nfwon8MzYTc-hYOOZyadpqRigV68Up_L9aatwrrgeFIog-CGy2QdxRB_uFoNFnsYnCw/s1600/1.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Od czego by tu....</div>
<div style="text-align: justify;">
Źle zrobiłam. Powinnam była obejrzeć sezon po sezonie, następnie podsumować to wszystko i byłby święty spokój. Ale nie... i teraz mam problem. Bo mogłabym skopiować tekst dotyczący sezonu pierwszego, dodając trochę więcej wykrzykników, podniet i achów. Mogłabym w ogóle to olać i nie pisać nic. Ale nie mogę sobie odpuścić bo kwiczę ze szczęścia oglądając takie produkcje. </div>
<div style="text-align: justify;">
Do hymnu.</div>
<div style="text-align: justify;">
Historia znana, jeśli nie, odsyłam tu: http://fomohaber.blogspot.com/2014/04/peaky-blinders-sezon-pierwszy.html</div>
<div style="text-align: justify;">
Shelby. Eh, Shelby. Rządzą na dzielni. Budzą respekt i rozmiękczają kobiece kolana. Jednak Birmingham to za mało, Tomek Shelby postanawia wypłynąć na głęboką wodę i zająć Londyn. A w Londynie (i tutaj zaczynam wzrokiem zbitego psa patrzeć w niebo, nad głową fruwają mi niebieskie ptaki, a ciało me obute w zwiewną sukienkę bosą stopą stąpa po rosie i waży jakieś 20 kilo, w ubraniach oczywiście). A w Londynie włosko żydowsko. Jeśli miałabym wskazać jedną irytującą postać drugiego sezonu byłby to włoski dżolo Darby Sabini (Noah Taylor), którego seplenienie i jedzenie w ringu bokserskim doprowadzało mnie do szału. Jeśli idzie zaś o mafię żydowską.... (znowu ta rosa...) - Tom Hardy. Jezusie brodaty! Takie czarne charaktery powinny chodzić tu, po Śląsku i udawać piekarzy pędzących po cichu whisky. Świetna rola. Ukradł mi Tomek ten sezon mimo, że pojawił się łącznie na jakieś kilkadziesiąt minut. Gangster, którego barwa głosu, zegarek na łańcuszku i kapelusz zrobiły ów sezon. Alfie niczym chorągiewka na wietrze. Raz z Włochem, raz z Shelby'm. Alfie spokojny, opanowany ale z takim diabłem w oczach, że mrau.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgtc16PI5O8SSfRM2RxsxI3_T06q14L20keS__RBAgYR2RKXiCkLuAIMs0bCanmuznyxs4YliS7iG8Qk-oCiFFr5OwlHKu2k3qmFF-xubcW6FIoH62QkByO5kLraf0XAIXY89Akr_SHXbU/s1600/2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgtc16PI5O8SSfRM2RxsxI3_T06q14L20keS__RBAgYR2RKXiCkLuAIMs0bCanmuznyxs4YliS7iG8Qk-oCiFFr5OwlHKu2k3qmFF-xubcW6FIoH62QkByO5kLraf0XAIXY89Akr_SHXbU/s1600/2.jpg" height="199" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nie ukrywam, że gdyby nie muzyka, ten serial z pewnością nie zrobiłby na mnie aż takiego wrażenia. W poprzednim sezonie piszczałam z zachwytu. Teraz piszczenie osiągnęło szczyt. Pj Harvey, Nick Cave, Johny Cash i wielu wielu innych. Każdy utwór potęgujący napięcie, przyspieszający bicie serca. I to nie jest tak, że muzyka towarzyszy. Ona jest kolejnym bohaterem, głównym bohaterem. Tomek Shelby strzelający w łeb kolesiowi. Slow motion, kaszkiet, noc, buchający ogień i Johny Cash <i>"Oh, Danny boy, the pipes, the pipes are calling..."</i>. Majstersztyk. I ta scena, zamykająca całość, obiecująca obiecujący sezon trzeci. I naprawdę mam w nosie błędy w scenariuszu i mnóstwo sytuacji, które nie miałyby prawa wydarzyć się w prawdziwym życiu. To jest serial, gaddemit! To pozerstwo, papieros i whisky w każdej scenie. Ta jedna blondynka wybijająca się na tle cygańskich, ciemnookich brunetek. Ten gang kaszkietowy idący zawsze w zwolnionym tempie. Naprawdę mnie to bierze i nie mam zamiaru się z tego tłumaczyć. Poza tym, jeśli ktoś dowala mi na finał ten numer: </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe width="320" height="266" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://ytimg.googleusercontent.com/vi/bpOSxM0rNPM/0.jpg" src="http://www.youtube.com/embed/bpOSxM0rNPM?feature=player_embedded" frameborder="0" allowfullscreen></iframe></div>
<div style="text-align: justify;">
Przepraszam. <i>"...'Cause there's this tune I found, that makes me think of you somehow. And I play it on repeat until I fall asleep spilling drinks on my settee..."</i>. Przepraszam Cię "True Detective". Jednak drugie miejsce na pudle ("The Wire" na zawsze pozostanie na pierwszym miejscu) zajmuje "Peaky Blinders". </div>
<div style="text-align: justify;">
Aktorsko ten serial również zachwyca. To, że Cillian Murphy jest świetny wiedziałam już w "Sunshine" i "28 dni później". Ale cała ta brać, ciotka, brat Arthur, policjant Campbell - naprawdę mają co pokazać. I nie mam czasu, na nic nie mam czasu, mijają kolejne miesiące, a ja nadal nie widziałam "Idy", ojej. Ale nie żałuję ani jednej sekundy poświęconej na ten brudny, brązowy, cygański serial. I choćbym miała noce zarywać i mieć wielkie wory pod oczami obejrzę sezon trzeci z (jak zwykle) walącym sercem i okrzykami pod tytułem "nieeeee, nie idź taaaam!!!". </div>
<div style="text-align: justify;">
Idę dalej spać. Przecież zima się jeszcze nie skończyła. </div>
madalenahttp://www.blogger.com/profile/06729250166661011231noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-6690234628182699858.post-30935999036605281592015-01-03T22:29:00.001+01:002015-01-03T22:29:53.395+01:00Whiplash <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhyeteIglWF5ld5fGpAlFowcJwSTF8m25XzljaJdE2BEunKvRg7s0fnvUTIuONnERuFc_n2gS7HCIYLRrSgysim5YTQlRBETM7zJDDdgJyln6JXOcV6wEIL6vG40MvzvWE0eOWkvOvUyHE/s1600/wh1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhyeteIglWF5ld5fGpAlFowcJwSTF8m25XzljaJdE2BEunKvRg7s0fnvUTIuONnERuFc_n2gS7HCIYLRrSgysim5YTQlRBETM7zJDDdgJyln6JXOcV6wEIL6vG40MvzvWE0eOWkvOvUyHE/s1600/wh1.jpg" height="175" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>"Are you a rusher or are you a dragger? Or are you gonna be on my fucking time!?"</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
I już. Minęła chwila i zaczął się kolejny rok. Nagle ciup i wszystko się zestarzało. Bez sensu. Ale ale. Co by wejść z przytupem w ten jakże fascynująco się zapowiadający rok 2015 obejrzałam trzy filmy, które łączy jedno - muzyka. Najpierw "Frank", potem "The Doors" z Kilmerem, który kiedyś był przystojny, szok! i na końcu miazga, która prawdopodobnie zrobiła mi ten rok - Whiplash. O tych dwóch wyżej wspomnianych napiszę kiedyś tam. Teraz miejsce dla mistrza!</div>
<div style="text-align: justify;">
Jak mi się przejadły te wszystkie filmy, które bez zielonego lub niebieskiego ekranu nie są w stanie być. Te wszystkie gadające drzewa, smoki, kobiety o dziwnych kolorach i wybuchające samochody. I kiedy już miałam tym wszystkim rzucić w pierony i obrazić się na kino na zawsze, pojawił się mały, świecący punkcik. Punkcik czarujący garami jak nikt.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi0dBAJRT5gHgpOvnhAS966rpksgwd482UOTLn1fj6dD6JzcaKbpv_73LVHeAWOejHk9yXiGyNMwfvpe2N2Q8oAm1ShJ8oHkZWVUbUqjTK9XVIBvPbnCPjWkjSf_B4jd1P7yFtQVe3vMnQ/s1600/wh2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi0dBAJRT5gHgpOvnhAS966rpksgwd482UOTLn1fj6dD6JzcaKbpv_73LVHeAWOejHk9yXiGyNMwfvpe2N2Q8oAm1ShJ8oHkZWVUbUqjTK9XVIBvPbnCPjWkjSf_B4jd1P7yFtQVe3vMnQ/s1600/wh2.jpg" height="180" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Andrew. Młody, przystojny, z bliznami na twarzy. Miażdżący perkusję niczym Mike Patton swoje gardło (lub mnie swym spojrzeniem psychola). Pewnego pięknego dnia młodego bębniarza zauważa znany nauczyciel, muzyk, dyrygent - Fletcher. Zaprasza go do swojego świata, do spróbowania swych sił w jego bandzie. I się zaczyna rzeźnia. Ja pierniczę. Jeśli ktoś myśli, że nagle panowie zaczynają prowadzić dialog, pełen komplementów i wzajemnego klepania się po plecach - jest w błędzie. Fletcher to tyran. Fletcher to gnój, który dla perfekcyjnie zagranego kawałka zrobi wszystko (albo prawie wszystko...albo jednak nie....wszystko). Rzuci krzesłem w delikwenta, wyzwie od najgorszych kaksakerów i zjedzie mu matkę od stóp do głów. Doprowadzi do łez i jeszcze nazwie ciotą, co to się bebla łzami, bo starszy pan mu powiedział, że jest nic nie wartym maderfakerem. Ale ale. Andrew wali w gary jak pomylony i stara się ze wszystkich sił. Pot, łzy i krew. Fletcher drze tego swojego pomarszczonego kapcia, bo wszystko musi być idealnie, rytmicznie, w tempie i nie ma miejsca na sentymenty. I tak toczy się ta relacja. Co się dzieje po drodze i jak to się kończy - do kina! I nie ma, że ktoś mi to będzie oglądał w telewizorni lub na kompie. Nie! Kino! </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEieksudxV_5wAMfhN1oYApko1QRg5lYxFa_woeM86SdPr7wsmLgXbxUThVRME1fvWcYaM9EUrIrtj7qFPnJcqKEnFgTC3kwfL4fcOJ1_Su376ikmbflFifIVIMedVUuTCqamlpzt4lauOU/s1600/wh3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEieksudxV_5wAMfhN1oYApko1QRg5lYxFa_woeM86SdPr7wsmLgXbxUThVRME1fvWcYaM9EUrIrtj7qFPnJcqKEnFgTC3kwfL4fcOJ1_Su376ikmbflFifIVIMedVUuTCqamlpzt4lauOU/s1600/wh3.jpg" height="180" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Fletcher. Człowiek zagadka. Przynajmniej dla mnie. Z jednej strony trochę go rozumiem, a z drugiej, niech zginie w męczarniach. Z jednej strony wiem, jak to jest. Jaka to harówa. Doprowadzić zespół, chór, orkiestrę do perfekcyjnego wykonania utworu. Przeżyłam rzucanie kluczami, nutami, trzaskanie drzwiami i wyzywanie od najgorszych. Oczywiście to było małe miki przy panu F. ale jednak, zawsze coś. Wtedy tego nie rozumiałam, ale dziś wiem, że każdy sukces jest okupiony jakimś tam mniejszym lub większym cierpieniem. Za każdym sukcesem stoją nerwy, wyrywanie włosów z głowy i nieprzespane noce. Trochę tego Fletchera rozumiem, ale nie będę go broniła. Jestem rozdarta. A on jest psychiczny.</div>
<div style="text-align: justify;">
Z drugiej strony Andrew. Młody, zdolny. Ambitny. Zbyt ambitny. Zarozumiały i pewny siebie. Nie wiem, czy to wszystko było dla grania, czy może jednak dla utarcia nosa panu F. A może jedno i drugie? Widziałam w jego oczach tę złość, nienawiść. To zarzynanie się i chęć pokazania staremu pierdzielowi kto tu rządzi. </div>
<div style="text-align: justify;">
Jedno jest pewne. Ci panowie mają coś z głową! (Aj lajkyt!).</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhsm8zbDEcws6ZjhR7IEONOl5mGDULukC3qInIJNQmmxX-WOglJnDyhgBmqrIZOKwM7uqZ0UwdOr1JBpuvqrpwYvPc8FUaPG_O_R2TnXoIVOWFtkYo0gxjUHp-6LrKk3-Lm8fQk1UVDMQA/s1600/wh4.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhsm8zbDEcws6ZjhR7IEONOl5mGDULukC3qInIJNQmmxX-WOglJnDyhgBmqrIZOKwM7uqZ0UwdOr1JBpuvqrpwYvPc8FUaPG_O_R2TnXoIVOWFtkYo0gxjUHp-6LrKk3-Lm8fQk1UVDMQA/s1600/wh4.jpg" height="213" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wiele razy to już napisano, napiszę i ja. Ten film miażdży. Po prostu miażdży. Trzyma w napięciu niczym najlepszy thriller. Nie ma struktury dramatycznej, bajeczki z morałem i epy. A jednak siedzisz człowieku i się pocisz, przebierasz nerwowo nóżkami, boli każde kolejne uderzenie pałeczek ale siedzisz jak na szpilkach i chcesz jeszcze i jeszcze! </div>
<div style="text-align: justify;">
Ten film ma wszystko. Aktorów (jeśli stary nie dostanie Oscara splunę w twarz szanownej komisji), scenariusz, fabułę, muzykę, miejsca i kolory. To jest film na miarę tego roku! Wady? Nie dostrzegam. Zalety? Tylko i wyłącznie. Szorować mi do kina!</div>
madalenahttp://www.blogger.com/profile/06729250166661011231noreply@blogger.com14tag:blogger.com,1999:blog-6690234628182699858.post-70842273114941775352014-12-21T13:05:00.002+01:002014-12-21T13:05:20.481+01:00Olive Kitteridge<div style="text-align: justify;">
Grudzień nie sprzyja blogowaniu. Ciągle coś. Mam trochę zaległości, obejrzałam kilka filmów, seriali, odnalazłam płytę, która mi robi jesień i zimę. Kiedy się zastanawiałam, o czym by tu tym razem mózg podpowiedział mi jeden tytuł: "Olive Kitteridge".<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgoPVqDRRNvJYGaC-snvur46eqwIH2ivFVY2C1I7lMDRTUNhPvYJ1G-XitZQ_xLz35EfNUeRdRUIHXFEeW_NEhIXN-Au5yWDN060-Sd05trvc8u1etWSDRG38GKizprhPDRxfuYslocvaI/s1600/oli.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgoPVqDRRNvJYGaC-snvur46eqwIH2ivFVY2C1I7lMDRTUNhPvYJ1G-XitZQ_xLz35EfNUeRdRUIHXFEeW_NEhIXN-Au5yWDN060-Sd05trvc8u1etWSDRG38GKizprhPDRxfuYslocvaI/s1600/oli.jpg" height="320" width="216" /></a></div>
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Co mnie przekonało do obejrzenia? Po pierwsze przedrostek "mini". Po drugie ona, jedna z moich ulubionych, której na szczęście coraz więcej - Frances McDormand czyli moja ukochana Marge z "Fargo". Po trzecie Bill Murray, do którego mam po prostu słabość.</div>
<div style="text-align: justify;">
Serial jest jak najbardziej obyczajowy. Opowiada o losach nauczycielki - Olive, jej męża farmaceuty Henry'ego (kolejny master of disaster - Richard Jenkins) i różnych postaciach przewijających się w kolejnych odcinkach, A odcinki są cztery. Tylko cztery i aż cztery. Tak intensywne, wietrzne i dobrze przegadane. Pełne ciętych ripost i smutnych oczu. Pięknych zdjęć, muzyki. No rozpływam się w ochach i achach. Odcinki (części) podzielone są na rozdziały. Każdy rozdział niby o czymś innym, jednak wszystkie nitki sprawnie łączą się w całość lądując zawsze w tym samym miejscu, czy raczej w tej samej osobie - Olive.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhyKsWXVNh9kcF0MKUUvYyvS1PuItHWhKbO6FlDM4OrtNNmD42EiWio_z-hCAx5THSmhrKNoy8r3eS5fk5jrss5nVQLLwg-cD3Z2LTr9KdzH6CqFDQ40gfibWoU-BmYfn1A7X1gI2Rtoxk/s1600/olive2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhyKsWXVNh9kcF0MKUUvYyvS1PuItHWhKbO6FlDM4OrtNNmD42EiWio_z-hCAx5THSmhrKNoy8r3eS5fk5jrss5nVQLLwg-cD3Z2LTr9KdzH6CqFDQ40gfibWoU-BmYfn1A7X1gI2Rtoxk/s1600/olive2.jpg" height="213" width="320" /></a></div>
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Olive. Temat rzeka. Rzadko mi się zdarza kogoś uwielbiać i nie znosić jednocześnie. Inteligencja tej kobiety, jej teksty, riposty tak trafione w punkt, zamykające usta towarzystwu. Z drugiej strony chłód, brak lekkości, jakiegoś takiego luzu, może trochę wewnętrznego dziecka. Z jednej strony mądrość życiowa, zaradność, z drugiej zasady wpojone kiedyś tam, brak zrozumienia dla innych. Mam wrażenie, że ta kobieta składa się z dwóch postaci. Czasem wychodzi z niej człowiek. Częściej jednak zołza, którą uwielbiam.<br />
Henry. Mąż. Farmaceuta. Kochany do szpiku kości. Miły, uczynny, dobroduszny, uśmiechnięty, do rany przyłóż. Trochę sierota, trochę ciepłe kluski ale myślę, że kotka z wysokiego drzewa uratowałby z pocałowaniem ręki. Jako tata - gigant. W końcu rolę złego policjanta w domu pełni szanowna małżonka. Oj, kocha Henry tę swoją Olive, kocha. Pewnego dnia jednak pojawia się w jego życiu i aptece młoda dziewczyna, niezbyt urodziwa, której Henry staje się przyjacielem i takim jakby trochę aniołem stróżem. Olive oczywiście za dziewczęciem nie przepada (zresztą za kim ona przepada?), jest ciut zazdrosna o męża ale jakby ktoś pytał to wcale tak nie jest.<br />
Christopher (John Gallagher Jr.). Syn. Poznajemy go jako młodego dzieciaka, znajomość kończymy w dorosłym życiu. Christopher, który jest moim bohaterem. Jedyny, który wykrzyczał matce wszystko w twarz. Jedyny, który nie bał się konsekwencji, zerwania więzi. Też tam się mu życie niezbyt układa, też z kobietami średnio ale kij. Z rodzicami rozmawia się ciężko i raczej się im wiele wybacza. Nie przychodzi się nagle i nie wygarnia traum, dziwnych przeżyć i niepowodzeń wychowawczych. Zawsze jest gdzieś tam z tyłu głowy myśl, że to jednak matka i ojciec. Christopher jednak zlewa konwenanse i chwała mu za to. Podziwiam za odwagę.<br />
Reszta bohaterów to postaci przewijające się przez jeden odcinek, czasem przez wszystkie cztery. Jest mój ulubieniec - Bill Murray, już taki stary i obwisły, że aż piękny. I siedzę, oglądam te kolejne odcinki, czekam na niego, a jego tak mało, prawie wcale ale za to jak! Dla mnie - kluczowa postać ratująca całą beznadziejną sytuację, o której napisać nie mogę. Zobaczyć trzeba.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiG50rvU3gCk5YS5FB7ocZRcGVscV_5kdEKc_bsZ1ZjOazo5pjeKI3-jiGzVUWVlgFGUKsWvoxA2D6Xi725qZ34k803AJEbGBa3nP4YXoKsj98Ts8Rl393rNIBWhh6tzDNF34mcdYa16R8/s1600/olive4.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiG50rvU3gCk5YS5FB7ocZRcGVscV_5kdEKc_bsZ1ZjOazo5pjeKI3-jiGzVUWVlgFGUKsWvoxA2D6Xi725qZ34k803AJEbGBa3nP4YXoKsj98Ts8Rl393rNIBWhh6tzDNF34mcdYa16R8/s1600/olive4.jpg" height="179" width="320" /></a></div>
<br />
Przepiękne zdjęcia, wiatr, szum wody i ten durny zwyczaj picia kawy w filiżankach do obiadu. I niby to nic takiego. Niby taki zwykły serial obyczajowy. Umieszczam go wysoko, nie wiem, czy nie w pierwszej trójce, chociaż teraz świat filmowy serialami stoi i ciężko wybrać te najlepsze.<br />
No i jeszcze czołówka, którą mogłabym oglądać i oglądać. Polecam. Wszystkim z naciskiem na wszystkich. Nie odkładajcie na kiedyś tam. To tylko cztery wypełnione genialnością odcinki. </div>
madalenahttp://www.blogger.com/profile/06729250166661011231noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-6690234628182699858.post-6656596054985761482014-12-04T22:01:00.002+01:002014-12-04T22:07:53.924+01:00CBGB<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEik6mYtIj3j1V5-51WDJUzo8tKpReRfD-oyN4mjae56-n2lr1hjhbsIE1czFIGHOIVYmEIdwk3517c9DJ5sfh4-p3TFrKcY3I4nKWp-qga3yfju4pBdR7itxbHR8hgRORBnE9dy5gzLjtk/s1600/cb.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEik6mYtIj3j1V5-51WDJUzo8tKpReRfD-oyN4mjae56-n2lr1hjhbsIE1czFIGHOIVYmEIdwk3517c9DJ5sfh4-p3TFrKcY3I4nKWp-qga3yfju4pBdR7itxbHR8hgRORBnE9dy5gzLjtk/s1600/cb.jpg" height="213" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Dwie rzeczy (rzeczy?) na tym świecie bardzo mnie biorą. Film i muzyka. Jeśli zdarza się film opowiadający w jakikolwiek ciekawy sposób o muzyce - jestem ugotowana. Uwielbiam "Moulin Rouge", "Frozen" i "Króla lwa". Trudno. Tak mam. Uwielbiam "Hair" i Josepha Gordona Levitta, który śpiewa "Here comes your man" w "500 days of summer".</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
I tak wpadł mi w ręce przekapitalny film "CBGB". Prawdziwa historia klubu muzycznego, w którym to zaczynali swą muzyczną przygodę najwięksi tego świata. Kogo tam nie było! Blondie, Talking Heads, The Police, Ramones, Patti Smith. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhRX80cOWTm5hUrvaZbwqhI0ivCGe3ErHB5AkEZoRpqYnNLMiM4R5Ynd78vmTDjVsDig0b7MDOJr928dlW3yhRoS0tBCk3h9XOIcI78pPlLmsdSaO1_xv9_q8FtV__MNOySL2GNNvsWCuk/s1600/cb1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhRX80cOWTm5hUrvaZbwqhI0ivCGe3ErHB5AkEZoRpqYnNLMiM4R5Ynd78vmTDjVsDig0b7MDOJr928dlW3yhRoS0tBCk3h9XOIcI78pPlLmsdSaO1_xv9_q8FtV__MNOySL2GNNvsWCuk/s1600/cb1.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">(prawdziwy klub w latach świetności)</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Otóż koleś imieniem Hilly, taki wiecie, co to na etacie nie za bardzo, z żoną też nie, córka gdzieś tam w świecie, brzuch wielki, włos w nieładzie i wierny pies u nogi wynajduje sobie dnia pewnego straszną norę na Manhattanie. Taki bar podrzędny z jednym klientem i szczurem do pary. Postanawia stworzyć z tego czegoś klub muzyczny. Nie ma kasy, nie ma w zasadzie nic ale chce coś zrobić ze swym jakże ciekawym życiem. Otwiera zatem klub. Pomaga mu wierny przyjaciel - Merv, który ot tak, dzień, czy noc, chadza w git żółtym kasku. Niestety, jak to zwykle na początku bywa, nic nie idzie zgodnie z planem. Kasy nie ma, są za to szczury i banda kolesi z gangu motocyklowego (w tym mój ulubieniec z "Sons of Anarchy" jakże owłosiony i brodaty Ryan Hurst). Ale Hilly ma cel. Nazywa swój klub "CBGB" - Country, Blue Grass, Blues. Chce by w jego klubie grały młode zespoły uprawiające te właśnie gatunki muzyczne. Pewnego dnia klub odwiedzają młodzi kolesie, których muza mało ma wspólnego ze wspomnianymi wcześniej gatunkami i tak pomału, pomału w CBGB zaczynają grać młode punkowe i punk rockowe zespoły. Świetne są sceny, kiedy Hilly siedzi na krześle, przesłuchuje zespół i mówi "Zdecydowanie coś w tym jest". Do klubu zaczyna przybywać coraz więcej ludzi, w końcu robi się dziki tłum szalejący w rytm muzyki. Kobiety tańczą, faceci chleją, ktoś ćpa, ktoś uprawia seks w kiblu, ktoś wymiotuje komuś na buty. Szał ciał, młodość panie!</div>
<div style="text-align: justify;">
Świetnie się to ogląda. Całość komiksowa, co rusz pojawiające się charakterystyczne dymki i fajna, surowa kreska. Wszystko okraszone muzyką z marzeń. Talking Heads grający "Psycho killer" i Patti Smith śpiewająca "Because the night". Iggy Pop szalejący na scenie, tworzący duet z Debbie Harry. </div>
<div style="text-align: justify;">
Każdy, kogo młodość w poprzednim życiu przypadała na lata 70te zakocha się w tym filmie. Pozazdrości Hilly'emu i będzie chciał tak, jak on. Jeden człowiek skupiający wokół siebie takich artystów? To się nie zdarza. Kijowe miejsce, jakaś buda zabita dechami, koleś, któremu nie zależy na biletowanych koncertach i czystej toalecie. Koleś, który zatrudnia przypadkowych ćpunów. Koleś, któremu muzyka tyle zawdzięcza. </div>
<div style="text-align: justify;">
Alan Rickman, którego głos przyprawia mnie o dreszcze. Naturalny, luźny, trochę ciapowaty. Pattti Smith (Mickey Sumner), której charyzmą można by obdzielić pół świata. Debbie Harry (Malin Akerman), której styl mnie powala, a połączenie groszków z paskami spędza mi sen z powiek. Naprawdę ten film to jest COŚ.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi4HWzmPFv-Q7IGmCaHuIoPizx8ild1kLm4EbIcOu852h-hLnHhnbLq4vyZxCsi-HHdjfzBxzBCBjap3nGqZ04P9KB6HvYRIgVQHZyfQwwoOMWKWRm_dw9EF4iHyZu5o6rxMoQY0Z4hTBE/s1600/cb3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi4HWzmPFv-Q7IGmCaHuIoPizx8ild1kLm4EbIcOu852h-hLnHhnbLq4vyZxCsi-HHdjfzBxzBCBjap3nGqZ04P9KB6HvYRIgVQHZyfQwwoOMWKWRm_dw9EF4iHyZu5o6rxMoQY0Z4hTBE/s1600/cb3.jpg" height="179" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Doczytałam, że klub zamknięto w 2005 roku. Mieszkańcy Bowery dość mieli całej tej imprezowej atmosfery i zaczęli protestować. Spoko, klub wycisnął chyba wszystko, co się dało. Hilly Kristal zmarł w 2007 roku na raka płuc. Klubu nie ma. Do dziś stanowi wizytówkę Nowego Jorku. Do niedawna artyści oddaliby wszystko, żeby zagrać u Hilly'ego. Udało się to naszemu rodzimemu Perfectowi i Armii. Zazdroszczę. Stanęłabym i wyryczałabym do mikrofonu co nieco, gdybym tylko miała taką szansę. Byle poczuć ten klimat, te brudne, zabeblane flamastrami ściany i usłyszeć "zdecydowanie coś w tym jest". Myślę sobie, że rzadko się zdarza (o ile w ogóle) taki ktoś, kto potrafi zebrać w jednym miejscu tylu geniuszy. Jakichkolwiek. Muzycznych, filmowych, teatralnych. I to bez żadnego napięcia. Z totalnym luzem i wiecznym "łoteeeweerrrrr". I to jest chyba klucz do sukcesu. Królestwo i konia za jednego Hilly'ego w dzisiejszym świecie. Polecam!<br />
<br />
<span style="font-size: x-small;">(zdjęcia pochodzą ze stron: www.youtube.com, wikipedia.org, o.canada.com)</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
madalenahttp://www.blogger.com/profile/06729250166661011231noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-6690234628182699858.post-70547857523267815972014-11-19T20:37:00.003+01:002014-11-19T20:37:15.878+01:00Szybki szpil numer 4<div style="text-align: justify;">
Bez wstępów zbędnych przechodzę do tematu (a tak serio - muszę się spieszyć, co by na komunikację miejską zdążyć).</div>
<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEirs2q95eKpYYTslzDYpZDUOQlBtd4Iw1AcIv1FW5W7Diu5niZ4_NaDY6y2h1EXvwi-_39ODyifD_5ptrbsIUlJHAt7yYXXc8oX8oHu3EyiS8w58Jm2w6vgfmEudF0VZfX-Esz29-TZu9o/s1600/spring.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEirs2q95eKpYYTslzDYpZDUOQlBtd4Iw1AcIv1FW5W7Diu5niZ4_NaDY6y2h1EXvwi-_39ODyifD_5ptrbsIUlJHAt7yYXXc8oX8oHu3EyiS8w58Jm2w6vgfmEudF0VZfX-Esz29-TZu9o/s1600/spring.jpg" height="222" width="320" /></a></div>
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
"Spring breakers". Nie chciałam tego oglądać. Ciekawa byłam Jamesa Franco w całkiem nowej odsłonie ale żeby tak sama z siebie, bez przymusu, to nie. Ale jednak. Pudło zapodało i na szczęście obejrzałam. Świetnie się to ogląda. Opowieść o czterech młodych dziewojach, które marzą o spędzeniu przerwy wiosennej na Florydzie. Brak kasy = napad na podrzędny bar, wymachiwanie plastikową bronią i kominiarki, hell yeah. Po zdobyciu kasy następuje Floryda, a wraz z nią morze cycków, cycków i nie wiem, czy już wspominałam, ale cycków. Potem jest alkohol, narkotyki, seks, bikini, plaża, słońce i cycki. Wszelkiej maści. W końcu pojawia się on - James Franco, który warkoczykami, tatuażami, klatą oraz rzędem złotych zębów podbił moje serce! Genialna rola. Bałam się, że zaraz zza krzaczka wyskoczy Seth Rogen, na szczęście, ufffff, nie ma. Dziewczęta wchodzą z Jamesem w relację pełną seksu, kasy i broni, napadają, kradną, wymachują cyckami i odziane w różowe kominiarki podbijają kosmos. Kurde, jak to się ogląda. Jeden wielki, kolorowy teledysk. Satyra na tę całą przereklamowaną młodość, na te blond wypindrzone laski i na tych kolesi bawiących się w gangsterkę. Wszystko przerysowane, różowe, błękitne, świetne po prostu. Kicz w najczystszej postaci. Eksperyment, którego nie da się oprawić w ramki i powiesić na ścianie. Dramat? Komedia? Sensacja? Nie wiadomo. Coś, co wychodzi poza utarte schematy. Polecam, szczerze, ciekawe, nowe doświadczenie. Zachęcam tą sceną: </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/n7n3gF7j2V4?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Teraz sobie zrobię dobrze:</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjTmWCd-YJGAyU9DGVG0OY1u3PPLD8E_pjwvxuXcHdHA11gQVim3f-5Clb-58JP-YGv2qz8dWEfevZhFMDeTIVWbem4XJTFKd-kEIJ9Sw2LDsh9Qvd3kKHWs46iVCTGE4bBWuTJWqHYDMI/s1600/drakula2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjTmWCd-YJGAyU9DGVG0OY1u3PPLD8E_pjwvxuXcHdHA11gQVim3f-5Clb-58JP-YGv2qz8dWEfevZhFMDeTIVWbem4XJTFKd-kEIJ9Sw2LDsh9Qvd3kKHWs46iVCTGE4bBWuTJWqHYDMI/s1600/drakula2.jpg" height="320" width="256" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
"Drakula". Ponieważ jestem psychofanką Garego Oldmana i psycho anty fanką Keanu Reevesa - musiałam. Od lat sobie powtarzałam "musisz to zobaczyć" ale ciągle było nie po drodze. Coraz częściej nowe filmy mnie rozczarowują, nie pokazują niczego odkrywczego, napychają tonę efektów specjalnych i trochę mi się odechciewa. Na szczęście lata przypadające na moje dzieciństwo i szczeniactwo obfitują w tyle pereł, że żal nie oglądać. Do hymnu! Wszyscy to znają. Drakula wyruszający w podróż, poszukujący dziewczyny, przypominającej mu jego dawną, utraconą miłość. Wampir (Gary, moja szyja należy do Ciebie!) nie przebiera w środkach, zabija, gryzie i walczy, byle dostać się do swej ukochanej Miny. Wspomnieć trzeba (niestety) o Keanu, który przybywa do zamku Drakuli, by zająć się jego interesami. To właśnie jego dziewczę budzi w Drakuli zwierzę. Keanu zostaje uwięziony, molestowany przez seksowne wampirki (w tym Monicę Belluci) i w całej swej mądrości odkrywa, że Drakula to samo zło i trza go powstrzymać. Ucieka zatem i biegnie na ratunek, och!. Poznajemy też genialnego profesora Van Helsinga (Anthony Hopkins), który wie, jak pokonać Drakulę. I tak, Nie będę już pisała co i jak, każdy to musi zobaczyć. Nie ma już takich filmów. Obrzydzenie połączone z fascynacją. Obleśność, która jest piękna. Ohydny wampir, którego chcę poznać. Dzisiejsza technika nie jest w stanie mi tego zafundować, sorry, pal. Ta scena, w której przyjaciółka Miny - Lucy, idzie nocą w czerwonej, zwiewnej sukni. Przemierza ogród, labirynt, by ulec pożądaniu i złączyć się w miłosnym uścisku z potworem. Wizualne i emocjonalne cudo. Nie wiem, kto jest reżyserem tej całej serii "Zmierzch", ale powinien Coppoli buty pucować. Codziennie.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi093tldY3xfWbonK5tOGkzcHZ2nz_GZpaSzxC_cL5OPsQUaEWfAkmIUdXcFnGM66zZ7nH4CPhjVpuB6OyYg4Xdjn5QBmmRtbeNZtjk2F8L9k_xf7qsCDPtndzxe1aWbitn3gb4BHxmdIA/s1600/bliskie.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi093tldY3xfWbonK5tOGkzcHZ2nz_GZpaSzxC_cL5OPsQUaEWfAkmIUdXcFnGM66zZ7nH4CPhjVpuB6OyYg4Xdjn5QBmmRtbeNZtjk2F8L9k_xf7qsCDPtndzxe1aWbitn3gb4BHxmdIA/s1600/bliskie.jpg" height="180" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
"Bliskie spotkania trzeciego stopnia". I znowu. Stare ale jak najbardziej jare. Zaczęło się od tego, że poszłam na "Interstellar" i tak się wściekłam, że musiałam jakoś tę złość odreagować. Czekałam miesiącami na Nolana, odliczałam dni, godziny i minuty. I wielkie nadzieje okazały się wielkim niczym. Z dnia na dzień moja ocena niebezpiecznie leci na łeb na szyję, a im dłużej o tym filmie myślę, tym bardziej wydaje mi się po prostu głupi. Ale nie o tym. Co by uwierzyć raz jeszcze w saj faj i życie gdzieś tam obejrzałam "Bliskie spotkania....". Jaki to jest film! Historia, jakich wiele. Ufoki odwiedzają ziemię. Pewnego dnia na niebie pojawiają się dziwne pojazdy, a nasz główny bohater - Roy (Richard Dreyfuss) zaczyna świrować. Wszędzie widzi coś, co kształtem przypomina wielką, brązową górę. Rysuje, układa, nawet puree ziemniaczane przerabia na ów obiekt. Opętany. Kolejną bohaterką jest Jillian (Melinda Dillon), która także jest świadkiem dziwnych zdarzeń. Mieszka z synkiem, który ginie w niewyjaśnionych okolicznościach (wiadomo, porywają go ufoki), też wszędzie widzi brązową górę i generalnie nie ogarnia. Nie będę zdradzała dalszego ciągu. Ja naprawdę nie jestem wielką fanką Stevena Spielberga (ponoć nieźle wkurza mieszkańców Wrocławia, nie mogą biedaki, dostać się do pracy, bo "jakiś reżyser" kręci film) ale ten film rządzi. Świetny klimat, napięcie, tajemnicza góra. Wszystko prowadzone po sznurku, po kolei. Naprawdę jestem oczarowana. I rozwikłałam też tajemnicę swojego życia - wiem już dlaczego katowicki Spodek wygląda tak, jak wygląda. Protoplastuś występuje u Spielberga. I ta melodyjka, te parę dźwięków służących do komunikacji z obcymi. Wreszcie same ufoki. Przyjazne, ładne i grzeczne. Dziękuję, ufoki są spoko! Nie ma się czego bać! Jak porywają to zawsze oddadzą. To się chwali!</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjSoY6zlm056J0KMQ_Bh7hJ2JkJIlbp50Y2gmZ_CnWHvpqpxy-MExMHi_X6EIeohootMnZCjNRuoeT5ka-hFyl8TC4CSG_nbV3Sf4fxZf8BdJINgOEa9UPLrxyWQZY1GfPfujn5LmoB9_I/s1600/wataha.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjSoY6zlm056J0KMQ_Bh7hJ2JkJIlbp50Y2gmZ_CnWHvpqpxy-MExMHi_X6EIeohootMnZCjNRuoeT5ka-hFyl8TC4CSG_nbV3Sf4fxZf8BdJINgOEa9UPLrxyWQZY1GfPfujn5LmoB9_I/s1600/wataha.jpg" height="213" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Podjęłam się także nie lada wyzwania. Zachęcona trailerem i doświadczeniami z serialami HBO obejrzałam (czy raczej wynudziłam na siłę) trzy odcinki polskiego (wiem) serialu "Wataha". Kolejny raz utwierdziłam się w przekonaniu, że polskie kino to nie dla mnie. Może i nawet historia całkiem spoko - oto mamy tytułową watahę - strażników granicznych, którzy pewnego dnia wybuchają w powietrze. Ot tak. Nie wybucha parę dosłownie osób, w tym główny bohater - Rebrow. I cała akcja polega na wyjaśnianiu tego, co zaszło. Nie wiem, co zaszło, nie oglądałam. Poziom aktorstwa w tym serialu mnie boli. Jeżeli ktoś wypowiada "kurwa" jakby grał Hamleta - nie, dzięki. Jeśli ktoś cedzi słowa, bo przecież dykcja, dykcja, raz dwa trzy, oddech - nie, dzięki. Przedszkolaki śpiewające "Czarny ma mundur" z okazji Barbórki mają więcej talentu aktorskiego. Serio. Nie polecam, szkoda czasu. Zawód na całej linii, napięcia zero, emocji zero. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiP4wMWzhEg9AdhHCJoqtWqyE6MZdX_QcuxQOEbvFk9cMsUY5qMKu7PU1ThjRxedKynsJFNp71EaUJHGn2RnHm8Qzs7RSEkkxbMs6NYXgZ2doGaMhiGoGjk7UU-fwx962W46qYyFRuXjlk/s1600/inter.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiP4wMWzhEg9AdhHCJoqtWqyE6MZdX_QcuxQOEbvFk9cMsUY5qMKu7PU1ThjRxedKynsJFNp71EaUJHGn2RnHm8Qzs7RSEkkxbMs6NYXgZ2doGaMhiGoGjk7UU-fwx962W46qYyFRuXjlk/s1600/inter.jpg" height="207" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
No dobra, na koniec ten cały "Interstellar". Nic miałam nie pisać, uznać za wypadek przy pracy i zapomnieć. Ale nie daje mi to spokoju. Chce mi się gadać i dyskutować, żeby zrozumieć dlaczego Nolan to zrobił? Dlaczego tłumaczy mi każdą scenę jakbym miała cztery latka? Dlaczego robi z bohaterów debili? Dlaczego uczestnicy całej tej akcji tłumaczą sobie co to jest np.czarna dziura? Serio? To tak jakby dwie nauczycielki matematyki tłumaczyły sobie, co to jest iloczyn. Boże mój! I wreszcie mój hit, którym komentuję wszelkie posty dotyczące tego filmu: "Miłość pokona czas i przestrzeń". Ej, no wiadomo! Miłość, kurde wszystko pokona. Głód, choroby i wojen nie będzie. Och, ta wspaniała miłość. Nie będę pisała o czym, bo większość już widziała, poza tym, wiadomo o czym. No i Matthew. Tak go wynosiłam na piedestał. A teraz? Zagrał Rustem. Te same miny, akcent i nawet piwo pił tak samo! Nie wiem, co się z Nolanem dzieje ale słabo. Efekty, zdjęcia, cały ten obyczajowy początek filmu super. Te tony pyłu, łany kukurydzy, tata taki fajny. Ale potem cóż. Sprawa się rypła. Żałuję, bardzo żałuję. Jestem wielbicielką Nolana od zawsze, saj faj uwielbiam, napaliłam się jak rzadko. Szkoda. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Ok, to tyle. Jeszcze w tym tygodniu napiszę o serialu "Fargo". A jest o czym pisać. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Aloha!</div>
<span style="font-size: x-small;">(zdjęcia pochodzą ze stron: filmidlo.pl, movieposter.com, stopklatka.tv, hatak.pl, interstellar-movie.com)</span>madalenahttp://www.blogger.com/profile/06729250166661011231noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-6690234628182699858.post-14480923579005763882014-11-03T08:41:00.003+01:002014-11-03T17:22:44.975+01:00Furia<div style="text-align: justify;">
Rzadko mi się zdarza śpiewać pieśni pochwalne ku czci filmów wojennych. Są pojedyncze przypadki, może z trzy. Zazwyczaj się nudzę, męczy mnie cała ta rozwałka i męskie klimaty. Dlatego też na "Furię" poszłam z lekką obawą, mimo, iż trailer baaaaaardzo mnie zachęcił (ok, Brad mnie zachęcił).</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhj_M77DajZTWGkStCN3s_4U53ZGh6LeRLephQug5yWeDmcV2yP54TgTtVwyle9I6zNfw6Fz-DWCn-9XBKWqwEv6xqNU7DSEKfIrmagErfwlCO1Vxuk02zgGMzPLg52GdGAAyusnw3malk/s1600/fury2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhj_M77DajZTWGkStCN3s_4U53ZGh6LeRLephQug5yWeDmcV2yP54TgTtVwyle9I6zNfw6Fz-DWCn-9XBKWqwEv6xqNU7DSEKfIrmagErfwlCO1Vxuk02zgGMzPLg52GdGAAyusnw3malk/s1600/fury2.jpg" height="170" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Klasyczna amerykańska epa. No, jak ja to lubię. Mamy oto załogę czołgu pod nazwą "FURY" (zamienić F na D, zmienić szyk i RUDY jak w mordę strzelił;) ). Sierżant Don (boski Brad), co to z niejednego pieca chleb jadł, niejednego Niemca zabił, a i filozoficzną gadkę zapodać umie, do rozsądku przemówić. Biblia (Szyja LaBeouf), spokojny, bardzo wierzący z wąsem jak się patrzy, płaczący co rusz. Gordo (Michael Pena) - mehiko gaj, wprawiony w bojach, lubi się napić i wyrwać jakąś wojenną laskę. Grady (Jon Bernthal) - najbardziej obleśny spośród całej załogi, prosty koleś wykonujący swoją robotę i wreszcie Norman (Logan Lerman), który przypadkowo zasila szeregi "Furii" zastępując zmarłego żołnierza. Ekipa życia. Serio. Męska sztama, tona testosteronu, jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Niby są tam jakieś ciche pretensje i niedomówienia ale hu kers, kiedy stado Niemców czeka na likwidację.</div>
<div style="text-align: justify;">
Załoga "Furii" wyrusza na front zabierając ze sobą nieopierzonego Normana i zaczyna się zabawa. Oto ze zwykłego kolesia piszącego na maszynie, młodego dzieciaka, który w życiu nie trzymał broni w ręku Norman zamienia się w egzekutora. Musi zabijać jak leci, zapomnieć o sentymentach i zasadach, że jak dziecko to nie, a jak kobieta to delikatnie. Nie ma zmiłuj. W końcu ekipa się zgrywa i dawaj! Przemierza "Furia" front i to jak. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgafD8fgkiQzx9_VeQHqap6QRIJUDRy_9MxcqHBe_WDSY4aQd_ixctjkCO3_Fbr1XaqNmmMrxk_1JnvXujSv9G4dkFdd5IL8ocTGC30XzYSulWtPlN7xDEPkk8Rt8Sl2AGP4qUb_XgVx2k/s1600/fury3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgafD8fgkiQzx9_VeQHqap6QRIJUDRy_9MxcqHBe_WDSY4aQd_ixctjkCO3_Fbr1XaqNmmMrxk_1JnvXujSv9G4dkFdd5IL8ocTGC30XzYSulWtPlN7xDEPkk8Rt8Sl2AGP4qUb_XgVx2k/s1600/fury3.jpg" height="213" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ja wiem, że recenzje ten film ma różne. Ale jeśli ktoś z Was choć trochę mi zaufa - nie pożałuje.</div>
<div style="text-align: justify;">
Jest brud, smród i ubóstwo. Są flaki, rzygi i fucki. Są łzy, dylematy i strach okrutny. Są wreszcie TE sceny, które budują cały film. </div>
<div style="text-align: justify;">
Pierwsza - kiedy Brad uczy Normana zabijać. Kiedy leje go po twarzy i chce zrobić z niego mężczyznę w przeciągu jednej minuty. Kiedy Norman miota się i wyrywa chociaż wie, że to, cholera, jest wojna. Genialna scena, która na długo pozostanie w mojej pamięci.</div>
<div style="text-align: justify;">
Kolejna - iluzja rodzinnego obiadu w jednym z niemieckich domów. Znowu duet Brad - Norman. Dwie Niemki, porcelana, piękne suknie, loki i pąs (ok, klata Brada również ma tutaj znaczenie, nie będę ściemniała, że mnie nie bierze), jajka sadzone, sztućce błyszczące. I widzę "Bękarty wojny" i to napięcie podczas rozmowy Michaela Fassbendera z majorem Hellstromem i to oczekiwanie na wielkie jebut i ja to dostaję. W tej scenie. W tym niemieckim domu, pośród dźwięków pianina i słodkich całusów. Dawno nie czułam takiego napięcia i strachu o bohaterów. Takiego klimatu, ułudy, że przecież jest normalnie, dzień zwykły dzień, deszcz na twarzy. Gdyby Oscary przyznawano za sceny miałabym swojego faworyta.</div>
<div style="text-align: justify;">
I jeszcze scena otwierająca film. SS man na koniu. Patrzę i wiem, że to będzie dobry film.</div>
<div style="text-align: justify;">
Muzyka. Pode mnie. Chóry wyśpiewujące podniosłe pieśni, niestety po niemiecku, ale da się przeżyć. Ciężka, mocna, głośna, podbijająca atmosferę.</div>
<div style="text-align: justify;">
Barwy, wszystko takie szaro buro nijakie, brązowe i błotniste. </div>
<div style="text-align: justify;">
Aktorsko - najwyższy poziom. Brad jest klasą samą w sobie, nic nie muszę pisać. Bałam się trochę tej jego charakterystycznej maniery (en aj łon maj skalps!!!) ale uniósł, nie powtórzył i było genialnie.Świetna postać, taki ojciec, co to mądrze powie, a jak trzeba to opieprzy z góry na dół, co to niczego się nie boi i walczy do końca, nie ucieka. </div>
<div style="text-align: justify;">
Koleś z "Walking Dead" (Jon Bernthal) zaczyna być niezłym mastachem. Jest w "Furii" tak obleśny, że aż go polubiłam. </div>
<div style="text-align: justify;">
Szyja spoko, acz za dużo płacze ale to delikatny chłopak jest, poza tym ma dopiero 28 lat, co on może wiedzieć o życiu;). </div>
<div style="text-align: justify;">
O panu Pena się nie wypowiadam, bo wiadomo, że jest świetny, co prawda zazwyczaj gra siebie ale niech ma, skoro jest zapotrzebowanie.</div>
<div style="text-align: justify;">
No i wreszcie na koniec Norman. Co to za chłopak jest w ogóle? Skąd on się wziął? Oj, wróżę mu wspaniałą przyszłość z milionem młodych kobiet u stóp. Świetna rola, ten strach w oczach i to wkurzenie (wkurwienie raczej), ta niewinność i przeobrażenie z chłoptasia w mężczyznę. Zapamiętajcie to nazwisko. On nam jeszcze pokaże.</div>
<div style="text-align: justify;">
Czuję się tym filmem przytłoczona, przygnieciona i wypluta. Czuję się brudna. Jeśli miałabym kiedykolwiek wyobrażać sobie wojnę to wyglądałaby ona właśnie tak. Człowiek człowiekowi świnią ale świnią skłonną do refleksji. Świnią, która chleje, zabija i uprawia brudny seks w czołgu. Świnią, która odda życie za przyjaciela i za ojczyznę. Świnią, która jest pozbawiona złudzeń i nadziei. I dziękuję, że reżyserowi nie wpadł do głowy genialny pomysł pod tytułem - jestem siostrą, pracuję w polowym szpitalu, ożeń się ze mną. Nie ma czasu na sentymenty i historie miłosne. A jeśli jest, to szybko następuje konfrontacja z rzeczywistością i z miłości zostaje ciało pod gruzami. </div>
<div style="text-align: justify;">
Nie bójcie się, idźcie do kina. Gdyby wszystkie filmy wojenne tak wyglądały byłabym fanką gatunku. Polecam bardzo. I jeszcze zdjęcie, które jest przegenialne. Nie jest to scena z filmu. To jest ekipa przez duże E.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj6fsxDnOpx699B6g6jx9_B38D2ImTOnr1ijlitAeQCDnvDR0Bt9fVRg8vyAmYJItc0Zj0vVZFX8LxPWPdcEAihaNFhTQswM4sOnHpAH5KOdX1f3KSQwOm-izWQTFdUtiQTUnLhX3eEM0I/s1600/fury+1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj6fsxDnOpx699B6g6jx9_B38D2ImTOnr1ijlitAeQCDnvDR0Bt9fVRg8vyAmYJItc0Zj0vVZFX8LxPWPdcEAihaNFhTQswM4sOnHpAH5KOdX1f3KSQwOm-izWQTFdUtiQTUnLhX3eEM0I/s1600/fury+1.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: x-small;">(zdjęcia pochodzą ze stron: blacktree.tv, www.theguardian.com, closingcreditsuk.wordpress.com)</span><br />
<br />
Acha, ogłoszenie parafialne.<br />
Zapraszam na fejsa (trza iść z duchem czasu): https://www.facebook.com/fomohaber</div>
madalenahttp://www.blogger.com/profile/06729250166661011231noreply@blogger.com24tag:blogger.com,1999:blog-6690234628182699858.post-72237568131040689822014-10-28T17:50:00.003+01:002014-10-28T17:50:49.876+01:00Politechnika<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhaZqQt93d__edUxoIZwV8HVt80AjKlSr7ip3muhsJJeqeglRAI486aGfUxAkPJf5_gTYm6W74f3Gi35OmQHjfbH_9G1Kip2c0lwUB-MT9_HoQXEbqzu2mY1liGNZvtePKhjc6NLuhqjJU/s1600/poli1.bmp" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhaZqQt93d__edUxoIZwV8HVt80AjKlSr7ip3muhsJJeqeglRAI486aGfUxAkPJf5_gTYm6W74f3Gi35OmQHjfbH_9G1Kip2c0lwUB-MT9_HoQXEbqzu2mY1liGNZvtePKhjc6NLuhqjJU/s1600/poli1.bmp" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Październik miesiącem Denisa. No, może końcówka miesiąca. Obejrzałam "Pogorzelisko", parę dni później zafundowałam sobie powtórkę z rozrywki pod tytułem "Prisoners" (nie napiszę polskiego tytułu. bojkot cholera jasna. Jak można zrobić taki spoiler? Potem człowiek ogląda i myśli "Jaki ten Loki głupi, jak mógł nie zauważyć wisiorka itd." No mógł. Też bym nie zauważyła gdyby nie ten durny tytuł. Uffff! ), a ostatnim "hitem" jest "Politechnika". Ja nie wiem, co to jest ale im bardziej bolący film, tym lepszy. Dla mnie lepszy.</div>
<div style="text-align: justify;">
"Politechnika" to film opowiadający o autentycznych wydarzeniach, jakie miały miejsce 6 grudnia 1989 roku w Montrealu. Otóż niejaki Marc Lepine wkroczył na uczelnię - Politechnikę Ecole i zaczął strzelać do studentek, raniąc przy okazji paru osobników płci męskiej. W rezultacie postrzelił 28 osób, z czego zmarło 14. 14 młodych kobiet z widokiem na fajne wykształcenie i pewnie niezłe życie. Po prostu, z widokiem na życie. W internecie przeczytać można list Lepine, zresztą z filmie też się pojawia. Sranie w banie o tym, jakie to feministki są okropne i jak zniszczyły mu życie, świat i generalnie wszystkie powinny znaleźć się głęboko pod ziemią. Cóż. Dla psychola każdy powód jest dobry.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhq2TOAWh2SEbedJEff84zsNrzg9JXV8NrFg8KWcLvmptuztK54mAseRExgYu0wIXKNfS_ZY-pSuEq5u3McFcHX6-SP04mkbqycdnr0vxk2hm7FO40DWtZCdweotk7-PtRT1QoTPpru1v8/s1600/poli2.bmp" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhq2TOAWh2SEbedJEff84zsNrzg9JXV8NrFg8KWcLvmptuztK54mAseRExgYu0wIXKNfS_ZY-pSuEq5u3McFcHX6-SP04mkbqycdnr0vxk2hm7FO40DWtZCdweotk7-PtRT1QoTPpru1v8/s1600/poli2.bmp" height="180" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Do filmu!</div>
<div style="text-align: justify;">
No film prześwietny. Dziwnie mi pisać o świetności w kontekście wydarzeń, które przedstawia, a jednak spróbuję jakoś oddzielić rzeczywistość od filmu. Klimat. Cisza, niewiele słów. Spojrzenia głównego bohatera, nieobecne zupełnie oczy, spokój. Moja ukochana zima, śnieg, a co za tym idzie - cisza. Kompletna cisza. Muzyka, spokojna, głównie samo pianino i znowu cisza. Film jest czarno - biały, co jeszcze bardziej, moim zdaniem, podkreśla całą masakrę (plakat jest kolorowy, spoko zagranie). I te ujęcia, te długie korytarze, studenci palący papierosy, uczący się, słuchający muzyki, rozmawiający pewnie o pierdołach. Ksero, długa kolejka i on - Jean-Francois, chłopak, który po wszystkim stara się pomóc, stara się zrozumieć. Chłopak, który czuje się winny mimo, że przecież to nie on jest tym gnojem ze strzelbą. Chłopak, który nie daje sobie z tym wszystkim rady...</div>
<div style="text-align: justify;">
Poznajemy też bohaterkę, która przeżyła tę masakrę i jakoś próbuje pomału puzzle poukładać. Ale ciężko jest, fest ciężko.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie ma co się rozpisywać. Film jest genialny. Napięcie, myśl, że może jednak koleś oprzytomnieje i coś mu do tego tępego łba wpadnie. Nadzieja, że przecież pewnie tylko tak straszy i grozi. Jednak nie. Masakra na całej linii. Nie ma zmiłuj. Jesteś kobietą - giń. Nie próbuj uciekać i tak cię dopadnę. Jesteś kolesiem - masz wielkie szczęście. </div>
<div style="text-align: justify;">
Podoba mi się obiektywizm. Villeneuve nikogo nie ocenia. Po prostu pokazuje. Surowo bez żadnych historyjek pod tytułem "zabójca jest taki, bo mama go nie kochała". Nic. O Lepine nie wiemy tak naprawdę nic. Pisze list, strzela do ludzi, strzela sobie w łeb i koniec. I można znać historię Masakry w Ecole Polytechnique na pamięć. Można przeczytać milion artykułów na ten temat, a i tak nie jest się w stanie obejrzeć tego filmu w spokoju. Siedziałam jak na szpilkach, gryzłam pazury, a każdy strzał powodował u mnie stan przedzawałowy. Dziękuję, o Denisie, po raz enty, mam nadzieję, nie ostatni.</div>
<div style="text-align: justify;">
Jeden mini minus - ciut momentami widziałam "Słonia" Gusa Van Santa. Ujęcia korytarzy szkolnych. Długie, puste korytarze. Ale w sumie, skoro tak wyglądają ichniejsze szkoły. </div>
<div style="text-align: justify;">
Jeśli miałabym zrobić wyścig po złoto wyglądałoby to tak: </div>
<div style="text-align: justify;">
1. "Enemy" i "Politechnika"</div>
<div style="text-align: justify;">
2. "Pogorzelisko"</div>
<div style="text-align: justify;">
3. "Prisoners" (ale głównie przez ten pieprzony spoiler, który mi zepsuł cały seans)</div>
<div style="text-align: justify;">
Czekam na kolejne filmy bo co jak co, ale papkę z mózgu lubię.</div>
<div style="text-align: justify;">
A Tobie, Patryku o Patryku (ponapisach.blogspot.com) podziękowania ślę. Za polecenie oraz za umożliwienie ;). </div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: x-small;">(zdjęcia pochodzą ze stron: stopklatka.pl oraz pl.wikipedia.org)</span></div>
madalenahttp://www.blogger.com/profile/06729250166661011231noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6690234628182699858.post-69419266677751051882014-10-21T21:28:00.000+02:002014-10-21T21:31:22.720+02:00Pogorzelisko<div style="text-align: justify;">
Denis. "Prisoners", które zryło mi psychę na wiele dni i "Enemy" - ten dziwny piszczący odgłos pająka na ścianie słyszę do dziś. Jak pewnik to pewnik - z tą myślą zasiadłam do "Pogorzeliska". Zaczęłam nerwowo przebierać nogami, obserwować sufit, zasłonę, robić herbatę i przyglądać się ramkom na ścianie - tak mnie wynudził początek. Przydługie ujęcia, coś jak w polskim filmie, który przecież kocham i pasjami oglądam. Twarz, cisza, nic się nie dzieje, niech już, cholera, ktoś coś powie...ale nie. Denis! Jak dobrze, że to przetrwałam. Już nie pamiętam o tej początkowej nudzie. Pamiętam tylko smutek, dramat i przygnębienie. Pamiętam świetną historię, napisaną z mózgiem, po nitce, do kłębka i tę końcówkę. I to zdanie, co to je na długo zapamiętam:"Czy jeden plus jeden może być jeden?". </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgVTNFlX-0hgq9X0O4Um7f8uf9c6NwGATKzrdx5W_pNE-zLO_QMNaiokYR2RvfK46LPbCWpfunZnAvq0pRdcpwFH7ffISaZ2A9jrKePrL10sGDFzIgbU34nwQ3Y4aSsaS4OFFJ2zkjiibE/s1600/Clipboard01.bmp" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgVTNFlX-0hgq9X0O4Um7f8uf9c6NwGATKzrdx5W_pNE-zLO_QMNaiokYR2RvfK46LPbCWpfunZnAvq0pRdcpwFH7ffISaZ2A9jrKePrL10sGDFzIgbU34nwQ3Y4aSsaS4OFFJ2zkjiibE/s1600/Clipboard01.bmp" height="320" width="223" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ciężko pisać o tym filmie, łatwo można się zagubić i zrobić taki spoiler, że ho ho. Jestem sobie przewdzięczna, że nie wiedziałam o tym filmie nic, nie czytałam, nie sprawdzałam, jak to mam w zwyczaju, nie pytałam i z pustą głową podeszłam do tematu.</div>
<div style="text-align: justify;">
Bliźniaki (mam, kurde, słabość) Jeanne i Simon udają się na odczyt testamentu. Zmarła im matka - Nawal. Notariusz czyta i czyta, a bliźniaki robią coraz większe oczy. Okazuje się zatem, że posiadają gdzieś tam w świecie brata oraz ojca i muszą koniecznie ich odnaleźć ażeby wręczyć im list napisany przez Nawal. Początkowo Jeanne sama podejmuje próbę, później dołącza do niej brat i tak pomału odsłaniane są kolejne karty z życia matki, kolejne historie, dramaty i tragedie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Tyle o fabule, to, co wydarzy się potem każdy musi zobaczyć sam. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhjpk-euIE57ywMsfI36PPBy5Htf23rjNcpE7RnAMf-JxJHTV4GqGNmXdB1PVcAYemlopbvMUha-bsLzmJ_GdkKd4_XbXfXAF02CXsCCO7qPszBVFh-2BN0tbramd8fvPuzJ92xKj6hymg/s1600/huhu.bmp" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhjpk-euIE57ywMsfI36PPBy5Htf23rjNcpE7RnAMf-JxJHTV4GqGNmXdB1PVcAYemlopbvMUha-bsLzmJ_GdkKd4_XbXfXAF02CXsCCO7qPszBVFh-2BN0tbramd8fvPuzJ92xKj6hymg/s1600/huhu.bmp" height="180" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wkurzona jestem. Zła, wkurzona i oburzona. Nikt z nas nie może zdecydować o tym gdzie i kiedy się urodzi. Dlaczego pieprzone życie dla jednych jest bajką, a dla drugich koszmarem tylko i wyłącznie przez to, że urodzili się nie tam, gdzie trzeba? Nawal, pochodząca z rodziny chrześcijańskiej, tocząca wieczną walkę, będąca świadkiem mordów na zasadzie - brat zabija brata. Chrześcijanin z Matką Boską na karabinie. Nawal pokazująca fakolca tak wielkiego jak stąd do Kambodży. Fakolca religii, w której ją wychowano. Nawal, jedna z najtwardszych bohaterek jakie miałam okazję oglądać. Nawal, która ze zwykłej matki wariatki staje się nagle bohaterką, kobietą, która śpiewa i trzyma język za zębami jak nikt. Nawal, której oczy są przygnębiająco smutne, silne i bezbronne jednocześnie. Nawal, której historia zmienia zupełnie życie bliźniaków, zmienia wszystko, choć przecież już sto lat po fakcie. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEguUekyqcO7dNMFDO7r8Yo8mSxwuUriqE3ah63S2r25U-h94-bhE0MwDOZz4-grnULER2swiMnsfJr1qzcHB8wquU-Z24Hd-Kvrj5hZ04YbMjhq4CaErVbicTXpzPecDjM9wVZEi_gdtVM/s1600/hyhy.bmp" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEguUekyqcO7dNMFDO7r8Yo8mSxwuUriqE3ah63S2r25U-h94-bhE0MwDOZz4-grnULER2swiMnsfJr1qzcHB8wquU-Z24Hd-Kvrj5hZ04YbMjhq4CaErVbicTXpzPecDjM9wVZEi_gdtVM/s1600/hyhy.bmp" height="187" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Genialny to film jest. Kolejny raz Villeneuve robi mi w głowie wielkie kuku. Wwierca mi się w czaszkę i przygnębia do granic możliwości. Nie, nie wzrusza. Tu już nie ma nad czym płakać. Tu już jest taka masakra, że żadne łzy nie pomogą. Tu już jest tylko dupna, czarna dziura. Lubię czuć lekkość po fajnym, luźnym filmie. Lubię się wzruszyć, wkurzyć. Ale najbardziej lubię, kiedy mózg mój pawia chce puścić, zapomnieć. Zapomnieć się jednak nie da. </div>
<div style="text-align: justify;">
Patrzę na zdjęcie Denisa Villeneuve na filmwebie. Uśmiechnięty koleś, przystojny nawet, krawat, biała koszula. Serio? Jeśli jego mózg jest tak pokręcony jak jego filmy - biorę to. Kupuję pierścionek i jadę się oświadczać. Amen.<br />
<span style="font-size: x-small;">(zdjęcia pochodzą ze stron: http://filmdrift.com/, http://www.fansshare.com/, www.filmweb.pl)</span></div>
madalenahttp://www.blogger.com/profile/06729250166661011231noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-6690234628182699858.post-5730710956270662842014-10-10T09:19:00.003+02:002014-10-10T09:20:05.066+02:00Szybki szpil numer 3<div style="text-align: justify;">
Uzbierało się zaś. Nic natomiast nie było na tyle genialne, żeby poświęcić temu cały post (ok, jedno było ale wszyscy już o tym napisali). Kara musi być. Pardon my french. </div>
<div style="text-align: justify;">
Jedziem!</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh2NQZxPDpmpUs0ulnJdXHMW1Ygcm-dsXSCJ8sNoI9tzCekroUsVZeuztVzUi6pSe4I3bJtgpNbLe3UkSryIYdwKqnh3Spzkj0Kc_hdDVti4bXX6A-gXzvPx_fthZME4aeWKz_0nz10ww4/s1600/robert.bmp" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh2NQZxPDpmpUs0ulnJdXHMW1Ygcm-dsXSCJ8sNoI9tzCekroUsVZeuztVzUi6pSe4I3bJtgpNbLe3UkSryIYdwKqnh3Spzkj0Kc_hdDVti4bXX6A-gXzvPx_fthZME4aeWKz_0nz10ww4/s1600/robert.bmp" height="320" width="222" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
"All is lost". One man show. Oto z popiołu powstaje Robert Redford, jest sam sobie panem, władcą, okrętem, żaglem i żeglarzem, który (mam wrażenie) pierwszy raz wyrusza w samotny rejs po oceanie. Nuuuudy. Nic się nie dzieje. Serio, mógł to być fajny film. Zmaganie się człowieka z żywiołem, samotność i inne akcje. Ale nie. Mamy nieporadnego staruszka (sorry Robert, lata świetności masz już za sobą), który podczas sztormu traci swą łódzinę i musi przenieść się na ponton. I niby patrzymy jak sobie radzi (nie radzi) w tejże ekstremalnej sytuacji. Im dłużej myślę o tym filmie, tym bardziej mi się nie podoba. A już akcja pod tytułem - dwa ogromne statki przepływające tuż obok pontonu. Nie widzą rac, nie widzą człowieka, nie widzą pontonu. Jeeeee rajt. Leżą pod pokładem i nie patrzę co tam panie na oceanie. Nie polecam. Można jedynie pomarzyć o łódeczce patrząc na wnętrze jachtu pana Roberta.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhF9HbaqKT4Mac8x1ZZEnW9vpQ6JEnyO8URGqvu9nd-LBmn-XSxM4ae1D-Ad7keUJ3rFD11kG0A3hXSTG0UsgtSp_6IKvsIv3gXAOfzwgF-UkG8rWhLDJkhdTAO8guP8C2WsOy5eScKG2c/s1600/david.bmp" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhF9HbaqKT4Mac8x1ZZEnW9vpQ6JEnyO8URGqvu9nd-LBmn-XSxM4ae1D-Ad7keUJ3rFD11kG0A3hXSTG0UsgtSp_6IKvsIv3gXAOfzwgF-UkG8rWhLDJkhdTAO8guP8C2WsOy5eScKG2c/s1600/david.bmp" height="157" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
"David chce odlecieć". Film dokumentalny. Młody niemiecki reżyser, tuż po szkole filmowej, marzy o spotkaniu ze swoim guru - Davidem Lynchem. Jedzie zatem na konferencję dotyczącą medytacji transcendentalnej i tam rozmawia z moim nieulubionym reżyserem. Okazuje się, że Lynch jest członkiem jakiejś dziwnej sekty, która to twierdzi, że latający jogini zbawią świat, a wszystko to jeśli masz w portfelu duuużo kasy. Bo jeśli nie ma, to sorry pal, we don't want you. Film polecam. Lynch jest tutaj akurat chyba tylko po to, żeby przyciągnąć widza znanym nazwiskiem. Fajnie ukazane metody działania sekt. Z jednej strony dziwię się, że inteligentny człowiek jest w stanie wciągnąć się w taki badziew, z drugiej jednak wiem, że manipulować jest bardzo łatwo. Wystarczy być smutnym, samotnym, poszukującym. I już! Reżyser - David Sieveking toczył ponoć ciężkie procesy, Lynch zakazał mu pokazywać film ów. Jednak suma sumarum telewizja pokazała, ja widziałam i polecam. A ciekawostka jest taka, że kiedyś, siedząc sobie spokojnie na ławce zostałam zbombardowana przez kobietę twierdzącą, że tylko pokój, ciała astralne i coś tam może nas uratować. Wręczyła mi plik kartek z dziwnymi symbolami i poleciała kupować buty. Wyrzuciłam do kosza. Jestem na 99 procent przekonana, że byli to latający jogini. A właśnie jakoś mi tak lekko ostatnio.... ;).</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhUCkANK4sWOF6XZiVG9G9QRpfeBMd-BBJXXd-NEv8wgw4JHBGZJ1rDVu1jXXM90039yx4xebndLEWesdU9NkmYPEWpnsSqdaUacQt6Pc_-VmVJhO1ugK-2u7fM3yxK9CuGfFFztYt-l2A/s1600/saga2.bmp" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhUCkANK4sWOF6XZiVG9G9QRpfeBMd-BBJXXd-NEv8wgw4JHBGZJ1rDVu1jXXM90039yx4xebndLEWesdU9NkmYPEWpnsSqdaUacQt6Pc_-VmVJhO1ugK-2u7fM3yxK9CuGfFFztYt-l2A/s1600/saga2.bmp" height="178" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
"Saga". Komiks. Przeczytałam Tom pierwszy, bo drugiego w Polsce jeszcze nie ma. Taka tam historia miłosna wśród wojen. Alana i Mark są członkami dwóch różnych światów, ras, które od zawsze ze sobą walczą. Zakochują się w sobie, mają najbardziej kjut dziecko ever i tak oto pokonując wroga, przeciwności losu i chroniąc swe dziecię przemierzają galaktykę. Genialne rysunki. Od razu widać kobiecą rękę ( Fiona Staples). Postaci wyglądają świetnie. Mark z rogami barana i córeczka - Hazel z mini różkami - czad. Duchy dzieci ze zwisającymi jelitami i połową mózgu - czad. Polecam. Szkoda, że urywa się nagle i trzeba czekać na ciąg dalszy. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhYvVx4uIMAr4TWUDIsAqkNf6iV2YK3RCckqWHHzokbsHNF_65IgcU6JKt54xRwmpxRuFcpKK2x8AWaXnVq2h4Kp6gyfWROq5ZwZg9COBIQQiSTTBRoClDS5fdqh2TV3xpdKDWcohCQsBQ/s1600/straznicy.bmp" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhYvVx4uIMAr4TWUDIsAqkNf6iV2YK3RCckqWHHzokbsHNF_65IgcU6JKt54xRwmpxRuFcpKK2x8AWaXnVq2h4Kp6gyfWROq5ZwZg9COBIQQiSTTBRoClDS5fdqh2TV3xpdKDWcohCQsBQ/s1600/straznicy.bmp" height="136" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
"Strażnicy Galaktyki". Wiem. Powinnam napisać post na cztery kilometry wychwalając genialność filmu. Ale wszyscy już widzieli, wszyscy już napisali, po co się powtarzać? Uwielbiam. Rozrywka na najwyższym poziomie. Postaci świetne, Groot jest moim mistrzem, a tańczący brodaty Chris Pratt skradł me serce. Soundtrack do dziś hula w moich słuchawkach i sprawia, że nóżka sama chodzi. Bez nadęcia, z luzem, z humorem. Bradley Cooper swoim głosem zaczarował Rocketa. I podobnie jak Patryk z ponapisach.blogspot.com wnoszę o Groota w doniczce! Takiego na biurko (którego nie mam;)). Na film poszłam baaardzo późno, co było super posunięciem gdyż wiedziałam już, co by zostać do końca napisów i zrobić sobie spoiler kolejnej części:). Jeszcze bardziej czekam!</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi_KZQ_Tn0hgrUXxEqc02V7zdQj7TFSDM1LWz7Q1AJEsyKmT1U9NaFJqxTEAjGgM_3_ej6Yl_pdx9g4xMofBYHM2Sw34oJJZRCJD2SfcZhMCCKCe9-vuKd2Nny8Cg-lt1otS_qQ4JD7dvY/s1600/bunt.bmp" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi_KZQ_Tn0hgrUXxEqc02V7zdQj7TFSDM1LWz7Q1AJEsyKmT1U9NaFJqxTEAjGgM_3_ej6Yl_pdx9g4xMofBYHM2Sw34oJJZRCJD2SfcZhMCCKCe9-vuKd2Nny8Cg-lt1otS_qQ4JD7dvY/s1600/bunt.bmp" height="213" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Obejrzałam jeszcze "Bunt na Bounty". Nie. Cała ludzkość mnie zlinczuje ale nie. Nie wiem, co to jest ale nie mam serca do filmów typu - załoga na statku, przygoda, ocean, brązowa skóra spalona słońcem i brudne, uklejone włosy. Jeff Bridges w tym "Stowarzyszeniu umarłych poetów" na statku - "Sztormie" mnie nie przekonał, Russel Crowe w "Panu i władcy...." też nie. Nie mój klimat. Sorry pal.</div>
<div style="text-align: justify;">
That's all folks!</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: x-small;">(zdjęcia pochodzą ze</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: x-small;"> stron: http://onlinemovies.pro/,http://kultura.gazetaprawna.pl/,http://movietime.pl/,http://filmykino.pl/,http://blog.tfaw.com/)</span></div>
</div>
madalenahttp://www.blogger.com/profile/06729250166661011231noreply@blogger.com16tag:blogger.com,1999:blog-6690234628182699858.post-60467458486009979972014-10-01T19:04:00.001+02:002014-10-01T19:05:47.137+02:00Prawnik z Lincolna<div style="text-align: justify;">
Napał na Mefju trwa. Przynajmniej u mnie. W ramach jesiennej pluchy (mniam) obejrzałam "Prawnika z Lincolna". I już wiem, skąd reżyser "True Detective" miał pomysł na Rusta! No, jak nic musiał "Prawnika..." oglądać i ciut się zainspirować.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgFdGaa8gjldUyYi4Tnh_SNyaVSmxls-zm61xIktD-IfvvxrccWYST2PqE5QPu33jQjhQ8kvssvqgiKywgCkWWa6V93aeOVlJoLjtZQmG4hYPwbhsvPfR-kyDHI87J477uHOsCncrHFo0A/s1600/prawnik1.bmp" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgFdGaa8gjldUyYi4Tnh_SNyaVSmxls-zm61xIktD-IfvvxrccWYST2PqE5QPu33jQjhQ8kvssvqgiKywgCkWWa6V93aeOVlJoLjtZQmG4hYPwbhsvPfR-kyDHI87J477uHOsCncrHFo0A/s1600/prawnik1.bmp" height="182" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Mamy oto Micka Hallera, który zajmuje się trzepaniem kasy. Nieważne kto co i jak, ważne, żeby dużo zapłacił. Mick nie bawi się w jakieś słabe historyjki, jedyny słuszny w jego mniemaniu werdykt to uniewinnienie delikwenta. Wszelkiej maści bandziorstwo to jego brocha. Jest cwany, pewny siebie, wygadany, inteligentny no i oczywiście szalenie przystojny (nie, nie od początku, dopiero w tej uchlanej wersji, kiedy to eks żona taszczy go przez pół miasta do domu). Cały Mefju. Ktoś gdzieś napisał, że Mefju w tym filmie jest panem życia i śmierci. Coś w tym jest. Tak ma wszystko poukładane, obcykane, że nie ma na niego przysłowiowego wiecie kogo.</div>
<div style="text-align: justify;">
Pewnego dnia pojawia się nowy klient - Louis Roulet (w tej roli Ryan Philippe, którego nie trawię i Johny Depp przy nim to mistrz sztuki aktorskiej), który zostaje oskarżony o pobicie panny lekkich obyczajów. No i tutaj sprawa się rypie. Louis sypie kasą jak rzadko, Mefju zgarnia do pomocy swojego przyjaciela - Franka (William H.Macy, uwielbiam, taki wąs to duma), wszystko idzie jak po sznurku, przecież Louis jest niewinny, nie ma to tamto i bang bang, tym razem tak łatwo nie będzie. Przeszłość powraca do Micka niczym bumerang, stara sprawa nagle staje się jakby aktualna, a była żona ma ochotę na seks. Tak. Nic więcej nie napiszę bo będzie marudzenie. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj5Okmpsj7uGTqwasHQdG72o8oMN4AbzJY0n8RwahqMJO127W0wFn_qO9jeLys4au39TMadiuUOFt80fbFagbsFNjaC8pAFs7X7Xcw63wCluqK2yDj0ozZjZeLY0FqNvIuO3NJh3YEBzZ4/s1600/praw2.bmp" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj5Okmpsj7uGTqwasHQdG72o8oMN4AbzJY0n8RwahqMJO127W0wFn_qO9jeLys4au39TMadiuUOFt80fbFagbsFNjaC8pAFs7X7Xcw63wCluqK2yDj0ozZjZeLY0FqNvIuO3NJh3YEBzZ4/s1600/praw2.bmp" height="213" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Po pierwsze. Czy muszę znowu wspominać, że Mefju na stałe pożegnał się z wizerunkiem bicz boja i mimo, że w "Prawniku...." pokazuje klatę, jest przegenialny? Przechodzi tutaj metamorfozę, pięknie to robi. Pięknie chleje i jest spocony i główka mu pracuje jak rzadko. I jak jechał uchlany, z rozmierzwionym lokiem i okiem podkrążonym wiedziałam już, że słusznie "True Detectivem" został. Kapitalnie się stacza by móc się odrodzić. </div>
<div style="text-align: justify;">
Po drugie. Bardzo na plus scenariusz. Fajnie to wszystko rozkminione, ta końcowa rozprawa, świetnie przemyślana sprawa i wielki tryumf na końcu. </div>
<div style="text-align: justify;">
Po trzecie. Dlaczego John Leguizamo tak mało gra? Dlaczego? Niech ktoś wreszcie da mu jakąś główną rolę z marzeń, bo ja czekam tu i usycham. Jego pojawienie się na ekranie za każdym razem wywołuje uśmiech na mej twarzy, darzę gościa sympatią i chcę go oglądać częściej. </div>
<div style="text-align: justify;">
Po czwarte. Jak stwierdził ongiś John Jaloie: "Marisa Tomei is hooootttttt". True. Też mi jej za mało. Niby mało jej w filmie, jednak wnosi jakiś taki powiew fajnej, dojrzałej kobiecości z pięknym, uwodzicielskim uśmiechem. </div>
<div style="text-align: justify;">
Po piąte. Polecam. Dobrze ukulana historia. Dobra końcówka. Ja generalnie lubię filmy o prawnikach z prawnikami i w ramach prawników. Szczególnie kiedy każdego dnia sąsiadka z dołu odpala na cały blok "Sąd rodzinny". Kocham ten czas;).</div>
<div style="text-align: justify;">
To tyle, mam nadzieję, że tym razem nie opowiedziałam całego filmu, a jeno pół:).</div>
<div style="text-align: justify;">
Darz bór!<br />
<br />
<span style="font-size: x-small;">(zdjęcia pochodzą ze stron: http://filmint.nu/, http://w670.wrzuta.pl/)</span></div>
madalenahttp://www.blogger.com/profile/06729250166661011231noreply@blogger.com12tag:blogger.com,1999:blog-6690234628182699858.post-18440883913334812262014-09-24T19:28:00.003+02:002014-09-24T19:28:38.282+02:00Mały apdejt do "Królów lata".<br />
"Don't stop imagining. The day that you do is the day that you die"<br />
<br />
1. Zdarza mi się myśleć o tym filmie częściej, niż o innych.<br />
2. Biaggio jest jednym z najlepszych bohaterów filmowych ever!<br />
3. Ta piosenka, która zrobiła mi środę.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<object width="320" height="266" class="BLOGGER-youtube-video" classid="clsid:D27CDB6E-AE6D-11cf-96B8-444553540000" codebase="http://download.macromedia.com/pub/shockwave/cabs/flash/swflash.cab#version=6,0,40,0" data-thumbnail-src="https://ytimg.googleusercontent.com/vi/b4_x063rhX4/0.jpg"><param name="movie" value="https://youtube.googleapis.com/v/b4_x063rhX4&source=uds" /><param name="bgcolor" value="#FFFFFF" /><param name="allowFullScreen" value="true" /><embed width="320" height="266" src="https://youtube.googleapis.com/v/b4_x063rhX4&source=uds" type="application/x-shockwave-flash" allowfullscreen="true"></embed></object></div>
<br />
Amen.madalenahttp://www.blogger.com/profile/06729250166661011231noreply@blogger.com33tag:blogger.com,1999:blog-6690234628182699858.post-3596723664547048062014-09-21T19:44:00.001+02:002014-09-21T19:48:25.914+02:00Przechowalnia numer 12 <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiC0F_4Egdw-SNvdr-0z-NZTvH0WiBLs7qnBf2KRToetoLSg4CQOxt5yRU1q-haaY_7KYIH2F9VHZLasQYbZdfx5atd4pMkFk6jmCdnLMOIsV57HjSKh8vXvMEZGHhNl4TwMgW0pRjoEe8/s1600/przecho1.bmp" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiC0F_4Egdw-SNvdr-0z-NZTvH0WiBLs7qnBf2KRToetoLSg4CQOxt5yRU1q-haaY_7KYIH2F9VHZLasQYbZdfx5atd4pMkFk6jmCdnLMOIsV57HjSKh8vXvMEZGHhNl4TwMgW0pRjoEe8/s1600/przecho1.bmp" height="320" width="215" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Zapomniałam już, jak to jest oglądać filmy "festiwalowe". Ciągle tylko te Batmany, statki kosmiczne, te drzewa w doniczkach, krew, pot i łzy. Te Brady Pitty i Chrisy Pratty. A tu jesień nadchodzi, drzewa żółkną, swetry i szaliki wychodzą z domu o 6 rano. Klimat i ochota były. Zatem "Przechowalnia numer 12".</div>
<div style="text-align: justify;">
Co tu dużo pisać. Znowu obejrzałam bardzo dobry film. Dziękuję wam, o gnioty, że omijacie mnie często gęsto łukiem szerokim! </div>
<div style="text-align: justify;">
Do hymnu! Film to opowieść o dziewczynie - Grace ( w tej roli Brie Larson) i chłopaku - Masonie (w tej roli John Gallagher Jr., który na szczęście nie śpiewał "Wonderwall" w wannie i na szczęście okazał się nie być spokrewniony z tymi dziwnymi kłócącymi się wciąż braćmi), którzy pracują w ośrodku wychowawczym, a poza pracą są parą kochającą się, a jakże.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ośrodek wychowawczy, jak ośrodek wychowawczy. Różne dzieciaki z różnymi problemami. Jeden ucieka wciąż, okutany w amerykańską flagę tudzież inne ustrojstwo. Drugi marzy tylko o zgoleniu głowy acz boi się blizn, które w spadku zostawiła mu matka. Wreszcie ona - Jayden (Kaitlyn Dever), która przybywa do ośrodka na parę dni, nie chce jej się z nikim gadać, ciągle rysuje, a ścianę jej pokoju zdobią różnego rodzaju penisy, takie z opisem, co i jak, także lekcja anatomii przy okazji jak w mordę strzelił. Pouczające. I pracują sobie Grace i Mason, urządzają spotkania, grają w gry, odprawiają urodziny, rozmawiają, sporządzają raporty. Po prostu są umilając życie swym podopiecznym. Nie są terapeutami, psychologami, nauczycielami. Po prostu są, sprawują opiekę, pilnują, co by nikt nie uciekł, przetrzepują pokoje itd. W międzyczasie okazuje się, że Grace jest w ciąży. W drugim międzyczasie okazuje się, że być nie chce. W trzecim międzyczasie zaprzyjaźnia się z Jayden. I koniec o fabule, bo znowu mi tu napisze jeden z drugim, że spoileruję. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEisCapc1RoD1TnuUFjnkP3DVCcsxF76eW4f0lmqGMgFSRH3820B99cfu9qvYca4PMLzu5tcnOGlrQP5l3wa3N8i-g0NSgu3-shwA5EY0CcQ12yeiV859_ehtM5m16U1QyeSW5suEHM5k68/s1600/yygjxhj.bmp" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEisCapc1RoD1TnuUFjnkP3DVCcsxF76eW4f0lmqGMgFSRH3820B99cfu9qvYca4PMLzu5tcnOGlrQP5l3wa3N8i-g0NSgu3-shwA5EY0CcQ12yeiV859_ehtM5m16U1QyeSW5suEHM5k68/s1600/yygjxhj.bmp" height="198" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Co jest ważne. Pomału, pomału, po nitce do kłębka wychodzi na jaw przeszłość Grace. Nie jest różowo. Jest do dupy. Czas ran nie leczy, chyba, że jakieś mini nic nie ważne ranki. Jest stres, są nerwy. Jest dziecko w brzuchu. Jest jeszcze Mason, który do Grace dotrzeć nie umie, choć chce. Wreszcie, jest Jayden. Reżyser odkrywając kolejne karty z życia Jayden pokazuje nam trochę Grace. Grace, która chce za wszelką cenę pomóc Jayden chce rozliczyć się ze swoją przeszłością. Mason nie wie o co chodzi, jest tak psio zakochany, że żal mi dupę ściskał. Wszystko by zrobił, gdyby tylko mógł. Jest dobry, za dobry. I wrażenie mam, że to nie Grace powinna pomagać. To jej powinno się pomóc. To ona jest tym dzieckiem z ośrodka. Praca przenika do życia bo nagle to, z czym zmagają się dzieciaki dotyczy także jej. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhn4HzGAzwEroSHWvlSDFrq-uTnlr09swAHtNSTDU1cM_oxJ3jiD15PUPgUohbTqHtJXlyNMyip_jSBTpoARjsw_IH5hKRxnfLIoIWfFreXDFPRxVswdj2Z6bDJOfx7Xa1GU6QiIYRH2Mo/s1600/gsds.bmp" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhn4HzGAzwEroSHWvlSDFrq-uTnlr09swAHtNSTDU1cM_oxJ3jiD15PUPgUohbTqHtJXlyNMyip_jSBTpoARjsw_IH5hKRxnfLIoIWfFreXDFPRxVswdj2Z6bDJOfx7Xa1GU6QiIYRH2Mo/s1600/gsds.bmp" height="180" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Dobry to film jest. Wycisnął mi łzy, choć pewnie jeszcze z rok temu nie ruszyłby mnie w ogóle. Życie, panie. Wkurzałam się. Pieprzeni rodzice, którzy doprowadzają dzieci do takich stanów, że nic tylko siąść i pierdyknąć se w łeb. I ja to wiem, wiedziałam to od zawsze. Nie ma złych dzieci, są tylko źli rodzice. I zaczęłam się zastanawiać. Każdy z nas ma jakąś tam traumę z dzieciństwa. Mniejszą, większą, może kilka. Te cholernie smutne oczy. I te teksty starych bab "ta młodzież teraz to jest taka a taka...". I współczułam im wszystkim i każdemu z osobna. Wiem jednak, że ciut ten ośrodek jest wyidealizowany. Za grzeczne te dzieciaki. Normalnie wygląda to trochę inaczej. Wiem, byłam, wytrzymałam dwa dni i poszłam do innej pracy (na szczęście). </div>
<div style="text-align: justify;">
Reasumując. Polecam bardzo. Fajny klimat, cisza, smutek i współczucie. Przystojny Mason z brodą i długim włosem. Fajny rower Grace. Minus jest jeden - jak się wali to wszystko, teraz, w tym momencie. Nagromadzenie złych wydarzeń na trzy czte ry. Ale czymże jest jeden minus? </div>
<div style="text-align: justify;">
Oglądajcie zatem. Na złość efektom specjalnym:).<br />
<br />
<span style="font-size: x-small;">(zdjęcia pochodzą ze stron: www.filmweb.pl, http://reelchange.net/,http://www.ojaifilmsociety.org/)</span></div>
madalenahttp://www.blogger.com/profile/06729250166661011231noreply@blogger.com2