środa, 4 czerwca 2014

Szybki szpil. Numero uno.

Drodzy parafianie! Tak sobie pomyślałam wczorajszą wieczorową porą, że czasem bywa tak, że oglądam jakiś film, czy dwa, czy trzy ale nie mam chęci, weny i ochoty pisać o tym mega recenzji, do tego przeczytam jakąś książkę, łyknę jakąś płytę czy cuś i się uzbiera i nie ma co z tym ustrojstwem zrobić. Wymóżdżyłam zatem, że będę raz na jakiś czas pisała takie właśnie szybkie szpile (nie mylić ze szpilkami) i krótko o poszczególnych dobrach lub złach kultury naszej, waszej i ich, napiszę. 

Po pierwsze. "Frances Ha". Kurde, jak ja się na ten film nakręciłam. Ten trailer taki o mnie, te okulary takie moje, ta muzyka taka trafiająca. Mijały dni, miesiące i w końcu przyszedł czas. W telewizorni pokazano, obejrzałam zatem. Rozczarowanie ogromne. Taki jakiś bełkot o tym, jak to należy w pewnym momencie porzucić beztroską młodość i wziąć się za bary z życiem, ogarnąć jakiś etat i mieszkanie. Wszystko ubrane w piękne Nowe Jorki i Paryże. Taki trochę Woody Allen, a ja tego pana, proszę państwa, bardzo nie znoszę. A fe! Myślę, że jakiś czas temu, może na początku studiów, może jeszcze w liceum film by zeżarł. Teraz nie. Nie polecam zatem. 
Po drugie. "X-Men: Przeszłość, która nadejdzie". Nie powiem, spoko. Ja bardzo lubię się przyglądać takim różnym dziwnym superbohaterom, jak dorosnę zostanę Hit-Girl (ach ten fiolet). Na plus motyw z latami 70tymi. Ciuchy rodem z młodości moich rodziców, kupuję to i wiem, że w poprzednim życiu byłam hippiską, jak bum cyk cyk. Nie będę się rozwodzić nad fabułą, nie jest to mistrzostwo intrygi, romansu, dramatu. Taki tam luźny film na niedzielne popołudnie. Warto obejrzeć dla genialnego kolesia - Quicksilvera. Sceny z nim mnie zabiły, zwijałam się ze śmiechu, proszę o główną  rolę w jakiejś kolejnej części, ba, proszę o osobny film o tejże postaci. Ściskałam kciuki, żeby tylko Hju nie zaczął śpiewać, ufff, udało się. McAvoy się rozkręca, nie powiem, aczkolwiek znowu płacze...czyżby jakieś wspomnienia po "Pokucie"? Poza tym ma przecudowny uśmiech, więc było też na co popatrzeć. No i klu, wiśnia na torcie oraz grande finale czyli Misiael Fassbender. Jego obecność na ekranie powoduje u mnie wszystko. Także polecam. Fajnie się ogląda. 

Po trzecie. Dwa świetne komiksy. Trzeci w drodze. "Batman. Trybunał Sów" oraz "Batman. Miasto Sów". Oba świetne, aczkolwiek pierwszy troszkę lepszy. Świetnie się to czyta, jeszcze lepiej ogląda. Gratuluję talentu rysownikom, szacun jak stąd do Wenezueli. Momentami wkurzało mnie wplatanie pobocznych historii ale to wszystko przez to, że w Stanach komiksy te wydawane są w cienkich zeszytach, u nas skleili to w jeden no i tak to potem wygląda. Ja - największy antykomiks wszechświata - połknęłam od razu dwa i na tym nie zakończę. Człowiek całe życie się uczy. Ja na Batmanach nauczyłam się czytać komiksy. Polecam. Tanie nie są ale myślę, że warto zainwestować, to się nie zestarzeje, to może leżeć lata i nieść radość kolejnym pokoleniom, które będą mogły opchnąć to potem na allegro za miliard tysięcy franków szwajcarskich. 
No, a poza tym czytam "Tajemniczy płomień królowej Loany" Umberto Eco. Na razie spoko, aczkolwiek zaczyna się przynudzanie. Doczytam i będę wiedziała, czy warto było oczy psuć.
No to tyle, drogie dziatki. Ąrewuar Szoszana!

3 komentarze:

  1. Frances Ha oczywiście polecam :). Inaczej odebrałem film, chociaż temat mnie już kompletnie nie dotyczy, doskonale się w nim odnalazłem. Tutaj chodziło z jednej strony o strach przed wejściem w dorosłość, z drugiej strony o to żeby sobie odpuścić. Właśnie nie trzeba się spinać i za wszelką cenę znaleźć drugą połówkę, rodzić dzieciaki i mieć pracę. To przychodzi samo, ot tak ... zegar bije, ale wybija dla każdego w innej godzinie. Dla mnie to była bomba :) Zdanie o X-menach mamy podobne, więc luz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też to podobnie odebrałam, po prostu problem mnie nie dotyczy i chyba dlatego średnio film mi się podobał. Gdybym miała lat 20 ten film byłby o mnie. Śluby koleżanek, etaty, dzieci i inne kwestie były dla mnie tyle warte, co nic. Utożsamiałabym się z Frances po całości. Większość z nas przechodzi taki etap w swoim życiu, chciałabym, a boję się. Albo- mnie to nie dotyczy, ja tam nie potrzebuję do szczęścia tych wszystkich "dorosłych" spraw. Po prostu film powstał nie dla mnie dzisiejszej. Tu lejt na takie dylematy. Tu lejt na jaranie się takimi dylematami u innych. Ale mieszkanie kolegów bardzo wporzo, brałabym:).

      Usuń
  2. X-Meni genialni i jak się trochę siedzi w tych historiach, to fabuła wcale nie taka lekka i weekendowa. Ale jak nie, to zdecydowanie tak ;)

    Komiks może, a Francesca nie :)

    Podziękował ;]

    OdpowiedzUsuń