poniedziałek, 4 listopada 2013

The Seasoning House


Długo zastanawiałam się, czy pisać cokolwiek na temat tego filmu. Bo co można napisać? Że był fajny, dobry, super? Kurde, ciężko.
Historia opowiada o głuchej dziewczynie, która wraz z innymi nastolatkami zostaje uprowadzona i umieszczona w domu publicznym, chociaż powinnam napisać po prostu - w burdelu. Nie wiem, czy można tutaj mówić o szczęściu w nieszczęściu ale dzięki swemu kalectwu oraz bliźnie na twarzy Angel (nazwana tak, przez właściciela tego wspaniałego domu - Viktora) zajmuje się "tylko" narkotyzowaniem dziewczyn i obmywaniem ich zmasakrowanych ciał (chociaż brudna woda i brudna gąbka z czystością nie mają nic wspólnego). Od czasu do czasu Viktor zaprasza Angel do swojego pokoju i opowiada o ich wspólnym, przyszłym wspaniałym życiu, po czym gwałci dziewczynę, z miłości przecież.
Angel w pewnym momencie postanawia wziąć sprawy w swoje ręce i splot różnych zdarzeń sprawia, że musi uciekać. I potem jest tylko gorzej.
Po pierwsze na pewno nie jest to horror, dla mnie jest to survivalowa masakra, dramat jak stąd do Nowego Jorku i beznadzieja totalna. Film kojarzy mi się z Eden Lake i to tyle skojarzeń. Film jest okropny, ohydny, brudny, powodujący we mnie chęć zmasakrowania wszystkich mężczyzn świata, a jak się potem okazuje, kobiet też. Film jest tak mocny, że do dziś mam koszmary z nim związane i nie mogę się uwolnić. Siedzi we mnie cholerstwo i nie chce wyjść. Szczególnie jedna scena, od której zaczyna się ucieczka, nie pozwala o sobie zapomnieć. Nie wiem, co mam napisać. Czy mam polecać, czy nie. Czy można polecać taki film? Czy można stwierdzić, że film jest dobry, że się podobał, że świetna gra aktorska i zdjęcia? Czy w ogóle zwraca się na takie elementy uwagę, kiedy historia jest tak straszna, że wywraca wnętrzności do góry nogami?
Reasumując - ja nie żałuję, że film obejrzałam. Film, jak życie - nie zawsze jest pięknie i miło. Jeśli produkcja zostawia we mnie jakąś myśl, reakcję organizmu, dziwny ucisk w mózgu - zawsze polecam. Chociaż nie powiem, że film jest dobry bo nie mogę, historia, którą opowiada na to nie pozwala. Nie miejcie złudzeń, nie miejcie nadziei - może z takim nastawieniem uda się to półtorej godziny jakoś przetrwać.
(zdjęcie pochodzi ze strony www.dirtyhorror.com)

7 komentarzy:

  1. Ja strasznie lubię takie kino, im mocniej psychicznie zmasakruje, tym lepiej, takie moje odchyły :-P Seasoning House od dłuższego czasu mam w swoich planach, w najbliższym czasie będę musiał obejrzeć... tak, to samo mówię o kilku setkach innych tytułów. Te zaległości mnie wykończą.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też lubię mocne filmy ale to jest jakaś masakra...może też odbieram to w ten sposób, bo jestem kobietą, a w filmie nie ma nawet pół pozytywnego faceta. A filmowych zaległości nie sposób nie mieć, to jest fajne, zawsze coś na nas czeka:) np. Rocky na mnie ;)))

    OdpowiedzUsuń
  3. W mojej ocenie film słabizna :d schematy, schematy, no i dziewczynka rozwalająca własnoręcznie niby kilku profesjonalnych żołnierzy...nawet jako rozrywka za słabe ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Schematy? Gdzie? Aaa... Rozumiem że gdyby kobiety gwałciły mężczyzn byłoby mniej schematycznie?:)
      Film zdecydowanie wyróżnia się uzasadnionym podejściem do przemocy (co jest tak mało schematyczne że aż boli) w przeciwieństwie do np. takiego "the divide". Nie użyłbym też słów: "żołnierzy", "profesjonalnych" i "rozrywka" w obecności tego tytułu.

      Kret

      Usuń
  4. Chyba nie jest to film, który wpisuje się w to, czego w kinie poszukuję. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń