niedziela, 4 maja 2014

Enemy


Ja to jak się wezmę za oglądanie filmów to po prostu...
Raz się żyje, pomyślałam, i obejrzałam raz jeden na szybciocha trailer i postanowiłam, że film obejrzeć muszę. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że to dobry wybór - w telewizorni fajny odcinek Inside The Actors Studio z Gyllenhaalem w roli głównej, wczoraj jeszcze ten dziwny film "Pojutrze" i tak od słowa do słowa, od filmu do programu wieczorem zasiadłam i odpadłam. Odpadłam na całą noc z koszmarami, odpadłam na wieczór pełen bajzlu w mózgu, odpadłam na uwielbienie dla lepszej połowy rodzeństwa Gyllenhaal. 
"Enemy" od pierwszej sceny powala. Wiadomo, że pierwsze na co zwróciłam uwagę, to kolory. Życie, panie. Żółto, beżowo, brązowo, szaro. Do zjedzenia. Zdjęcia przepyszne. I w tych kolorach, w tej panoramie Toronto mamy oto nauczyciela historii - Adama (Jake Gyllenhaal), który wiedzie nudny jak flaki z olejem żywot (eh, nauczyciele...), bytuje w mieszkaniu urządzanym w aż jedno krzesło i łóżko, czasem dziewczynę swą powabną (Melanie Laurent) ten, no, wykocha, bo przecież rozmawiać nie będą i tyle. I nagle, podczas jednej z ekscytujących przerw w pokoju nauczycielskim (no ciary, mówię Wam, siedzą, prace poprawiają, kromki jedzą, miód!) kolega Adama podpowiada mu, aby ten obejrzał jakiś film wesoły, bo coś ponury jest i życie lepszym się stanie. Adam, tak o, z nudów odpala film i nagle jebut, widzi swojego sobowtóra na ekranie! Też tak chcę!. Jest w szoku. Robi tak zwany risercz, obczaja co i jak i gdzie i już stoi przed budką telefoniczną i dzwoni do swego brata bieliźniaka - podrzędnego aktorzyny, co zwie się Anthony i gra go, niespodzianka - Jake Gyllenhaal. No i się ludzie zaczyna. I w zasadzie w tym momencie powinnam zakończyć. Nie będę pisała jak to wszystko się zakończyło, o co chodziło, bo zepsuję wszystko. Korci mnie jak nie wiem, ale aj kant du dys! Co mogę dodać... że profesor jest przeciwieństwem aktora, że jeden jest taki jakiś niedomyty i niedożyty, a drugi fitness, sport, pięć posiłków dziennie, żona w ciąży, mieszkanie na wypasie i relaksik w seks klubie. Że obaj lubią blondynki. Że mają tę samą brodę i bliznę na brzuchu. Że pewnego dnia aktorzyna mówi "Dajesz mi swoje ciuchy, ja zabieram twoją dziewczynę na romantyczną randkę,a potem znikam z twojego życia na zawsze". I jeszcze jedno - gdybym wiedziała, że znaczącym żyjątkiem tego filmu jest pająk, pewnie bym nie oglądała. Teraz przynajmniej wiem, że nie ma na świecie bardziej obleśnego, ohydnego, owłosionego i fuj stworzenia. I teraz proszę obejrzeć, bo chce mi się dyskutować i pisać, że kobiety są jak pająki i w sieci swe mężczyzn plączą. Bo chce interpretację swą przedstawić ale tu nie mogę, bo będzie, że spoiler. 
Ja Wam polecam przebardzo. Myśli się o tym, interpretuje się to, co rusz, inaczej, widzi się te sceny nawet trzy dni po seansie. I już się wie, że Jake zarąbistym aktorem jest. Serio, jeden dzień na planie z takim kolesiem jak Denis Villeneuve, mogłabym być statystką, przechodzić gdzieś przez pasy, zamiatać chodnik, kibel czyścić, byle zobaczyć jak on móżdży i obmyśla te wszystkie zawiłostki. No. Mniam, mniam i jeszcze raz pająki!
P.S. A to zdjęcie z głową, co to je umieściłam, chcę mieć na ścianie. No, genialne! 

7 komentarzy:

  1. Oczywiście film w do moim TOP10 do obejrzenia. Villeneuve niesie za sobą taki mrok, że mógłby nim przykryć samego imperatora ze star warsów. "Prisoners" pewnie widziałaś, więc pozostaje mi polecić jego wcześniejsze pogorzelisko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Prisoners" było przedobre ale "Enemy" podobało mi się bardziej. Oba "poryte". Uwielbiam to. Innych filmów nie widziałam, wiem, że chcę zobaczyć "Politechnikę". "Pogorzelisko" wpisuję do kolejki:):).

      Usuń
  2. Obadam to. Mam obsesję na punkcie doppelgangera ( nie własnego, ww ogóle ).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz obsesję w sensie, że się boisz? Ja miałam raz taką sytuację. Moja mama też. Mama kiedyś rzekomo widziała mnie gdzieś tam, zaczęła za mną wołać, oczywiście byłam w zupełnie innymi miejscu. Sama siebie też raz widziałam w sklepie i zrobiło mi się słabo. Najgorsze uczucie jakie można sobie wyobrazić. A gdyby jeszcze rzeczywiście była to zła siostra bliźniaczka to już kaplica. Film koniecznie zobacz. Dalej mi w głowie siedzi.

      Usuń
  3. Nie, nie boję się, ten rodzaj ciekawości jest zawsze silniejszy od strachu. Tego chyba nie należy się bac. Jak coś jest absurdalne i wymyka się kontroli umysłu, to automatycznie wcale nie znaczy, że jest z definicji niebezpieczne. U mnie to jest jakaś fascynacja, której do końca nie rozumiem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ehh...obejrzałbym, ale tan pająk. Fuj, nie lubię. Albo nawet więcej niż nie lubię. Więc się jeszcze zastanowię :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tam, dasz radę, dla tego filmu warto się przełamać. Skoro ja dałam radę - każdy da:) polecam, serio serio:)

      Usuń