niedziela, 3 sierpnia 2014

Blue Ruin

Jak żyć? Jak żyć, pytam, kiedy z nieba leje się żar? Jak żyć, kiedy jedyną akceptowalną temperaturą jest jakieś 20 stopni? Topi mi się mózg. Obejrzałam parę filmów, nie powiem, ale cholernie nie chciało mi się o nich pisać. Obejrzałam na przykład "Iluzję", która jest niezłą iluzją dobrego filmu. Twórcom wydaje się, że dobry film zrobili. Fajne, nie? 
Dygresja. Moje drugie ja.
Do rzeczy zatem!

Rzadko się zdarza, że nie wiem, co oglądam. W tym przypadku tytuł usłyszałam raz, zaraz zapomniałam, nie wiedziałam z kim, o czym i po co i czy to w ogóle wszystko ma sens. 
Mamy oto bohatera, takiego, wiecie - "ma pan 70 groszy bo mi na bilet brakło?". Bohater ów wielce zapuszczony jest, włos długi, a i broda niczego sobie, śpi w swej tytułowej niebieskiej ruinie, zjada, co tam w koszu na śmieci znajdzie, poza tym czyta, obserwuje i inteligiencja mu z oczu patrzy. Smutnych fest oczu. I tak lata lecą, życie płynie i nagle okazuje się, że tajemniczy pan z więzienia wychodzi, pan, który zranił czymś wielce naszego głównego bohatera i zaczyna się to, co tygrysy lubią najbardziej czyli rywenndżżżżż bejbe. No i tutaj powinnam się pożegnać, pozdrowić i życzyć miłego wieczoru bo od zdrad to nie ja, o nie. 

Napiszę zatem tak. Przezdjęcia. Przepiękne. Klimatyczne, ciepłe, jakieś takie spokojne. Scenariusz dość ubogi. W filmie bardzo mało się mówi, na początku praktycznie w ogóle, potem jakieś pojedyncze zdania, jednak w moim odczuciu, jest to siła tego obrazu. Główny bohater - Dwight, grany przez kolesia, którego widziałam pierwszy raz w życiu - Macon'a Blair, jest tak niesamowicie dziwny, niby spokojny, niby cichy ale jednak roztrzepany i żądny zemsty. Przyznam, że pierwszy raz w życiu widziałam tak cipkowatego mściciela. Dziwne to było. Niby tak niepewnie trzyma gnata ale jak rozwala to po całości. Moje serce skradł kolega Dwight'a - Ben. Barman, który w domu trzyma cały arsenał. Moja ulubiona scena? Perfekcyjnie rozwalony łeb z dość sporej odległości. Autor? Ben! Tę scenę trzeba zobaczyć. Dawno nie widziałam tak ładnie rozwalonej głowy. Wkurzały mnie trochę teksty Dwight'a, zamiast zabijać brał się do jakichś dziwnych gadek, dość średnio napisanych. I w zasadzie nie wiem, czy film mi się podobał, czy nie. Kiedy myślę, że tak, zaraz przypominam sobie o dłużyznach, jakie mi fundował, o tych chwilach ciszy, kiedy nic się nie działo, a mnie kleiły się oczy. Kiedy myślę, że był mocno średni widzę te zdjęcia, to napięcie pod koniec i moją ciekawość dotyczącą dalszego ciągu. 

Tym razem nie napiszę, czy polecam, czy nie, bo sama nie wiem. Aaaa jest też spora dawka ohydy, wymiotki, dziurki w nogach i ślina. Jami. Dla każdego coś miłego.
That's all folks! 
PS. Plakat w pytę!

(zdjęcia pochodzą ze stron: http://www.moviemaker.com/, http://thedissolve.com/, http://opium.org.pl/)

12 komentarzy:

  1. Co tu wchodzę to jakieś ambitne kino, ale jak obrzydliwości są to sobie podziękuję, ja wrażliwy jestę :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eeeeee, nie przesadzaaajjmmmyy;). W końcu obejrzałam "Iluzję" - największego gniota w historii :).

      Nie wiem, co dla Ciebie jest obrzydliwe, mnie rozwalane mózgi, porozrzucane kończyny i pot nie brzydzą:). Natomiast ślina, tudzież grzebanie w ranie (nie czuję, że rymuję) bardzo. Ble fuj!

      Usuń
    2. obrzydliwości nie ma :D tylko widowiskowe akcje i postrzały - jak nie z pistoletu to kuszy :D
      JEŚLI TY NIE POLECASZ TO JA JAK NAJBARDZIEJ ZROBIĘ TO ZA CIEBIE!
      cipkowaty mściciel, jebłem :d

      Usuń
    3. Czy one są takie widowiskowe...dyskutowałabym :)
      Ej, no czyż nie jest cipkowato sierotowaty?

      Usuń
  2. "Iluzja" nie była taka zła, z tego co pamiętam to Harrelson mi się tam podobał, a i niektóre ich numery też niezłe ;P

    A fe! Wszystko to mnie obrzydza, chociaż trochę krwi i flaków czasem potrzeba :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Iluzja" była nędzą jak rzadko. Szkoda mi było mojego jakże cennego czasu;). Mogłabym w tym czasie na przykład ponarzekać na upał i spoconych ludzi w komunikacji miejskiej. :)

      Usuń
    2. Albo... obejrzeć ten film jeszcze raz i przemyśleć swoje zachowanie ;P

      Usuń
  3. Niedobry jest to film. Zaczyna się super, ale im dalej, tym gorzej. Tak, kumpel-militarysta jest git i przede wszystkim wiarygodny - strzelasz do byle czego całe życie , to o czym marzysz tak na prawdę ? O tym, żeby z odległości zabić człowieka, proste. Cała ta scena jest w ogóle fajna przez swój realizm ( pizdowatość bohatera, który dał się wyjajcyć swojej ofierze i kumpel musiał mu pomóc wiadomym precyzyjnym strzałem ) Ale co z tego - cały ten fundamentalny dla całości wątek z siostrą, jest łatany dziurami.

    @ Szyszek
    Tyś powinien nie na filmach, a na żywo się flaków, juchy i glutów naoglądać hombre, wtedy dopiero będziesz wiedział , czy jesteś delikatny , czy nie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie, kto wie, może nie znam swojej mrocznej natury. A na podjęcie pracy w prosektorium jeszcze nie jest za późno :D

      Usuń
    2. Scena z kumplem strzelającym zza przysłowiowego krzaka jest moją ulubioną w tym filmie. No, może jeszcze ciut końcówka, aczkolwiek nie rozumiem po co to całe gadanie do siebie, że kluczyki są w stacyjce, skoro sekundę wcześniej powiedział to temu młodemu kolesiowi.
      Wątek z siostrą też mnie wkurzył. Że niby wzięła tak o, wszystko zostawiła i sru przed siebie? Je rajt...

      Usuń
    3. Przecież uciekła tylko na jakiś czas, aż sprawa się zakończy :) może postrzelony i umierający człowiek po prostu majaczy :P
      BTW jest cipkowatym mscicielem - tylko okreslenie zabawne :P

      Usuń
    4. Nie wiem, jakieś dziwne to dla mnie było, "a co tam, niech mi rozwalą dom..." ;)
      Określenie całkowicie oddaje charakter bohatera:):):)

      Usuń